Wybieramy największy zimowy niewypał transferowy w Ekstraklasie (GALERIA, SONDA)
21 kwietnia 2014, 00:50 | Jakub Seweryn
Niedawno wybieraliśmy najlepszego piłkarza, który trafił do klubów Ekstraklasy w zimowym okienku transferowym. Przyszedł więc czas na znalezienie piłkarza, którego ściągnięcie okazało się dla ekstraklasowych działaczy największą transferową wtopą. Wybieramy najgorszy zimowy transfer w Ekstraklasie.

Patryk Mikita (Widzew) – do samej publikacji listy kandydatów toczył wielki bój o znalezienie się w niej z Yanim Urdinovem, ale ostatecznie zwyciężył przez oczekiwania, jakie stawiano przed zawodnikiem uznawanym za wielki talent warszawskiej Legii. W Widzewie jednak młody napastnik zupełnie nie potrafi wziąć odpowiedzialności za strzelanie bramek, zupełnie nie jest w stanie potwierdzić drzemiących w sobie możliwości, a w dodatku zarzuca mu się brak profesjonalnego podejścia do zawodu.
fot. sylwester wojtas
fot. sylwester wojtas

Paweł Wojciechowski (Zawisza) – miał być naturalnym zmiennikiem Vasconcelosa, ale szybko okazało się, że dla zawodnika ściągniętego z ligi białoruskiej Ekstraklasa są to bardzo wysokie progi. Zamiast Wojciechowskiego, kontuzjowanego doświadczonego Portugalczyka zastępował Vahan Gevorgyan, a nowy nabytek Zawiszy musiał zadowolić się siedzeniem na ławce rezerwowych.
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne

Paulus Arajuuri (Lech) – stopera z Finlandii Kolejorz zakontraktował jeszcze w 2013 roku, ale dopiero pierwszego stycznia mógł on dołączyć do drużyny Mariusza Rumaka. Co więcej, był to jedyny zimowy transfer wicemistrzów Polski, ale częściej niż występy w Ekstraklasie (który ma na koncie tylko jeden) zdarzają mu się kontuzje, przez co daleko mu do statusu wzmocnienia poznańskiej defensywy.
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
Deniss Rakels (Cracovia) – transfer łotewskiego balangowicza wyrzuconego z Zagłębia Lubin nie mógł wyjść Cracovii na dobre. Tak rzeczywiście się stało i Rakels w żadnym stopniu nie wzmocnił ataku drużyny Wojciecha Stawowego. Nawet przy kontuzji Dawida Nowaka nie dostał wielu szans na grę, a jeśli już jakąś miał, to nie potrafił jej wykorzystać. Jeśli strzela jakieś gole, to co najwyżej w krakowskich dyskotekach.
fot. Tomasz Folta / Zagłębie Lubin SA
fot. Tomasz Folta / Zagłębie Lubin SA

Sebastian Rajalakso (Jagiellonia) – szwedzki skrzydłowy jest idealnym podsumowaniem zimowych transferów Piotra Stokowca i Cezarego Kuleszy w Białymstoku. Do tej pory nie pokazał żadnej cechy, która mogłaby świadczyć o tym, że mógłby być wzmocnieniem ofensywy Jagiellonii. Wolny, niezbyt ambitny, kiepski technicznie, bez odpowiedniego dryblingu czy dośrodkowania. Błyskawicznie w stolicy Podlasia jego nazwisko zostało przekręcone na ‘Relakso’, co mówi wiele o postawie Szweda, który nie radzi sobie nawet w trzecioligowych rezerwach.
fot. jagiellonia.pl
fot. jagiellonia.pl

Pavle Popara (Pogoń) – jeśli nowy pomocnik Pogoni miał być alternatywą dla Rogalskiego, Ławy czy Murawskiego, to ewidentnie w transferowej polityce Portowców coś poszło nie tak. Serb w żadnym stopniu nie pasuje do ostatnich transferów takich piłkarzy, jak Murawski, Małecki czy przede wszystkim Robak i szybko stracił miejsce w podstawowej jedenastce szczecinian.
fot. screen pogonszczecin.pl
fot. screen pogonszczecin.pl

Hebert (Piast) – jeden z kilku owoców współpracy Piasta z portugalską Bragą, którego, podobnie jak napastnika Rabioli, należy zaliczyć do absolutnych niewypałów. Kilka spotkań w wykonaniu Brazylijczyka i Marcin Brosz szybko wrócił do pary stoperów Polak-Horvath, którą ciężko nazwać solidną.
fot. Arkadiusz Gola / Dziennik Zachodni
fot. Arkadiusz Gola / Dziennik Zachodni

Aleksander Jagiełło (Lechia) – młodzieżowy reprezentant Polski, który jest przedmiotem kłótni między działaczami Legii i Lechii, jako że na wypożyczeniu w Gdańsku nie otrzymuje w ogóle szans na grę. Trudno się jednak temu dziwić, skoro takie są decyzje dwóch kolejnych trenerów, a sam Jagiełło nie błyszczy nawet w spotkaniach biało-zielonych rezerw, gdzie w pięciu pełnych meczach nie zdobył żadnego gola.
fot. Tomasz Bołt/Polskapresse
fot. Tomasz Bołt/Polskapresse

Juan Calahorro (Śląsk) – uczczony po meczu z Podbeskidziem niezwykle uroczym pseudonimem ‘Calahorror’ Hiszpan w żaden sposób nie okazał się wzmocnieniem defensywy wrocławian, którzy zimą pozyskali chyba największą liczbę obcokrajowców ze wszystkich drużyn Ekstraklasy. Problem polega na tym, że w żaden sposób nie przełożyło się to na wzrost jakości piłkarskiej Śląska, a Juanito jest tego idealnym przykładem.
fot. slaskwroclaw.pl
fot. slaskwroclaw.pl

Orlando Sa (Legia) – jednokrotny reprezentant Portugalii, ściągnięty z lidera ligi cypryjskiej, miał być dla drużyny mistrza Polski wielkim wzmocnieniem ofensywy, tymczasem szybko okazało się, że jest zupełnie nieprzygotowany do walki o ligowe punkty. W dodatku plany pokrzyżowała mu kontuzja, przez co dopiero w meczu z Zagłębiem Lubin wpisał się na listę strzelców. Na razie zasługuje na miano transferowego niewypału, ale w przyszłości może to się zmienić.
fot. Sylwester Wojtas
fot. Sylwester Wojtas

Dzikamai Gwaze (Górnik) – idealny przykład ekstraklasowego szrotu. Ściągnięty z III-ligowego LZS Piotrówka na pewno nie będzie w Zabrzu nowym Prejucem Nakoulmą. Co to, to nie. W Ekstraklasie rozegrał 133 minuty, o których najlepiej po prostu zapomnieć.
fot. górnikzabrze.pl
fot. górnikzabrze.pl

Mateusz Stąporski (Podbeskidzie) – ulubieniec Leszka Ojrzyńskiego, którego szkoleniowiec ten ściągnął do Podbeskidzia z kieleckiej Korony, w której wcześniej pracował. Można śmiało powiedzieć, że Stąporski utrzymał swoją zerową efektywność gry, jaką prezentował w Kielcach. Jego jedynym dobrym zagraniem w tej rundzie był niezauważony przez sędziego faul na Jakubie Słowiku, który pozwolił Podbeskidziu zdobyć gola w meczu z Jagiellonią.
fot. Łukasz Klimaniec / Dziennik Zachodni
fot. Łukasz Klimaniec / Dziennik Zachodni

Roland Gigołajew (Ruch) – jedyny obcokrajowiec w obecnej kadrze Ruchu Chorzów tylko zepsuł tak naprawdę statystykę Niebieskich, którzy po zwolnieniu Pavela Sultesa mieli zakontraktowanych jedynie piłkarzy z Polski. Rosjanin jednak do tej pory ani razu nie powąchał murawy w barwach zespołu prowadzonego przez Jana Kociana.
fot. ruchchorzow.com.pl
fot. ruchchorzow.com.pl

Danijel Klarić (Wisła) – serbski 19-latek zimą podpisał kontrakt z Wisłą, ale w drużynie Franciszka Smudy nie zagrał nawet wtedy, kiedy pod Wawelem były selekcjoner reprezentacji Polski musiał się zmagać z gigantyczną plagą kontuzji w swojej drużynie, bowiem przegrywał rywalizację z wychowankami Wisły.
fot. Andrzej Banaś / Gazeta Krakowska
fot. Andrzej Banaś / Gazeta Krakowska
1 / 14
W przeciwieństwie do plebiscytu na najlepszy zimowy transfer w ekstraklasie, do dzisiejszej sondy kandydatów było zdecydowanie więcej niż miejsc. Podobnie jak w poprzednim przypadku, z każdego ekstraklasowego klubu wybieraliśmy nie więcej niż jednego kandydata. Kto Waszym zdaniem zasłużył na miano największego transferowego niewypału w Ekstraklasie? Głosujcie.
Komentarze (0)
>










