Piłkarze drugoligowej Wisły Puławy przegrali ze Zniczem w Pruszkowie
Wisła Puławy przegrała drugi mecz z rzędu. W piątek, w spotkaniu 28. kolejki drugiej ligi, biało-niebiescy ulegli w Pruszkowie Zniczowi 0:3. Goście wszystkie bramki stracili po zmianie stron.
fot. KS Wisła Puławy
Znicz Pruszków – Wisła Puławy 3:0 (0:0)
Bramki: Kubicki 55, Kinast 90, Stryjewski 90
Znicz: Kalinowski – Klepczarek, Wasielewski, Rybak. Długołęcki, Machalski (67 Faliszewski), Czarnowski, Smoliński (87 Kinast), Małachowski, Tarnowski, Kubicki (77 Stryjewski)
Wisła: Madejski – Sedlewski, Poznański, Żemło (60 Smektała), Pielach, Litwiniuk, Kobiałka (53 Ploj), Patejuk (69 Zmorzyński), Zulciak, Popiołek, Hirsz
Żółte kartki: Kubicki, Małachowski, Klepczarek – Popiołek, Poznański, Żemło, Sedlewski
Czerwona kartka: Pielach 79 za drugą żółtą kartkę
Sędziował: Marcin Bielawski z Katowic
Obydwie drużyny jeszcze w poprzednim sezonie występowały w Nice I lidze, ale zostały zdegradowane. Teraz walczą o to, żeby uniknąć drugiego spadku z rzędu. Przed bezpośrednim starciem w lepszej sytuacji był Znicz, który zajmował w tabeli dwunastą pozycję z 32 punktami na koncie. Puławianie (w piątek na boisku nie mogli się pojawić kontuzjowany Arkadiusz Maksymiuk i pauzujący za żółte kartki Bartosz Sulkowski) byli na czternastym, ostatnim bezpiecznym miejscu z 30 pkt. Podopieczni Bohdana Bławackiego mieli jednak o jeden mecz rozegrany mniej od zespołu z Mazowsza.
Początek spotkania to wzajemne badanie sił. Walka toczyła się głównie w środku pola. Żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć sobie sytuacji do zmiany wyniku. W 11. minucie na uderzenie zdecydował się Marcin Smoliński, ale skończyło się na strachu, ponieważ piłka odbiła się od nóg obrońców Wisły i wyszła poza boisko. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzelał Piotr Klepczarek, lecz dobrze interweniował Sebastian Madejski.
Wisła pierwszy strzał na bramkę gospodarzy oddała w 21. min, ale Niklas Zulciak nie zdołał pokonać Dominika Kalinowskiego.
Na kolejną sytuację godną odnotowania trzeba było dziesięć minut, a przeprowadzili ją przyjezdni. Piłka po uderzeniu Roberta Hisza poszybowała nad poprzeczką. Następnie golkipera Znicza próbowali zaskoczyć Mateusz Pielach i Michał Kobiałka, ale bez pożądanego skutku.
W 43. min. powinno być 0:1. Strzelał Zulciak, ale jeden z zawodników Znicza wybił piłkę z linii bramkowej. Na przerwę obydwie ekipy schodziły przy stanie 0:0.
Po zmianie stron pierwsi zaatakowali miejscowi. W 50. min. strzelał Mateusz Długołęcki, ale Madejski odbił piłkę.
Kilka chwil później Znicz objął prowadzenie. Po dośrodkowaniu Pawła Tarnowskiego z bliska futbolówkę do siatki posłał Patryk Kubicki.
Goście rzucili się do ataków, ale miejscowi dzielnie się bronili. Ale swoje szanse miał też Znicz.
Od 79. min. puławianie musieli grać w osłabieniu. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został kapitan zespołu, Pielach.
W 82. min. Wisła mogła wyrównać, jednak Hirsz "główkował" obok słupka, a za chwilę strzał Zulciaka też był minimalnie niecelny.
Niestety w doliczonym czasie gry ekipa z Pruszkowa strzeliła drugiego gola za sprawą Mateusza Kinasta. Zawodnik, który na murawie pojawił się kilkadziesiąt sekund wcześniej, dobił wcześniejsze uderzenie Bartłomieja Faliszewskiego.
Znicz jeszcze podwyższył wynik. Madejski sfaulował w polu karnym Kinasta, ale piłkę po "jedenastce" Tarnowskiego odbił bramkarz Wisły, lecz zimną krew zachował Mateusz Stryjewski, ustalając końcowy wynik spotkania.
Wiślacy nie mają za dużo odpoczynku. Już w poniedziałek udadzą się na daleki wyjazd do Koszalina, gdzie dzień później (godzina 16) w zaległym spotkaniu zmierzą się z także walczącą o utrzymanie, Gwardią. Koszalinianie dzisiaj przegrali przed własną publicznością z ROW Rybnik 1:4 i zajmują ostatnie miejsce w tabeli.
ZOBACZ TEŻ: