menu

Wrocław żegna mistrza Polski! Podsumowujemy pobyt Cetnarskiego we Wrocławiu

1 lutego 2014, 23:56 | Oktawian Jurkiewicz

63 występy w pierwszym zespole, sześć bramek, mistrzostwo Polski oraz Superpuchar. Nie jest to może super bilans, ale 2,5 roku jakie Mateusz spędził ze Wrocławiu, na pewno było kolorowe. Kibice jeszcze przez jakiś czas będą pamiętali "Cetnara", a jeżeli uda mu się w Widzewie, to niewykluczone, że jeszcze za nim zatęsknią.

Jeszcze przed przybyciem Mateusza do Wrocławia było ciekawie. Wszystko było już dogadane, Śląsk Wrocław porozumiał się z GKS Bełchatów w sprawie transferu i był gotowy wyłożyć za niego (podobno) około miliona euro. Okazało się jednak, że sam zawodnik od początku nie brał pod uwagę zmiany barw klubowych.

- Cetnarski w Śląsku? Nic z tego nie będzie. Teraz, z perspektywy czasu, widać, że choć po dwóch tygodniach żmudnych negocjacji transfer dopięto na ostatni guzik, to właściwie od początku były małe szanse, by Mateusz trafił do Wrocławia - zdradzała jedna z osób znająca kulisy rozmów na temat przenosin piłkarza GKS-u Bełchatów do Śląska.

Śląsk chciał już Cetnarskiego wcześniej, dokładniej rok i pół roku przed zimowym okienkiem 2011, ale nadal nic z tego nie wychodziło. W prasie pojawiały się informacje o zainteresowaniu Legii, ale już następnego dnia nadzieje na transfer były gaszone doniesieniami o pozostaniu Mateusza w Bełchatowie.

I tak zleciał styczeń 2011 roku. Cała sytuacja wyjaśniła się dopiero pół roku później. Mateusz Cetnarski i Dariusz Pietrasiak podpisali kontrakty ze Śląskiem Wrocław 26 czerwca. Tym samym Orest Lenczyk sprowadził na Dolny Śląsk swoich byłych podopiecznych z Bełchatowa. "Oro Profesoro" wypowiadał się wtedy bardzo pochlebnie o Mateuszu.

- Cetnarski to pracowity i ambitny ofensywny zawodnik, o dobrym uderzeniu na bramkę. W najbliższym czasie będziemy go wkomponowywać do drużyny. Podczas sparingów chcemy go sprawdzić na 2-3 pozycjach - powiedział trener.

No i sprawdzali. Tymczasem rozpoczęła się runda jesienna sezonu 2011/12. Mimo pożegnania się z Ligą Europy, po przegranym meczu z Rapidem Bukareszt, to była dobra runda dla wrocławian. Cetnarski wystąpił w 16 meczach pierwszego zespołu oraz... dwóch rezerw. Nie zdołał zdobyć żadnego gola przez pierwsze pół roku gry w zielonej koszulce.

Ale już pierwszy mecz nowej rundy w którym zagrał, przyniósł bramkę i to nie byle jaką, bo dającą remis z Ruchem Chorzów. - Czekałem na to pół roku. Jak mi już niektórzy wyliczyli nie strzeliłem gola od 20 miesięcy. Nie prowadzę takich statystyk, może gdybym był napastnikiem... Ale faktycznie - cieszyłem się bardzo, co było chyba widać – mówił po tamtym meczu Mateusz.

Następny mecz już nie był taki udany. Cetnarski zszedł po pierwszej połowie z Legią, a wynik ostatecznie wyglądał jak wyrok. 4:0 dla gości z Warszawy mówi wszystko. Później '10' Śląska Wrocław grała w kratkę. Raz w podstawowej jedenastce pierwszej drużyny, raz w drugim zespole. Cetnarski wrócił na dwie kolejki przed końcem rozgrywek i dał wrocławianom trzy punkty w derbowym meczu z Zagłębiem Lubin, który ostatecznie Śląsk wygrał 2:1. Następnie było wygrane spotkanie z Jagiellonią i ostatnie z Wisłą. To samo, które dało mistrzostwo kraju. Mateusz grał w nim prawie 20 minut i został mistrzem Polski ze Śląskiem Wrocław!

Po spotkaniu nie zabrakło komentarza "Cetnara" na temat rzekomego 'odpuszczenia' meczu przez piłkarzy Wisły. – Ten, kto myślał, że spotkanie było ułożone zobaczył, że wcale nie było. Piłkarze Wisły podeszli do niego profesjonalnie. Z tego co rozmawialiśmy przed meczem, to i ja, i cała drużyna też podeszlibyśmy do tego meczu tak jak piłkarze Wisły. To jest ich praca, oni są profesjonalistami. Przyjaźń przyjaźnią, ale piłka jest piłką – tłumaczył Mateusz.

Początek kolejnego sezonu był już dla Cetnarskiego znacznie lepszy. Strzelił aż w trzech meczach pod rząd, łącznie cztery bramki, ale... aż trzy z rzutów karnych. Do tego jedno podejście na jedenasty metr zmarnował. Mateusz pełnych spotkań nie grał za wiele. W całym sezonie 12/13 miał ledwie 10 występów w pierwszej '11'. Ba! Tylko 4 mecze rozegrał w pełnym wymiarze czasowym, a dodatkowo poza wspomnianymi czterema bramkami, nie zdobył ich już więcej w całym sezonie.

Pocieszać mógł się zdobyciem kolejnego trofeum. Przed sezonem zagrał w spotkaniu z Legią Warszawa o Superpuchar i wyszło to całkiem fajnie. W 78. minucie Dušan Kuciak pewnie interweniował po strzale z dystansu wprowadzonego chwilę wcześniej na boisko Mateusza Cetnarskiego. Siedem minut później posłał piłkę do siatki, jednak był na spalonym i sędzia nie uznał tego trafienia. Chwilę potem po szybkim kontrataku futbolówka trafiła w pole karne do Mateusza, który trafił w wybiegającego z bramki Kuciaka.

Bramki nie zdobył, ale wykonywał kolejny rzut karny. Mecz nie rozstrzygnął się w regulaminowym czasie gry potrzebny był konkurs jedenastek do wyłonienia zwycięzcy. Mateusz strzelił karnego na 4:2, który skończył rzuty karne i dał Śląskowi Superpuchar. Gdyby przestrzelił, to kto wie, który zespół dzisiaj posiadałby to trofeum.

Warszawski zespół nie zawiódł swoich kibiców jednak w kolejnych meczach ze Śląskiem. Wprawdzie legioniści przegrali we Wrocławiu na koniec rundy jesiennej, ale w ostatniej kolejce sezonu wygrali aż 5:0. W tym meczu Cetnarski zagrał tylko pierwsze 33 minuty.

Był również pamiętny finał Pucharu Polski, który Mateusz skomentował następująco: - Nie chce się wypowiadać za całą drużynę. Graliśmy dzisiaj bardzo dobrze i w każdej formacji, w każdym detalu byliśmy lepsi od Legii. Będę to powtarzał i każdy piłkarz Legii na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że zagrał kiepskie spotkanie. Jedziemy z podniesionymi głowami do Wrocławia. Mam nadzieje, że kibice nas wspierają, będą nas wspierać, żebyśmy zajęli 3. miejsce w lidze.

I zajęli, a Mateusz dołożył do swojej kolekcji brązowy medal, wywalczony ze Śląskiem Wrocław.

Ale już od wakacji mówiło się, że Mateusz nowego kontraktu raczej nie dostanie, a ten wygasa po sezonie. Powinien więc szukać powoli nowego klubu. I rzeczywiście tak się stało, chociaż nadzieją na pewno była jeszcze runda jesienna. Gdyby spisał się nadzwyczajnie, na pewno Śląsk by go zatrzymał, a tymczasem zagrał 4 mecze w rezerwach, jeden pełny w pierwszym składzie, w sumie pojawił się w koszulce Śląska w 16 meczach. Bramki? Tylko dwie i na dodatek w drugim zespole.

No i w końcu stało się. Mateusz Cetnarski rozwiązał umowę ze Śląskiem Wrocław i opuścił zgrupowanie w Turcji by dołączyć do trenującego w Uniejowie Widzewa Łódź. Wcześniej mówiono, że może to być wypożyczenie, ale tak się nie stało. Piłkarz odstąpił od części wynagrodzenia i premii, które początkowo szacowano na ok. 400 tysięcy złotych.

Czytaj więcej o Śląsku Wrocław!

Dołącz do żywej społeczności fanów Śląska Wrocław!

Czytaj również: TRANSFERY [NA ŻYWO]


Polecamy