menu

Włodarczyk: Będzie lament, jak Polska na Euro nie wyjdzie z grupy

28 grudnia 2011, 22:05 | Piotr Wiśniewski/Dziennik Bałtycki

O swojej karierze, szkoleniowcach, Trójmieście i grze w drugiej lidze opowiada nam piłkarz Bałtyku Gdynia, a kiedyś m.in. Legii Warszawa czy Auxerre, Piotr Włodarczyk.

Włodarczyk grał też w Grecji, gdzie jak widać na jego koncie na Naszej Klasie bawił się świetnie
fot. Nasza-klasa.pl
Piotr Włodarczyk w barwach Bałtyku
fot. Tomasz Bołt/Polskapresse
Piotr Włodarczyk najgorzej wspomina okres gry w Zagłębiu Lubin
fot. Janusz Wójtowicz
1 / 3

Zagłosuj w plebiscycie na najlepszą jedenastkę rundy jesiennej w Ekstraklasie i 1. lidze!

W 122 meczach w barwach Legii Warszawa zdobył Pan 42 bramki. Skąd więc słynny piłkarski pseudonim...
Nędza? (śmiech). Wymyślił go trener Lenczyk, gdy grałem w Ruchu. Pewnego dnia stawiłem się na zbiórce z ponad 40-stopniową temperaturą. Akurat wyjeżdżaliśmy na mecz do Łodzi. Gdy mnie trener zobaczył, to powiedział, że wyglądam jak nędza. I tak już się przyjęło.

Który okres w Legii wspomina Pan najmilej?
Moje trzecie podejście do Legii było najlepsze. Wtedy grałem najwięcej. Gdy pierwszy raz pojawiłem się w warszawskim klubie, to miałem 19 lat, a w ataku grali reprezentanci Polski: Czarek Kucharski, Marcin Mięciel, Sylwek Czereszewski. Później dołączył Kenneth Zeigbo. Ciężko było się przebić.

Cztery występy w reprezentacji Polski i dwie bramki. Jest niedosyt?
I to spory. Myślę, że o moich losach przesądziła czerwona kartka, którą dostałem w Irlandii Północnej. To był według mnie ten moment przełomowy. Przyznam, że głupio się zachowałem. Tej kartki mogłem uniknąć. To moja jedyna "czerwień" w karierze.

Grał Pan w kadrze z Maciejem Żurawskim, Tomaszem Hajto czy Michałem Żewłakowem...
Wywalczyliśmy awans na mistrzostwa świata. Uważam, że w ostatnim 10-leciu z naszą reprezentacją nie było tak źle. Udział w dwóch mundialach i mistrzostwach Europy. O sile kadry stanowili praktycznie ci sami zawodnicy. To jest wymowne.

Pańskie losy układały się różnie.
Najgorszy okres przeżyłem w Zagłębiu Lubin. Ruch wspominam dobrze. Zdecydowałem się na wypożyczenie do Chorzowa, aby móc więcej grać. Taki był warunek ówczesnego trenera reprezentacji młodzieżowej, Pawła Janasa. Aby myśleć o powołaniu, nie mogłem zadowolić się grą "ogonów" w meczach. W Ruchu poznałem trenera Oresta Lenczyka. Po końcu wypożyczenia Niebiescy chcieli mnie zatrzymać na dłużej, ale veto postawiła Legia. Musiałem wracać do Warszawy. Nie szło mi tam i pojawiła się oferta kupna z Chorzowa. Następnie wylądowałem w Śląsku. Byłem również we Francji.

W Auxerre zbytnio się Pan nie nagrał [7 występów - przyp. red.]. Warto było wyjeżdżać?
Tak. Trochę za szybko jednak wróciłem do Polski. Auxerre szło bardzo dobrze w lidze. Zajęliśmy trzecie miejsce i awansowaliśmy do Ligi Mistrzów. Trenerem był słynny Guy Roux, który nie przepadał za zmianami. Miałem konkurencję w osobie Djibrila Cisse, ówczesnego króla strzelców ligi francuskiej. Ja grałem, gdy trzeba było gonić wynik.

Guy Roux, Orest Lenczyk, Paweł Janas. Od którego nauczył się Pan najwięcej?
Trenera Lenczyka pamiętam sprzed siedmiu lat...

Był znany z twardej ręki?
Oprócz tego potrafi także rozmawiać z zawodnikami. Nie ukrywam, że pozostanie w mojej pamięci na długo. Gdy trzeba było, to krzyknął. Nie uważam, że treningi z nim należą do katorżniczych. Są urozmaicone.

A trener Paweł Janas?
Akurat z nim miałem styczność tylko w reprezentacji. Nie wiem, jak prowadzi klub. Trener Janas potrafi sobie zjednoczyć drużynę. Poza tym jest szkoleniowcem z wieloma sukcesami. Przecież on jako pierwszy wprowadził polski klub do Ligi Mistrzów.

Sprawdzi się w pogrążonej w sportowym kryzysie Lechii?
Myślę, że jest w stanie wydobyć gdańszczan z dolnych rejonów tabeli. Za czasów Tomasza Kafarskiego gdański zespół grał bardzo dobrze. Ta runda jednak nie układa się po ich myśli. Skończył się tam olej w smarach, stąd słabsza postawa. Skończyła się chemia między szkoleniowcem a zawodnikami. Lechia to nie była ta drużyna z poprzednich rund. Europejskie puchary był tuż-tuż, tymczasem teraz czeka gdańszczan walka o utrzymanie. Poza tym mają ciężki terminarz na wiosnę. Trener Janas jest na tyle doświadczony, że powinien sobie poradzić. Ma trochę czasu, przed nim zgrupowania, znajdzie więc odpowiednią receptę. Lechia na pewno się utrzyma.

A Arka? Awansuje do ekstraklasy?
W tym roku nie. Błędem w Arce było całkowite "przewietrzenie" składu. Co innego wymiana kilku ogniw. Wówczas Arka byłaby w czubie tabeli. Pogoń jest raczej poza zasięgiem. Zawisza? Na niego bym nie stawiał.

Pozytywnym zjawiskiem w Arce jest praca z młodzieżą.
Petr Nemec stawia w Gdyni na młodych zawodników. Znam tego trenera z czasów gry w Śląsku Wrocław. Był tam asystentem, a potem pracował w Widzewie. Jedno jest pewne. Na wiosnę Arka będzie grać bardzo dobrze. Owszem, treningi u Nemca nie należą do łatwych, ale potem dyspozycja fizyczna piłkarza jest na bardzo wysokim poziomie. To będzie atut gdynian. Ale te 8 punktów straty... No nie wiem. Ciężko odrobić taką stratę.

Przed sezonem była oferta z Arki?
Oferta nie. Były rozmowy. Takie luźne rozmowy, bo nie doszliśmy nawet do kwestii finansowych.

Wylądował Pan w Bałtyku. Dla piłkarza z takim CV gra w II lidze to krok w tył, odcinanie kuponów?
(chwila zastanowienia)... Gdybym otrzymał ofertę gry spoza Gdyni, to nie skorzystałbym z niej. W Gdyni się osiedliłem, tutaj buduję swój dom, w innym klubie II ligi nie zagrałbym. Kilka osób namówiło mnie do gry w Bałtyku. Chcieli, abym im pomógł. Jednak na początku sezonu plany były inne. Za cel postawiono nam awans. Życie okazało się jednak inne. Podjąłem się wyzwania i zamierzam do końca pociągnąć ten wózek.

Trójmiasto przypadło Panu do gustu?
Tak się składa, że przyjeżdżałem tutaj co rok. A od dwóch lat przymierzałem się do osiedlenia w Trójmieście. Wiedziałem, że tu zamieszkam.

Bałtyk gra bardzo słabo. Z czego to wynika?
Zostaliśmy mistrzami remisów (śmiech). Te mecze, które tak niefortunnie u siebie remisowaliśmy, powinniśmy wygrać. Coś na nas ciążyło. Może zespół przerosły oczekiwania?

Organizacyjnie Bałtyk może sprostać wymogom I ligi?
Wiadomo, że w Trójmieście są dwa silne ośrodki piłkarskie. Gdynia tak bardzo nie wspiera Bałtyku, jak Arkę. Jednak nie mi w to wnikać. W Gdańsku sprawa jest wiadoma. Tam wszystkie środki przeznaczane są na Lechię. Prezydent Adamowicz bardzo promuje gdański klub. My jesteśmy z boku. Może sytuacja zmieniłaby się, gdybyśmy awansowali do I ligi.

Co po zakończeniu kariery?
Chcę pozostać przy piłce. Tyle lat w niej siedzę, że zdążyłem nią przesiąknąć. Ciężko będzie rano wstać i nie iść na trening.

Po losowaniu grup Euro 2012 w Polsce zapanowała euforia. Podziela ją Pan?
Awans Polski wcale nie jest taki pewny, jak się wielu wydaje. Zestawienie tej grupy może być dla nas bardzo mylące. Nie daj Boże nie wyjdziemy z grupy, to wówczas dopiero pojawi się lament. Ale nie są to rywale z najwyższej półki. To nie są Włosi, Portugalczycy czy Hiszpanie. Rosja, Czechy i Grecja to jedne ze słabszych drużyn w stawcie finalistów, ale i tak lepsze od nas.

Do Euro coraz mniej czasu. Polska jeszcze zaskoczy?
Mamy całkiem sporo ciekawych zawodników. Bramkarze, wiadomo, czołówka europejska. Na którego byśmy nie postawili, to i tak będzie dobrze. Z przodu Lewandowski, Błaszczykowski. W drugiej linii również nie jest źle. Jest w kim wybierać z defensywnych pomocników. Problem stanowią stoperzy. Szkoda, że trener Smuda skreślił Michała Żewłakowa. Uważam, że zbyt pochopnie pozbył się go z reprezentacji.

Selekcja jest już zakończona?
Tak. Raczej na każdą pozycję trener Smuda ma dwóch kandydatów do gry. Dla mnie dziwne by było, gdyby Śląsk zdobył mistrzostwo, a nikt z kadry wrocławian nie znajdzie się w kadrze na Euro 2012. Drzwi do kadry nie są zamknięte na trzy spusty. Zapasowa furtka wciąż pozostaje otwarta.

Kto zostanie mistrzem Polski?
Śląsk albo Legia. Dlaczego? Bo najlepiej grają w piłkę. Legia ma fajną mieszankę. Doświadczeni piłkarze plus zdolne młode wilczki. Śląsk ma bardzo wyrównany skład.

Kto wygra mistrzostwa Europy w 2012?
Hiszpania. No może jeszcze liczą się Holandia plus Niemcy.