Wisła Kraków. Nikola Kuveljić: Zapewniam, nie mam żadnych problemów ze zdrowiem [rozmowa]
Nowy pomocnik Wisły Kraków Nikola Kuveljić opowiada nam o tym, dlaczego wybrał polską ligę, a także o swoich głośnych testach medycznych, po których mało brakowało, a wróciłby do Serbii. - Zdziwiło mnie, że urządzenie pokazało, iż mam jakiś problem zdrowotny. Ja niczego nie czuję i trenuję normalnie z drużyną – zapewnia Kuveljić.
fot. Anna Kaczmarz / Polskapress
fot. Anna Kaczmarz / Polskapress
WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
- Czuje się pan w pełni zintegrowany z nowym zespołem po obozie w Turcji? Trener Artur Skowronek podkreśla, że nie chce, by zagraniczni gracze tworzyli w drużynie podgrupy, zespół ma być jednością przed trudną walką o utrzymanie w ekstraklasie.
- Ludzie w klubie znakomicie mnie przyjęli. Myślę, że to będzie dobry czas dla mnie. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku, że pokażę się z dobrej strony. Oczywiście, najlepiej na ten moment rozumiem się z Vukanem Saviceviciem, bo mówimy w tym samym języku, pochodzimy z tego samego miasta. Ale rzeczywiście nie ma czegoś takiego, jak osobne grupki w szatni. Wszyscy trzymamy się razem, mamy naprawdę świetne relacje w drużynie. Nie ma żadnych podziałów.
- Serbskie media rozpisywały się o zainteresowaniu Pana osobą ze strony Partizana Belgrad, pisało się, że sprowadzenie pana było „wielkim życzeniem” trenera belgradzkiego klubu Savo Milosevicia. Dlaczego więc wybrał pan Wisłę? Może jest pan kibicem Crvenej Zvezdy?
- Nie (śmiech). Nie kibicuję specjalnie ani jednym, ani drugim. Ale faktycznie, były takie historie, że chciał mnie trener Savo. Ale nic konkretnego się nie wydarzyło, ja wybrałem Wisłę. Uważam, że za granicą jestem w stanie się po prostu więcej nauczyć i szybciej rozwinąć. Tu piłka jest mocniejsza, tak uważam. Czas pokaże, jak będzie, ale myślę, że tu mogę dużo więcej zdziałać, niż w Serbii. Oczywiście szanuję Partizan, ale myślę, że zagranicą bardziej rozwinę się w sensie fizycznym, taktycznym – każdym.
- Tyle, że Wisła jest na przedostatnim miejscu w tabeli, a Partizan walczyć będzie o kolejną przygodę w europejskich pucharach. Ostatnio grali m.in. z Manchesterem United w fazie grupowej Ligi Europy.
- To prawda, że gdy spojrzymy w tabele, to Partizan jest w dużo lepszej sytuacji. Jasne, my teraz jesteśmy na przedostatniej pozycji, ale to nie mogłoby być dla mnie argumentem, by powiedzieć Wiśle „nie”. Trzeba patrzeć przyszłościowo. I myślę, że tu będzie wyższy poziom rywalizacji i walki o to utrzymanie w lidze, niż tam o czołowe miejsca.
[cyt color=#000000]Szczerze mówiąc, ja nie miałem o tym pojęcia, że jest jakiś problem, bo trenuję normalnie, gram normalnie. Gołym okiem nie widać tych problemów, ja ich nie czuję. Przed tymi badaniami byłem w normalnym treningu, ze swoją poprzednią ekipą[/cyt]
- Z kim konsultował się pan przed przyjściem do Wisły, do polskiej ligi? Może z Bojanem Cecariciem, który też do niedawna grał w Krakowie?
- Znam kilku zawodników, którzy kiedyś grali w polskiej lidze. Jeden z nich – Chorwat Ivan Udarević - opowiedział mi właśnie nieco o sytuacji w Wiśle, bo długo grał w przeszłości w Polsce. Był w stanie mniej więcej przybliżyć mi, jak wygląda futbol w Polsce. Szczerze przyznam, że nie oglądałem meczów polskiej ekstraklasy, bo jednak w Serbii mamy dostęp raczej do lig typu angielska czy hiszpańska, a niekoniecznie do transmisji z polskiej ligi. Ale myślę, że wszystko będzie w porządku.
- Ostatnio Partizan grał sparing z Cracovią i potem bramkarz oraz trener belgradzkiej ekipy narzekali na poziom agresji w grze polskiej drużyny - że „mało nie połamali im nóg”. Tak to właśnie pokrótce wygląda w polskiej lidze – dużo agresywnej gry, walki, a mniej technicznego futbolu. Nie obawia się Pan tego?
- Ale też zawodnicy w Polsce są pewnie dużo lepiej fizycznie przygotowani, niż w Serbii. Natomiast w przypadku Partizana chodziło im pewnie konkretnie o sposób gry Cracovii. Generalnie jednak w Polsce duży nacisk na pewno kładzie się na fizyczną stronę piłki. Nawet na pierwszy rzut oka widać, że tutaj gracze są raczej mocniej zbudowani, niż ci w Serbii.
- Jak pan zareagował, gdy dowiedział się pan o problemach zasygnalizowanych podczas testów medycznych w Wiśle? Było przecież ryzyko, że wróci pan do Serbii i z kontraktu z krakowskim klubem nici…
- Szczerze mówiąc, ja nie miałem o tym pojęcia, że jest jakiś problem, bo trenuję normalnie, gram normalnie. Gołym okiem nie widać tych problemów, ja ich nie czuję. Przed tymi badaniami byłem w normalnym treningu, ze swoją poprzednią ekipą. Rozegrałem w zeszłej rundzie 18 meczów, niemal wszystkie w pełnym wymiarze czasowym. Pytano mnie po tych badaniach, czy odczuwam ból w pachwinie, gdy trenuję. Ale nic takiego nie czułem, zwyczajnie przecież trenowałem. Tak samo strzelam normalnie na bramkę, uderzam piłkę. Mówiąc szczerze, czuję się świetnie.
- Ale poddaje się Pan teraz jakimś zabiegom?
- Oczywiście, mam pewną terapię przewidzianą, konkretne ćwiczenia. Mnie naprawdę po prostu to zdziwiło, że maszyna pokazała, że mam jakiś problem zdrowotny. Powtórzę - nic nie czuję i trenuję normalnie z drużyną.
- Ostatecznie nie został pan jednak wykupiony przez Wisłę, a jedynie wypożyczony na pół roku, z opcją wykupu. Pół roku to chyba mało czasu, by w pełni pokazać swoje możliwości?
- Zgadzam się. Ale zrobię wszystko, co mogę, by pokazać się z jak najlepszej strony. To dla mnie pierwsza w karierze okazja do gry za granicą, ale liczę, że na tyle szybko się zaadaptuję, że pokażę na co mnie stać i klub zdecyduje się mnie zatrzymać. Może i rzeczywiście pół roku to krótki czas, ale tyle mam i musi wystarczyć.
- Optymalna boiskowa pozycja to dla pana raczej „ósemka”, czy raczej „szóstka”?
- Grywam zarówno na jednej, jak i na drugiej pozycji. Nie robi mi to różnicy, żadna z tych ról nie jest mi obca. Swego czasu wystawiano mnie też na stoperze, ale to głównie dlatego, że akurat były w obronie problemy kadrowe, kartki i kontuzje w drużynie. To nie jest moja nominalna pozycja.
- A co wskazałby pan jako największy dotychczasowy sukces w karierze?
- Myślę, że na razie nie było takiego. Jeszcze takiego wymarzonego celu nie osiągnąłem. Owszem, udało nam się z moją poprzednią drużyną – Javorem Ivanjica – awansować do serbskiej ekstraklasy, ale nie rozpatrywałbym tego w kategoriach osobistego sukcesu. W poprzedniej rundzie na pewno udało nam się rozegrać ciekawe mecze, jak w spotkaniu z mistrzowską Crveną Zvezdą, której urwaliśmy punkty. Wielka Zvezda się u nas „wyłożyła”, było to rzeczywiście jedno z moich najlepszych spotkań. Nie chcę, żeby to zabrzmiało tak, że jestem nieskromny, ale rozegrałem kilka naprawdę dobrych meczów w ostatnim półroczu w serbskiej ekstraklasie i z tego jestem zadowolony.
- Miał pan swojego piłkarskiego bohatera, zawodnika, na którym się pan wzorował?
- Nie miałem żadnego takiego idola, w stylu Leo Messiego, którego chciałbym naśladować. Może jedynie ze względu na pewne podobieństwo piłkarskiej charakterystyki, budowy fizycznej i lewonożność wskazałbym na Nemanję Maticia. Ale gram dla siebie, buduję siebie i swoje nazwisko.
- A pańska liga marzeń?
- Hiszpańska. No i wiadomo, FC Barcelona (śmiech). Normalne! A tak serio, to chcę iść do przodu powoli. Teraz chcę pokazać się z jak najlepszej strony, a przyszłości nikt nie może sobie zagwarantować. Teraz zamierzam dać z siebie wszystko i zostać na dłużej w Wiśle.
- Wróciliście już z obozu, wreszcie macie trochę czasu wolnego. Jak go pan wykorzystuje?
- Przede wszystkim odpoczywam. Tutaj najwięcej czasu spędzam z Vukanem, on mi sporo pomaga, bez niego byłoby mi znacznie trudniej. Generalnie gdy mam czas, oglądam mecze, ale głównie futbol, nie koszykówkę. Serbowie w kosza są bardzo mocni, ale śledzę tylko te najgłośniejsze mecze, gdy na przykład koszykarze grają na mistrzostwach świata. Podobnie mam z meczami waterpolo, w które w ogóle jesteśmy najlepsi.
[cyt color=#000000]Wszystko jak dotąd jest wspaniałe – stadion, na który co tydzień będzie przychodzić po kilkanaście tysięcy ludzi, w szatni mamy takie legendy, jak Kuba Błaszczykowski[/cyt]
- W Polsce waterpolo kompletnie nie jest popularne, w przeciwieństwie do krajów bałkańskich.
- Nie? No cóż, trochę to dziwne z mojego punktu widzenia, ale każdy ma swoje narodowe sporty. Wy za to chyba jesteście dobrzy w te dyscypliny zimowe, jak skoki narciarskie. To jest u was na topowym poziomie.
- Za to futbol bynajmniej nie jest w Polsce na topowym poziomie…
- Nie, ale na dobrym. Ja osobiście jestem super zadowolony, że tu trafiłem. Naprawdę. Jak dotąd, nie mogę na nic powiedzieć złego słowa. Wszystko jak dotąd jest wspaniałe – stadion, na który co tydzień będzie przychodzić po kilkanaście tysięcy ludzi, w szatni mamy takie legendy, jak Kuba Błaszczykowski. Człowiek tylko obserwuje, jak wszędzie kibice proszą o zdjęcia z nim – przed treningami, na lotnisku, wszędzie. Niewiarygodna sprawa.
WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
[polecane]19718175, 19713591, 16636725, 19718301, 19607321, 19687325[/polecane]
Follow @sportmalopolska