Wisła pozbawiła Górnika szans na europejskie puchary
Ten mecz był idealnym podsumowaniem fatalnej rundy piłkarzy Adama Nawałki. Tylko w pierwszym kwadransie zagrali na niezłym poziomie, ale potem nie potrafili odwrócić losów spotkania. Jedyną bramkę w tym słabym spotkaniu zdobył Michał Chrapek po ładnym uderzeniu z dystansu. Górnik to największe rozczarowanie rundy wiosennej w Ekstraklasie, a Wisła poprawiła humory swoim kibicom na zakończenie rozgrywek.
Spotkanie rozpoczęli podopieczni Adama Nawałki, którzy po popełnieniu kilku prostych błędów na samym początku meczu przebudzili się i przystąpili do groźnych ataków na bramkę Wisły. Najpierw groźnie strzelał Kwiek po sprytnie rozegranym rzucie rożnym przez Mączyńskiego, ale został zablokowany. Potem Zachara nie trafił w bramkę z ostrego kąta, uderzając głową. Optyczną przewagę uzyskali jednak od pierwszej minuty gospodarze. Zabrzanie mieli pomysł na rozgrywanie akcji, ale niweczyły je proste błędy. Wisła w pierwszym kwadransie starała się kontratakować, ale linia defensywna gospodarzy zdawała się być skoncentrowana i nie dopuszczała do zagrożenia pod bramką Skorupskiego. Tempo meczu w pierwszych minutach było niezłe, ale z biegiem czasu słabło. Górnik zaczął tracić impet i gra zaczęła toczyć się w środku pola.
Impas przerwał Michał Chrapek, który w 21. minucie zdecydował się na strzał z około dwudziestu metrów i trafił do siatki Górnika idealnie przy prawym słupku. Golkiper gospodarzy był bez szans na obronę tego uderzenia i od tego momentu Wisła prowadziła w Zabrzu 1:0. Szybko starał się odpowiedzieć Górnik, a konkretnie Kwiek, który uderzał ze znacznej odległości z rzutu wolnego, jednak nie trafił w bramkę. Irytacja wśród kibiców zaczęła rosnąć w szybkim tempie. Szybko na trybunach pojawiła się atmosfera zniecierpliwienia. Zaczęły się pojawiać okrzyki: „Gdzie te puchary, Jankowski (prezes Górnika), gdzie te puchary?”. Tymczasem od zdobytej przez gości bramki minęło dziesięć minut i nic w tym czasie ciekawego nie miało miejsca na boisku przy ulicy Roosevelta.
Podopieczni Adama Nawałki częściej atakowali prawą stroną boiska, gdzie aktywny był zmieniający się stronami z Nakoulmą Bonin, ale nie potrafili wykreować sobie dogodnej sytuacji do doprowadzenia do remisu. Zagrożenie pod bramką Miśkiewicza stanowiły tylko hurtowo bite rzuty rożne. Atak pozycyjny gospodarzy kończył się zazwyczaj przed polem karnym Wisły. Co więcej, ekipa Tomasza Kulawika po udanych przechwytach zaczęła groźnie kontratakować. Do akcji ofensywnych Górnika włączał się nawet Adam Danch, ale brakowało strzałów na bramkę w wykonaniu gospodarzy. Ich gra wyglądała z minuty na minutę coraz gorzej, co podsumowały gwizdy żegnające schodzących do szatni piłkarzy z Zabrza. Do przerwy Wisła prowadziła 1:0.
Pojedynek drużyn Adama Nawałki i Tomasza Kulawika zgromadził na trybunach wiele znanych postaci. Spotkanie oglądali między innymi Konrad Gołoś, Łukasz Piszczek i Arkadiusz Milik. Na stadionie pojawił się również Czesław Mozil, zdeklarowany kibic zabrzańskiego Górnika. Nie da się jednak ukryć, że był świadkiem słabego meczu w pierwszej połowie. Sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo, a momentami bezradność gospodarzy w ataku pozycyjnym mogła irytować. Jedynym godnym uwagi wydarzeniem była bramka Michała Chrapka zdobyta po ładnym uderzeniu z dystansu. Oprócz tego jednak Wisła nie zachwycała.
Druga połowa rozpoczęła się w takim samym stylu, jak zakończyła się pierwsza odsłona tego spotkania, czyli bez błysku. W pierwszych minutach na boisku nie działo się nic ciekawego, strata goniła stratę, zarówno z jednej strony, jak i drugiej. Na krótko przebudził się Nakoulma, który przeprowadził rajd z piłką przy nodze od połowy boiska, ale dośrodkowanie Kwieka padło łupem Miśkiewicza. Druga akcja reprezentanta Burkina Faso skończyła się już jego celnym uderzeniem zza szesnastki, ale bramkarz Wisły wybił piłkę na rzut rożny, po którym udanie piąstkował. Dopiero w 57 minucie na boisku pojawił się Olkowski, który zmienił słabego w tym meczu Bonina, ale i on nie odmienił gry swojej drużyny. Z drugiej strony niezły rajd przeprowadził Małecki, który zakończył się rzutem rożnym dla gości, po którym niecelnie głową uderzał Genkow. Pierwszy kwadrans drugiej połowy tego meczu powinno się pominąć milczeniem.
Po fatalnie wykonanym rzucie rożnym przez zawodnika Górnika kontratak przeprowadziła Wisła, w którego efekcie niecelnie uderzał Boguski. Pomimo wielu nieudanych zagrań Nakoulma pozostawał najbardziej aktywnym zawodnikiem gospodarzy, ale jego drużyna nie odnosiła wymiernych korzyści z jego rajdów kończonych nierzadko słabymi dośrodkowaniami. Po rzucie rożnym dla Wisły uderzał głową Chrapek i przelobował Skorupskiego, ale piłka odbiła się od poprzeczki i obrońcy Górnika zażegnali niebezpieczeństwo pod własną bramką. W 72. minucie faulowany przed polem karnym Wisły był Kwiek. Zanim piłkarze Górnika wykonali rzut wolny, w murze doszło do przepychanek i chwilę trwało, zanim sędzia pozwolił wykonać stały fragment gry. Z osiemnastu metrów technicznie nad murem uderzał Gancarczyk, ale piłka przeszła nad poprzeczką. W odpowiedzi Wisła przeprowadziła składną akcję, ale po dośrodkowaniu Genkowa dobrą interwencją popisał się Danch.
Górnicy starali się atakować, ale wszystkie akcje przerywali albo defensorzy Wisły, albo w ostateczności interweniował Miśkiewicz. Wciąż brakowało jednak celnych strzałów. Po błędzie w rozegraniu Przybylskiego goście ruszyli z kontrą, którą zakończył strzałem w słupek Genkow. Dobrze dogrywał mu z prawej strony Sarki, jednak zawodnicy z Krakowa nie podwyższyli rezultatu. Gdyby znana podwórkowa zasada „trzy rogi = karny” obowiązywała, być może gospodarze nie mieliby problemów z wygraniem tego meczu, ale po stałych fragmentach Zabrzanie również nie potrafili zaskoczyć Miśkiewicza. Słabo w mecz wprowadził się Jeleń, a zawodnikom Nawałki zaczęło brakować wiary w możliwość zmiany rezultatu. Ich ciągłe próby ataków nie były przekonujące i nawet najzagorzalsi fani czternastokrotnego mistrza Polski musieli przyjąć do wiadomości, ze Górnik tego meczu nie wygra. W 88 minucie z szesnastu metrów uderzał Przybylski, ale nie trafilł w bramkę, a do tego uderzył za słabo, aby zaskoczyć Miśkiewicza. W doliczonym czasie gry strzelał jeszcze z dystansu Olkowski, ale wprost w ręce bramkarza Wisły.
Z zamieszania w polu karnym Wisły obronną ręką wyszedł golkiper gości i Marcin Borski zakończył to spotkanie, o którym na pewno nie można powiedzieć, że było porywające i emocjonujące.
Wkrótce zdjęcia i komentarze wideo ze spotkania!
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida