Wokół meczu Dolcan - Okocimski: Wybór sędziego (nie)przypadkowy?
Ci, którzy opuszczali Stadion Miejski w Ząbkach, mogli mieć skołatane nerwy i szybsze bicie serca. Nie ze względu na poziom meczu, a sędziowania. Na początku był chaos. Z niego narodziła się 1. liga. A nad całością nie panował rozjemca, który swoimi decyzjami podjudzał obie drużyny do brutalniejszej gry. I różnych epitetów pod swoim adresem.
Nieudana pogoń Okocimskiego. Dolcan dowiózł zwycięstwo do końca i został liderem
Po tym meczu można dojść do jednej konkluzji: mazowieckie powietrze nie służy Ślązakom. Skoro mówi się, że w Katowicach widzisz czym oddychasz, to tutaj – w podmiejskiej atmosferze – z dala od warszawskiego zgiełku i protestów, czuć było jedynie kiełbaski z grilla. Nie wnikam czy firmy produkującego (nie)sławnego tatara. Ot, taki ząbkowski klimat. Może jednak te kiełbaski miały w sobie to „coś”, co zamąciło w głowie Rafała Rokosza?
Pierwszoligowe miasto ma swoją specyfikę. Swoją atmosferę. Co poniektórym włącza się „anger mode” i (profilaktycznie) grubo przed meczem warto zapisać się na wizytę do lekarza. Prywatnie rzecz jasna, bo „na Fundusz” to pod koniec sezonu. Przyszłego najwcześniej. Swoiste powietrze jest też w Nowym Sączu, o czym tydzień temu przekonał się dobitnie Robert Podoliński. - Na pewno tutaj to specyfika obiektu i sektor rodzinny, który był za naszą ławką rezerwowych, to jest coś niesamowitego. Ja powiem szczerze, czegoś takiego jeszcze w 1. lidze nie widziałem. Nie przeżyłem. Za każdym razem jak jesteśmy w Nowym Sączu, nie wiem, czy to górskie, agresywne powietrze, ale to jest coś niesamowitego. Ludzie, którzy przychodzą z dziećmi... Nie wiem, czy jakieś słowo było bez wulgaryzmu dzisiaj, chyba tylko „Leszczyński”. Jeżeli faktycznie powietrze tak działa na miejscowych oraz przyjezdnych, to strach się bać. I chodzić na stadiony.
Wróćmy jednak do Ząbek. Pierwsza połowa zupełnie niezapowiadająca dalszych wydarzeń przebiegała pod dyktando gospodarzy. Trzy bramki w niecałe pół godziny i praktycznie było „pozamiatane”. „Emocje” jak u Hitchcocka pojawiły się pod koniec pierwszej odsłony, kiedy Łukasz Matuszczyk za bezmyślny faul dostał słusznie czerwoną kartkę. Idiotyczne zachowanie, bo inaczej tego nazwać nie można. Po co mu to było? Pewny wynik, za moment przerwa, a wjazd „na sankach” (dwiema wyprostowanymi nogami) w Konrada Cebulę zakrawa o kryminał. I długotrwałą kontuzją. Pomocnik Dolcanu nie zagra w Katowicach z GKS-em...
Właśnie, lekko napomknąłem o arbitrze, a ten tekst jest o nim. „Dziwnym zbiegiem okoliczności” pan Rafał Rokosz jest z... Katowic. Nie, żebym doszukiwał się teorii spiskowych (jest wielu ludzi zajmujących się tym codziennie na wyższym choć, nomen omen, wiejskim poziomie), ale coś tu nie gra. Czy decydent wyznaczający arbitrów do sędziowania bierze pod uwagę, kto z kim zagra w następnej kolejce? Może jednak losowanie jest z góry przypadkowe? Nie tak dawno w Ekstraklasie jeden z trenerów był niezadowolony (cenzura nie pozwala użyć słowa w zbliżonym stopniu określającym to, co "czuł") z pracy sędziów, za wykartkowanie jego drużyny przed następnym meczem z drużyną, z której pochodzi sędzia oraz podejmowanie takich, a nie innych decyzji. Deja vu w Ząbkach. Co prawda niższy poziom rozgrywek, ale złość nie mniejsza.
Drugie czterdzieści pięć minut, to wolna amerykanka i przegląd różnych dyscyplin sportu. Były m.in. zapasy/wrestling, koszenie przeciwnika równo z trawą, aktorskie popisy „kto efektowniej upadnie”. To z łokcia, to z bara. Jakbym oglądał – pewnie się tutaj narażę – Real Madryt vs. FC Barcelona. Chociaż w hiszpańskim klasyku jest znacznie więcej aktorstwa.
Skrót meczu Dolcan Ząbki - Okocimski Brzesko 3:2 (BRAMKI, WIDEO)
Sędzia Rokosz zupełnie nie panował nad meczem i zawodnikami. Dyktował faule w najdziwniejszych momentach/sytuacjach pokazując nie w tę stronę, w którą powinien. 90% padających tekstów padających nawet z loży VIP były mi obce. Może nie takie, jak mówił klasyk: Chodzi mi o to, aby język giętki. Powiedział wszystko, co pomyśli głowa: A czasem był jak piorun jasny, prędki (...). Fakt pierwszy: piorun rzeczywiście był, ale porażający... prostactwem. „Na trybunie są dzieci” – chciałoby się odpowiedzieć...
Z kolei najlepszym rozwiązaniem dla pracy arbitra byłaby cisza. 90 minut ciszy.
„Bohater” niniejszego tekstu bilans kartkowy "uzupełniał" przy aptekarskich przewinieniach, a te nadające się do upomnienia – puszczał. Spalone? Jak wcześniej: „tu był, tu puścimy dwa – nikt nie zauważy, może znowu gwizdnę?”. Zdecydowanie brakowało komunikacji z liniowymi. Fakt drugi: trzydziestu śpiewających kibiców potrafi zakłócić rozmowy między bocznym, a głównym stojącym od siebie kilkadziesiąt metrów (!). Rokosz nie pierwszy raz gwizdał w Ząbkach, więc powinien znać realia. PZPN dba o sędziów dając im słuchawki i mikrofony. Może bateryjka się wyczerpała? A może łączność siadła z powodu braku zasięgu (z centrum Warszawy do Ząbek jest kilkanaście kilometrów)? Prawie jak na Stadionie Narodowym – z powodu słabej łączności nie można rozegrać meczu o Superpuchar Polski, ale międzynarodowy już tak. Dziwne... bo polskie.
Dodatkowo spiker mający tendencję do mówienia „Sandencja” apelował do „Młynarzy” o kulturalny doping. Tylko jak tu normalnie kibicować widząc to, co wyczyniała śląska trójka?! Raz tylko kibice uśmiali się po tym, jak zderzył się z Szymonem Matuszkiem. Mina szybko zrzedła, gdy kilkanaście sekund później padła bramka dla Okocimskiego.
– Absolutnie, fantastyczna praca sędziów. Po raz drugi ten sam sędzia, z Kolejarzem Stróże. Błędy sędziego kosztowały nas 1:4 rok temu. Dzisiaj... [po krótkiej przerwie] gratuluję postawy panu sędziemu – powiedział po meczu Robert Podoliński. Sarkazm w tej wypowiedzi bił tak mocno, jak Najman matę (nie uwłaczając).
Trenerzy po meczu Dolcan - Okocimski [KONFERENCJA]
Pozostaje czekać na ocenę pracy śląskiego trio przez Piotra Tenczyńskiego, delegata PZPN. Biorąc pod uwagę liczbę sędziów przewidzianych na 1. ligę, można liczyć najwyżej na rozmowę na dywaniku. Chociaż i to jest mało prawdopodobne.
Kwiatki sędziowskie, wiązanki kibiców (nie tylko tych z „Młyna”). U florystki takiego bukietu nie dostaniesz, jak w niedzielne południe w Ząbkach. Niemniej oby to już się nigdy nie powtórzyło. Bo co za dużo, to niezdrowo.
Z Ząbek - Tomasz Górski / Ekstraklasa.net