Wisła Płock - Jagiellonia Białystok 1:0. Czarny dzień. Same straty białostoczan
Pierwsza w tym sezonie porażka jagiellończyków. Białostoczanie przegrali wyjazdowy mecz w Płocku
fot. Michał Probierz
Bramka
1:0 Iliew (40).
Wisła: Kiełpin - Stefańczyk, Bozic, Szymiński, Stępiński, Furman I, Kriwiec (61. Rogalski), Merebaszwili (73. Reca), Iliew, Kun, Kante (90. Byrtek).
Jagiellonia: Kelemen - Burliga, Wasiluk I, Szymonowicz, Tomasik, Frankowski, Grzyb, Romanczuk I (74. Górski), Vassiljev (26. Świderski), Mackiewicz (53. Chomczenowski), Cernych.
Sędziował: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 7138.
15 sierpnia to w naszym kraju święto narodowe, ale pod względem sportowym Jagiellonia nie miała wczoraj czego fetować. Nasza drużyna przegrała w Płocku z Wisłą 0:1 i straciła fotel lidera ekstraklasy.
Dotychczasowe bardzo dobre wyniki żółto-czerwonych idą w tym sezonie w parze z ich ogromnym pechem, jeśli chodzi o kontuzje. Urazy przetrzebiły najpierw prawie cały blok obronny, a w Płocku nieszczęście dotknęło Konstantina Vassiljeva. Już w 9. minucie Estończyk skręcił staw skokowy. Próbował jeszcze kontynuować walkę, ale wkrótce był bezradny wobec kontuzji i musiał opuścić plac gry, zastąpiony przez Karola Świderskiego. Podlasianie stracili zatem nie tylko pozycję lidera w tabeli, ale i swego lidera na boisku.
- Wiemy, jakie atuty ma Wisła i że jest bardzo groźna szczególnie przy stałych fragmentach gry - mówił przed spotkaniem trener żółto-czerwonych Michał Probierz.
Wiedza wiedzą, a życie życiem. W 40. minucie Dominik Furman dośrodkowywał z rzutu rożnego, a białostoczanie nie byli w stanie zapobiec nieszczęściu, spóźniony Łukasz Burliga nastrzelił piłkę na Dimitara Iliewa Iliewa i padł gol. Nie tylko prawy obrońca naszego zespołu ma bramkę na sumieniu (można się nawet zastanawiać, czy nie było samobója), bo pasywnie zachowało się też kilku jego kolegów.
Szkoda, bo to tego momentu Wisła nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę Mariana Kelemena i z pewnością nie była lepsza. W futbolu liczy się jednak to, co w sieci, a jagiellończycy przed przerwą nie byli w stanie wykreować sobie dobrej okazji do zdobycia bramki.
Po zmianie stron goście próbowali doprowadzić do wyrównania, ale nie za bardzo wiedzieli, jak to zrobić. Dobrze zorganizowana obrona Nafciarzy rozbijała pozbawione tempa akcje rywali bez większych problemów.
Drużynie Probierza długo nie udało się stworzyć żadnej klarownej sytuacji podbramkowej. Pozbawiony dograń Vassiljeva Fedor Cernych był niewidoczny, brakowało już nawet nie tylko dokładnego, ostatniego podania, ale nawet kilku je poprzedzających. Ataki kończyły się z reguły daleko od bramki Seweryna Kiełpina. Widać było, że ani Świederski, ani Ukrainiec Dmytro Chomczenowski nie są w stanie zastąpić na boisku Vassiljeva. Dopiero w 88. minucie zadrżały serca płockich kibiców, kiedy niebezpiecznie głową uderzył Chomczenowski, ale futbolówka o centymetry minęła bramkę Wisły. Potem jeszcze Furman zablokował strzał Świderskiego i to by było na tyle.
Płocczanie czyhali na kontry i w miarę upływu czasu, byli coraz groźniejsi. Kilka razy więcej zdecydowania mógł wykazać Jose Kante, Kelemena mógł także zaskoczyć rezerwowy Arkadiusz Reca.
- Jagiellonia jest bardzo groźna w kontrach i ustawiliśmy się tak, by jej to uniemożliwić. Udało się to nam i moim zdaniem zwyciężyliśmy zasłużenie - skomentował po meczu przed kamerami Eurosportu Furman.
Kolejny mecz Jaga rozegra w niedzielę, kiedy podejmie Lechię Gdańsk.
Zobacz też: Triumf Wisły Płock po golu samobójczym. Jagiellonia przegrała i straciła Vassiljeva