Wisła poszukuje napastnika od zaraz. Czy jest szansa na powrót Pawła Brożka?
"Biała Gwiazda" potrzebuje skutecznego snajpera i to natychmiast. W przeciwnym razie problem, z którym Wisła zmagała się już w poprzednim sezonie, czyli fatalna skuteczność, będzie się tylko pogłębiał.
fot. Ryszard Kotowski
Ekstraklasa piłkarska: remis Cracovii w sparingu [ZDJĘCIA]
W tej chwili sytuacja wygląda w ten sposób, że w kadrze jest Rafał Boguski, który nie jest nawet klasycznym napastnikiem. Wkrótce umowę powinien podpisać Jose Romo, ale Wenezuelczyk to raczej melodia przyszłości. Potrzebny jest zatem jeszcze jeden transfer, który rozwiąże kluczowy w tym momencie dla Wisły problem.
Słaby w wykonaniu drużyny sparing z Ruchem miał ten plus, że przekonał ponoć właściciela Wisły, Bogusława Cupiała, do tego, że sprowadzenie napastnika jest w tym momencie koniecznością. Nie jest też tak, że Wisła teraz będzie szukała na szybko kandydatów. Tacy są już wyselekcjonowani, trzeba tylko podjąć decyzję i wydać pieniądze.
Z naszych informacji wynika, że kandydatami do gry w ataku Wisły są zawodnicy z ligi portugalskiej oraz Węgier. Nie ma natomiast w tym momencie przekonania przy ul. Reymonta do zatrudnienia Pawła Brożka, który ciągle pozostaje bez klubu. To akurat może dziwić, bo wydaje się najprostszym i najbardziej naturalnym rozwiązaniem. Przekonani są o tym zresztą sami zawodnicy Wisły.
Arkadiusz Głowacki, zapytany czy powrót Brożka na ul. Reymonta to dobry pomysł, stwierdził: - Wydaje się, że to byłby jak najbardziej dobry pomysł. Zawodnicy, których przygoda nie do końca udała się w innym klubie, często mają podrażnioną ambicję i czasem warto to wykorzystać.
W Wiśle raczej jednak po Pawła Brożka nie sięgną, bo przy ul. Reymonta jest jakaś dziwna awersja do tego zawodnika, który strzelił przecież dla "Białej Gwiazdy" 110 bramek i który chętnie znów zagrałby w Wiśle.
Spodziewać się zatem trzeba innych rozwiązań, choć nie ma nawet co marzyć, że nowego napastnika zobaczymy już w piątek w meczu z Górnikiem Zabrze. W tym spotkaniu w ataku powinien wystąpić Rafał Boguski, na którego w Wiśle muszą dmuchać i chuchać, bo dopóki Romo nie podpisze kontraktu, a klub nie sprowadzi jeszcze jednego snajpera, właśnie "Boguś" pozostaje jedyną poważną opcją dla Franciszka Smudy. Eksperyment z ustawieniem w pierwszej linii Emmanuela Sarkiego w sobotę zupełnie bowiem nie wypalił. Nigeryjczyk kompletnie nie wiedział, jak się zachowywać w roli wysuniętego napastnika i dla wszystkich lepiej będzie, jeśli pozostanie na swojej nominalnej pozycji, bocznej pomocy.
Na szczęście nieobecność Boguskiego w meczu z Ruchem nie oznacza, że ma on poważne problemy zdrowotne. - Rafał naciągnął mięsień i dlatego chcieliśmy go oszczędzić - mówił w sobotę Smuda, dodając, że od poniedziałku "Boguś" będzie do jego dyspozycji.