Wymagania czy nagroda za sam wyjazd na Bernabeu - jak patrzeć dziś na Legię?
Nie ukrywam - mam dziś spory problem i naprawdę nie wiem jak zabrać się do oglądania wieczornego meczu. Ilekroć tylko pomyślę o starciu Legii z Realem na Santiago Bernabeu, od razu w głowie wybucha wielka bitwa: chłodny i brutalny realizm kontra radość i dumnie uniesiona głowa. Kotłują się te myśli i prawdę powiedziawszy - nadal nie znajduję rozstrzygnięcia.
Przed losowaniem fazy grupowej wszyscy mówili: losujmy jak najlepszych! Jak spadać, to z wysokiego konia! Nie po to po 20 latach zagramy w Lidze Mistrzów, żeby kopać się po czole z jakimś CSKA Moskwa! No i racja. Udało się - Borussia, wielki Real... Marzenia miały się spełnić. A jak już się spełniać zaczęły, to nagle zapomnieliśmy, z jakiej pozycji wystartowaliśmy. Zapomnieliśmy o roli kopciuszka na wielkim balu - nagle postawiliśmy wymagania i zapragnęliśmy zobaczyć Legię w roli może jeszcze nie królowej tego balu, ale przynajmniej wytwornej damy. Nagle bolesna lekcja futbolu odebrana od Niemców, choć przecież przez wszystkich trzeźwo myślących oczekiwana jak słońce latem, bardzo nas zabolała i wcale nie przyjęliśmy jej z pokorą.
Jak patrzeć więc na Legię dzisiaj, kiedy stanie naprzeciwko zawodników z absolutnego topu? O ile Borussia zalicza się pewnie do TOP 15 w Europie, o tyle Real - jeśli nie czołowa trójka - to już zdecydowanie TOP 5. Mamy prawo oczekiwać od naszych piłkarzy czegokolwiek? A jeśli tak, to tak naprawdę czego? Że do przerwy będzie remis? Że strzelą bramkę? Że przegrają 0:8, ale będą jeździć na dupach? Nie wiem. Ciężko będzie oceniać Legionistów po dzisiejszym meczu, bo tak naprawdę nawet nie wiem, z jakiego pułapu powinniśmy ich oceniać. Wymagam stuprocentowego zaangażowania w każdą akcję, bo drugiego takiego meczu w życiu mogą już nie rozegrać. Wiem, że będą wolniejsi, ale mają biegać. Wiem, że będą słabsi technicznie, ale mają walczyć. Wymagam sportowej postawy, absolutnych piłkarskich podstaw, ale cudów nie oczekuję.
Legia pojechała do Madrytu na wycieczkę. Niczym szóstoklasista w nagrodę za dobre wyniki w nauce. Pojechała po wspomnienia i spełnienie dziecięcych marzeń. Fantastycznie zobrazował dzisiejszą sytuację Legii prezes Bogusław Leśnodorski, zamieszczając na Twitterze taki oto wpis:
3 lata i 10 miesięcy jechaliśmy na ten trening...warto bylo pic.twitter.com/60b21tjVI0— B(L)1916 (@BL_1916) 17 października 2016
W Hiszpanii nikt poważnie tego spotkania nie traktuje. Zidane bajdurzy coś o wyrównanych szansach, bo oba zespoły grają w tych samych rozgrywkach. Dziennikarze mniej lub bardziej popularnych gazet do gry przewidują „Hlouvsexa”, „Jadłowca”, „Bereszyrskiego”, „Czerwiskiego” czy „O Foie” . W dzienniku „ABC” w drugiej linii awizowany jest nawet… Costa Marques (!?). Marca więcej pisze o Mirosławie Trzeciaku, który nie chciał w Legii Lewandowskiego (bo miał przecież Arruaberrenę!) i o racach, które fani Legii mają wnieść… w odbytach, niż o samym spotkaniu.
Legia ma być dziś tłem dla prawdziwych gwiazd, które o 20:45 cali na biało wyjdą na scenę Santiago Bernabeu. Ma być po prostu chłopcem do bicia, a fani Królewskich przyjdą tylko popatrzeć czy równo puchnie. Przegrają? Oczywiście, że tak. Kwestią sporną pozostają tylko rozmiary tej porażki i każdy, kto myśli inaczej, powinien czym prędzej zbadać się alkomatem. Nie w tym jednak rzecz. Obserwuję bowiem od kilku dni niesamowitą falę szyderczego śmiechu, przetaczającego się po kraju w związku z prawdopodobnym łomotem, jaki zbierze dziś wieczorem warszawska Legia. Od Krakowa, przez Poznań, po samą Gdynię. Wszyscy drwią, szydzą i aż przebierają nogami na samą myśl o dwucyfrówce.
Tymczasem Legia, choć Wam się to tak strasznie nie podoba, wchodzi dziś na piłkarski Everest, podczas gdy cała reszta futbolowej Polski zatrzymała się gdzieś w okolicach Morskiego Oka. Bez mapy, która wskazałaby właściwą drogę i z sandałami na nogach.
Real - Legia na żywo: Relacja LIVE na GOL24
LIGA MISTRZÓW w GOL24
Więcej o LIDZE MISTRZÓW - newsy, wyniki, terminarze, tabele
Najgorsze drużyny fazy grupowej Ligi Mistrzów [PRZEGLĄD]