Wojciech Lisowski: W 1 lidze można wygrać wszędzie
- Mamy liczną i wyrównaną kadrę. Każdy z nas w tygodniu ciężko pracuje. W teamie panuje zdrowa sportowa rywalizacja o miejsce w wyjściowej jedenastce na kolejny mecz - mówi w wywiadzie Wojciech Lisowski, obrońca Chojniczanki Chojnice.
fot. FOTO PAWEL SKRABA / POLSKAPRESS
Najpierw był gol, a po meczu ... piwko?
Nie było co świętować! Remis pozostawił w nas niedosyt. Ale było fajnie. Odwiedziła mnie rodzina i po meczu spędziliśmy miło czas.
Przy bramce zachował się pan, nomen omen, jak lisek w kurniku...
W poprzednich meczach mieliśmy problem z wykonywaniem stałych fragmentów. Trenerzy to zauważyli, więc na treningach poświęciliśmy temu elementowi więcej uwagi. Ważne okazało się ustawienie moje i kolegów. Gdy piłka, w wyniku pojedynku Michała Markowskiego i rywala, opadła na murawę znalazłem się w odpowiednim czasie i miejscu.
I uderzył pan... lewą nogą. Instynktownie?
Rzeczywiście, to nie była nominalna noga. Ale w takich sytuacjach nie ma czasu na rozmyślanie, którą z nóg uderzyć. Kopnąłem sytuacyjnie w kierunku bramki; trochę szczęśliwie, bo futbolówka poszybowała między nogami bramkarza. Kto będzie, zresztą, pamiętał takie szczegóły...? Liczy się to, co jest "w sieci".
Wojciech Lisowski odżył sportowo w Chojnicach?
Na pewno czuję się w tym otoczeniu dobrze. Otrzymałem szansę regularnej gry, mam możliwość podnosić swoje umiejętności. Dla piłkarza nie ma nic ważniejszego od gry.
Trener Mariusz Pawlak rozpoczynana teraz odczytywanie składu od nazwiska: Lisowski?
Bez przesady! Mamy liczną i wyrównaną kadrę. Każdy z nas w tygodniu ciężko pracuje. W teamie panuje zdrowa sportowa rywalizacja o miejsce w wyjściowej jedenastce na kolejny mecz. Ale, spokojnie - nie kopiemy się po nogach. Z mojej perspektywy wydaje się, że dla trenera nie ma nic lepszego, jak ból głowy z powodu takiej rywalizacji.
Cofnijmy się w czasie. W Gliwicach i Szczecinie panu jakoś nie wyszło?
To nie był dla mnie specjalnie udany okres pod względem zdrowotnym. Nękały mnie, jedna po drugiej, kontuzje. Trochę to trwało nim wróciłem do treningów i podjąłem walkę o miejsce w składzie. W Pogoni Szczecin dla odmiany miałem poważny problem z Achillesem. Gdy po wyleczeniu kontuzji wróciłem, skład był już zamknięty. Z moim menedżerem i dyrektorem sportowym klubu doszliśmy do wniosku, że jestem jeszcze młodym zawodnikiem, na swój sposób ambitnym, powinienem znaleźć klub, w którym mógłbym regularnie grać.
No i pan gra, ale razem z kolegami pokazujecie, jak to ostatnio zauważył trener, dwie twarze...
Rzeczywiście, można odnieść takie wrażenie. Ale wiele czynników o tym decyduje; choćby dyspozycja dnia. W Grudziądzu zagraliśmy dwie dobre połowy i jestem przekonany, że wkrótce wskoczymy na ten poziom. Pokażemy jakość i skuteczność. Jedna wygrana z pewnością odblokowałaby nas. Dała nadzieję na serię zwycięstw.