Wisła Płock spokojnie wygrała w Nowym Sączu i oddaliła się od Termaliki
Nafciarze pewnie zwyciężyli z Sandecją w Nowym Sączu i wykorzystali tym samym wczorajsze potknięcie Termaliki. Podopieczni Marcina Kaczmarka imponują konsekwentną grą na wiosnę.
fot. Albert Szczerba/Polskapresse
Przed rozpoczęciem spotkania było jasne, że obydwa zespoły nie wystąpią w niedzielnym pojedynku w swoich najmocniejszych składach. Ekipa Sandecji musiała radzić sobie bez Macieja Bębenka, Armanda Elli-Kena, Mateja Nathera i Szymona Kuźmy, których od pierwszych minut zastępowali Marcin Makuch, Sebastian Szczepański i Bartosz Sobotka, zaś na ławce pojawił się były gracz zespołu gości, Kamil Hempel. "Nafciarze" walczyli natomiast bez podstawowego defensora, Cezarego Stefańczyka, którego na placu boju zastąpił Patryk Stępiński. O bramki w drużynie gospodarzy zadbać mieli Bartłomiej Dudzic wraz z Fabianem Fałowskim, zaś wśród gości z Płocka, katem miał być Marcin Krzywicki. Warto podkreślić, iż Dudzic i Krzywicki w swojej piłkarskiej przeszłości byli graczami Cracovii.
O pierwszych kilkunastu minutach można powiedzieć, że w bokserskim stylu obydwa zespoły poszły na ostrą wymianę ciosów. Kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku Tomasza Wajdy, szczęścia spróbował Marcin Makuch, który przeprowadził rajd przez kilkanaście metrów, po czym w polu karnym spróbował strzału z niemal zerowego konta, który zakończył się na słupku. Nie trzeba było kilku minut, by na tę okazję odpowiedział zespół Wisły, a konkretnie Dimitar Iliev, uderzając głową futbolówkę dośrodkowaną przez Krzysztofa Janusa, jednak i tym razem bramki się nie doczekaliśmy, bowiem Łukasz Radliński popisał się spektakularną interwencją. Jak na dobry pojedynek przystało, po 180 sekundach od okazji płocczan, gospodarze zmusili przyjezdnych do powrotu do defensywy. Wtedy to Sobotka po holowaniu piłki przez kilkadziesiąt metrów, oddał ją do Fabiana Fałowskiego, który huknął zza pola karnego w kierunku lewego okienka, ale Kiełpin uratował ofiarną interwencją wynik.
Aż do 25. minuty, swojego szczęścia nadal próbowali podopieczni Dariusza Wójtowicza, ale zarówno akcja Fałowski - Dudzic, kiedy to ten drugi nie sięgnął do dobrze zagrywanej piłki, jak i uderzenie Szufryna po rzucie rożnym w 25. minucie nie przyniosło oczekiwanego skutku. Stare futbolowe porzekadło mówi, że niewykorzystane okazje się mszczą, czego można było doświadczyć w 28. minucie. Iliev przyjął piłkę na prawym skrzydle, po czym dośrodkował ją w pole karne gospodarzy niemal pod nogi dobrze ustawionego Darmochwała, który wykorzystał skrzętnie zamieszanie wśród formacji obronnej sądeczan i bez najmniejszego trudu wpakował futbolówkę do siatki. Od tego momentu trwała jeszcze twardsza walka obu drużyn. Szansę na wyrównanie, po otrzymaniu piłki na dobieg od Dawida Szufryna zmarnował ponownie Dudzic, zaś "Nafciarze" wciąż starali się upokorzyć rywala z Małopolski, ale strzały Krzywickiego i Darmochwała nie znalazły drogi do siatki bramki, strzeżonej przez Radlińskiego.
Druga połowa okazała się być pełną emocji i walki w środku pola. Płocczanie próbowali bezradnie podwyższyć rezultat spotkania, zaś Sandecja liczyła na okazję na wyrównanie. Tylko w ciągu tych 45 minut, Tomasz Wajda pokazał zawodnikom 4 żółte kartki, co zapewne od razu może oddać, jak wyglądała gra. W minucie 54. i 60., swoje okazje mieli goście, a to za sprawą uderzenia Góralskiego zza pola karnego i precyzyjnego dośrodkowania Stępińskiego, które to pewnie wyłapał golkiper Sądeczan. Po 180 sekundach za ciosem ruszyli gospodarze. Najpierw, bardzo niecelnie z dystansu spróbował o gola pokusić się Szczepański, następnie mieliśmy mały show Bartosza Sobotni, który za pierwszym razem świetnie dośrodkował Brazukę w pole karne, jednak adresata należało szukać daleko za obrońcami z Płocka, po czym w 71. minucie wykonał "centrostrzał" w kierunku bramki Kiełpina. Ostatnie 15 minut jednak nie przyniosło dogodnych okazji z obu stron, dlatego mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla Wisły Płock.