Wisła Płock - Lech Poznań 0:2: To początek zwycięskiej serii, na którą czekamy?
Lech Poznań wygrał drugi mecz z rzędu. Początek rundy rewanżowej sezonu zasadniczego ma imponujący, a Christian Gytkjaer strzelił już 11. gola w lidze.
Trener Dariusz Żuraw nie mógł wystawić w Płocku dwóch najlepszych wychowanków Roberta Gumnego i Kamila Jóźwiaka. „Guma” nie tylko musiał pauzować za kartki, ale też doznał kontuzji w ostatnim meczu z Piastem. Problemy zdrowotne miał też drugi reprezentant Polski Kamil Jóźwiak.
- Myślę, że „Józiu” dołączy do nas w przyszłym tygodniu. Nie chcieliśmy ryzykować, dlatego nie pojechał z nami na ten mecz - wyjaśniał szkoleniowiec przed kamerami Canal +. Gumnego na prawej stronie obrony zastąpił Lubomir Satka, a w miejsce Jóźwiaka Dariusz Żuraw desygnował do gry Joao Amarala.
Portugalczyk tydzień temu dał jasny sygnał trenerowi, że jest piłkarzem, którego nie powinno się pomijać. Najdroższy dotąd rezerwowy ekstraklasy pokazał, że w polu karnym rywali potrafi zachować zimną krew, a jego statystyki pokazują ofensywny potencjał.
I rzeczywiście, we wszystkich ciekawych akcjach w pierwszej połowie, miał swój udział Amaral. Już w 3 min. Portugalczyk zdecydował się na strzał zza linii pola karnego. Niesiona wiatrem piłka przeleciała tuż nad poprzeczką.
Lech od początku przejął inicjatywę, próbował cierpliwie rozgrywać swoje akcje od środka boiska. Cofnięta na własną połowę Wisła pozwalała mu wymieniać podania, czekając na błąd i okazję do kontrataku. Taka zachowawcza taktyka gospodarzy była trochę dziwna, zwłaszcza w kontekście przedmeczowych wypowiedzi trenera Radosława Sobolewskiego i byłego zawodnika Lecha Piotra Tomasika, którzy deklarowali podwójną motywację i chęć rewanżu za porażkę 0:4 w Poznaniu. Tymczasem Nafciarze nie sprawiali wrażenia, jakby chcieli zmusić Kolejorza do desperackiej obrony. Schowani za podwójną gardą byli mało aktywni, a gdy już udało się im podholować piłkę na połowę gości, łatwo ją tracili.
[przycisk_galeria]
Wiele mówiło się o stałych fragmentach wykonywanych przez Dominika Furmana. Lider Wisły miał przed przerwą tylko jedną okazję, by zaskoczyć van der Harta. Posłał jednak piłkę w stronę Damiana Michalskiego, tak, że nie miał on szans, by ją sięgnąć.
Zupełnie nieudany był też strzał Karlo Muhara z dystansu. Mecz toczył się w wolnym tempie, aż do kolejnej akcji Amarala, który w decydującym momencie źle podał do Gytkjaera i Duńczyk mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem.
W 33. minucie to senne spotkanie wreszcie się ożywiło. Kolejorzowi wreszcie udała się próba pressingu. Damian Rasak stracił piłkę przy swoim polu karnym na rzecz Joao Amarala, który od razu podał w kierunku wbiegającego na pełnej szybkości w pole karne Tymoteusza Puchacza. Lewy pomocnik został idealnie obsłużony, ale wykończył tę akcję palce lizać. Huknął z pełną siłą pod poprzeczkę i pokonał Thomasa Daehne.
Od tego momentu poznaniacy nabrali pewności siebie. Przed przerwą strzelec gola przedzierał się jeszcze w polu karnym, ale został czysto zatrzymany przez Dominika Furmana. Było to jedyne udane zagranie reprezentanta Polski w pierwszej połowie. Furman próbował jeszcze zaskoczyć bramkarza Kolejorza strzałem z dystansu, ale to uderzenie była bardzo niecelne. Zawodzili też w Wiśle, ci których najbardziej się obawialiśmy czyli Ricardinho i Merbaszwili. To jednak nie był powód do zmartwień trenera Dariusza Żurawia. Przed wyjazdem do Płocka mówił, że seria zwycięstw bardzo przydałaby się jego drużynie, a Lech był na dobrej drodze, do tego by przywieźć trzy punkty.
Po spokojnym początku drugiej odsłony, Lech w 70. minucie mógł „zamknąć” mecz. To była znakomita kontra, Tiba jak na tacy wyłożył piłkę Gytkjaerowi, ale Duńczyk przegrał pojedynek z Daehne. Szkoda, zwycięstwo było zagrożone. Na szczęście Gytkjaer zrewanżował się ze swoje pudło w 90. minucie. Po dalekim wybiciu van der Harta oraz przytomnej asyście Tiby, Duńczyk strzelił swojego 11. gola w tym sezonie.
[polecane]5054455,19261473,5045711,7733543,19307505,19100099;1;Sprawdź też:[/polecane]