menu

Wszołek strzela, Milik wraca, a Bereszyński odchodzi, czyli intensywny początek roku Polaków

3 stycznia 2017, 17:00 | Tomasz Biliński

Na początku roku w większości piłkarskich rozgrywek trwa przerwa, ale i tak są Polacy, którzy się wyróżniają. Inni zmieniają kluby lub są na najlepszej do tego drodze, a okres transferowy dopiero się rozpoczął.

Arkadiusz Milik urazu kolana doznał na początku października.
Arkadiusz Milik urazu kolana doznał na początku października.
fot. Michal Nowak/Polska Press

Wprawdzie żaden polski piłkarz nie zajmuje miejsca na czołówkach zagranicznych portali ani nie zdobi okładek gazet, ale kilku z nich 2017 r. rozpoczęło z przytupem. Paweł Wszołek drugiego stycznia strzelił gola w wygranym 2:1 meczu Queens Park Rangers z Ipswich Town (w tej samej kolejce Tomasz Kuszczak obronił karnego, ale jego Birmingham przegrało z Brentford 1:3). Było to jego drugie trafienie w ciągu trzech dni, bo w sylwestra zapewnił swojemu zespołowi zwycięstwo nad Wolverhampton (wcześniej zaliczył asystę, a QPR wygrało 2:1).

Może nie warto zapeszać, ale wygląda na to, że 24-letni skrzydłowy (w Anglii jest ustawiony bardzo ofensywnie) zaczyna nawiązywać do bardzo udanej wiosny z minionego roku. Spędził ją w Hellas Weronie. Był wśród faworytów, których Adam Nawałka miał zabrać na mistrzostwa Europy. Ale do Francji nie poleciał, bo podczas zgrupowania reprezentacji Polski złamał rękę. Rehabilitacja trwała długo. Włoski drugoligowiec sprzedał go do grającego na tym samym poziomie rozgrywek w Anglii QPR (dołączając do Ariela Borysiuka, który na razie nie jest wyróżniającą się postacią 17. drużyny Championship). Jesień miał przeciętną. Grał mało, zdobył jedną bramkę i jedną asystę.

Dobre informacje napływają też z Neapolu. Niewykluczone, że Arkadiusz Milik, który w meczu z Danią na początku października naderwał więzadła w kolanie, wróci do składu Napoli jeszcze w styczniu. Przy tego typu kontuzjach przerwa w grze zwykle trwa przynajmniej pół roku. 22-letni napastnik zacisnął jednak zęby i uczciwie pracował nad tym, by stało się to o wiele szybciej. Włoski dziennik „La Repubblica” napisał, że trener trzeciej drużyny Serie A Maurizio Sarri zamierza wziąć Milika na mecz z Pescarą 15 stycznia lub z AC Milan tydzień później. Kluczowa będzie poniedziałkowa kontrola kontuzjowanego kolana.

O dobre wyniki badań modlą się zapewne wszyscy w Neapolu i okolicach. Dziewięć występów (strzelił w nich siedem goli) wystarczyło, by fani umieszczali jego podobizny na osiedlowych ołtarzykach. Szybko wszedł do zespołu, na co liczono, bo w końcu klub zapłacił za niego Ajaksowi Amsterdam 32 mln euro. Cena nie dziwi, bo pierwsze półrocze, jeszcze w Ajaksie Amsterdam, miał bardzo udane (w 16 meczach zdobył 13 bramek, w całym sezonie - 21).

Choć z drugiej strony Napoli kupiło za 18 mln euro z Genoi Leonardo Pavolettiego. 28-letni napastnik jesienią też zmagał z kontuzjami, a w dziewięciu meczach strzelił tylko trzy gole. Lepsze miał pierwsze sześć miesięcy - 15 meczów, dziewięć bramek.

Podobna sytuacja, jak z Milikiem, jest z jego klubowym kolegą, Piotrem Zielińskim. Z tą różnicą, że pomocnika, za którego Napoli zapłaciło Udinese 14 mln euro, omijają urazy. 22-letni Polak aż tak bardzo nie rozgrzał kibiców, ale gra równie dobrze, jak wiosną na wypożyczeniu w Empoli.

Latem polska kolonia we Włoszech powiększyła się też o Karola Linettego. W Sampdorii Genua szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie, a miejscowe media pisały o nim, że jest motorem napędowym 13. zespołu w Serie A.

W Italii dołączył do niego Bartosz Bereszyński, który ma za sobą bardzo udaną jesień. Był jednym z niewielu piłkarzy Legii Warszawa, który wyróżniał się, gdy mistrza Polski prowadził Besnik Hasi. Po przyjściu Jacka Magiery niemal w każdym meczu grał na wysokim poziomie. Dobrze radził sobie też w spotkaniach Ligi Mistrzów. To zaowocowało powołaniem go do kadry na listopadowe starcia z Rumunią i Słowenią (grał 90 min w tym drugim). Choć został dowołany w miejsce kontuzjowanych zawodników, to powinien zostać w reprezentacji dłużej.

Bartosz Bereszyński w trakcie badań medycznych przed transferem . pic.twitter.com/hANdfg9ZTA— FABRYKA FUTBOLU (@FFutbolu) 3 stycznia 2017


24-letni boczny obrońca po przejściu testów medycznych podpisze czteroipółletni kontrakt. Legia ma za niego otrzymać około dwa mln euro. Za nieco ponad połowę tej kwoty w jego miejsca sprowadziła już Artura Jędrzejczyka, który wrócił do stolicy z FK Krasnodar.

Do zmiany klubu pali się też inny reprezentant - Kamil Grosicki. Skrzydłowym wciąż zainteresowane jest Burnley, do którego miał trafić latem. Wówczas piłkarz Stade Rennais ustalił warunki kontraktu i poleciał na testy medyczne. Na ostatniej prostej nie porozumiały się kluby. Teraz ma być inaczej, choć trzeba wziąć pod uwagę, że są to doniesienia tabloidu „Daily Mail”.

Z Burnley do Middlesbrough ma odejść, grający na tej samej pozycji co „Grosik”, Patrick Bamford. Na jego miejsce klub bierze też pod uwagę Maksa-Alaina Gradela z Bournemouth. Ten ma jednak umowie klauzulę odstępnego w wysokości 10 mln euro. Polak kosztowałby nieco mniej. Natomiast wcześniej Brytyjczycy informowali, że naszym kadrowiczem interesuje się także West Ham United.

współpraca Krzysztof Kowalski

Kończy się rok 2016 był to naprawdę dobry rok,ale mam cały czas marzenia i mam nadzieje ze w styczniu te marzenia się wreszcie spełnią->PL