Wisła wystrzelała się z Podbeskidziem. Tym razem tylko bezbramkowy remis z Koroną (RELACJA, ZDJĘCIA)
W pierwszym meczu 10. kolejki Ekstraklasy bramki nie padły. Wisła Kraków, która w poprzednim spotkaniu strzeliła sześć goli, tym razem nie znalazła sposobu na choćby jedno trafienie w pojedynku Koroną Kielce.
Oto nowa odsłona legendy. Zmodernizowane Porsche 911
- A może by tak zostawić trochę goli na Koronę? - mogli zastanawiać się kibice, gdy w ubiegłej kolejce Wisła strzelała kolejne bramki Podbeskidziu Bielsko-Biała. Kielczanie to podobne rejony ligowej tabeli, a jednak gdy na Reymonta przyjechali piłkarze Marcina Brosza, mecz ułożył się kompletnie inaczej. Zdawało się, że mimo kiepskiej aury piłkarze narzucą sobie iście zawałowe tempo. W pierwszej minucie Paweł Brożek wtargnął w pole karne Korony, a pod drugą bramką szarżował Airam López Cabrera. Na nieszczęście dla widowiska, wrzutkę wiślaka złapał Zbigniew Małkowski, a strzał Hiszpana nogą odbił Radosław Cierzniak.
Fani mieli prawo również pytać, czy forma Pawła Brożka wróciła na stałe, czy też może cztery bramki w ostatnich dwóch spotkaniach wcale nie zwiastują lepszych czasow. W piątek wiślak nie tylko pudłował, ale i źle podawał kolegom pod bramką rywala. Oprócz niego mylił się także Rafał Boguski. W 20. minucie strzelił w poprzeczkę, a akrobatyczną dobitkę Wilde-Donalda Guerriera zablokowali obrońcy Korony. Mało szczęścia mieli również sami goście. Na najgroźniejszy strzał oprócz Cabrery zdobył się tylko Aleksandrs Fertovs. Łotysz tylko się przyglądał, jak bramkarz Wisły w efektownym stylu odbija piłkę na rzut rożny. Pierwsza połowa zakończyłaby się bez większych kontrowersji, gdyby nie kilka dyskusyjnych decyzji sędziego Daniela Stefańskiego. Żadna z nich nie wpłynęła na wynik, lecz arbitra i tak żegnały przeciągłe gwizdy krakowskiej publiczności.
Później Wisła zaczęła przypominać Wisłę, a Korona upodabniać się do Podbeskidzia z pamiętnego meczu "Białej Gwiazdy" w Bielsku-Białej. Minimalny spalony powstrzymał Brożka od pojedynku z Małkowskim, po chwili bramkarz Korony wypuścił z rąk dośrodkowanie Krzysztofa Mączyńskiego. Dopadł do niej Brożek, jednak golkipera wyręczyli obrońcy i po godzinie gry nadal brakowało bramek. Kombinacyjna gra długo nie przynosiła efektu, na dodatek na kwadrans przed końcem Kamil Sylwestrzak główkował minimalnie obok bramki Cierzniaka.
Kibice domagali się zwycięstwa trochę w swoim imieniu, a trochę dla Kazimierza Moskala. Klub dementuje, że rozważa zwolnienie szkoleniowca, chociaż jeszcze niedawno jego posada wisiała na włosku. Przed meczem Moskal postawił na Macieja Sadloka kosztem Richarda Guzmicsa, ale nie ta zmiana mogła wpłynąć na losy meczu. Pod koniec spotkania na boisko wszedł młodziutki Grzegorz Marszalik i szybko padł ofiarą wślizgu Vladislavsa Gabovsa. Sędzia namyślał się bardzo krótko - pokazał Łotyszowi drugą żółtą i czerwoną kartkę, ale Wisła nawet w przewadze skończyła mecz bez gola. Nawet, gdy po interwencji Małkowskiego w polu karnym runął Marszalik, a arbiter nie zdecydował się podyktować rzutu karnego dla gospodarzy. Maciej Jankowski zdążył jeszcze strzelić w poprzeczkę, defensywa Korony wybić dobitkę z linii bramkowej i można było kończyć spotkanie. Bezbramkowy remis to gorsze wieści dla samego szkoleniowca "Białej Gwiazdy", bo przynajmniej do jutra Wisła zostanie na piątym miejscu w tabeli.
W piątek krakowianie przyciągnęli na stadion niewiele ponad dziesięć tysięcy widzów, co stanowi najgorszy wynik na stadionie Wisły od pierwszej kolejki, gdy gospodarze grali z Górnikiem Zabrze. Sporo fanów mogła przepłoszyć fatalna pogoda, lecz ci, którzy na meczu się pojawili, zaprotestowali przeciwko imigrantom. Nie zabrakło też transparentu "stop islamizacji Polski". Można żartować, że gdyby spotkanie oglądali kibice z Kielc, zapewne wymyśliliby hasło "stop Cabreryzacji Korony". To Hiszpan może posłużyć za przykład nieudolności letnich nabytków z zagranicy, chociaż kolejne słabe spotkanie zaliczył również Gabovs. Po powrocie do Krakowa nie zachwycił zmiennik Tomasz Zając, który latem w mało przyjemnych okolicznościach żegnał się z Wisłą. Co by nie mówić o postawie Korony, podział punktów w Krakowie i tak przedłuża jej serię bez porażki poza własnym stadionem.