Wisła Kraków i jej naj, naj, naj sezonu zasadniczego
15 kwietnia 2019, 22:41 | Bartosz Karcz
To był szalony sezon dla Wisły Kraków. Oczywiście on się jeszcze nie skończył, bo przed nami siedem meczów rundy finałowej, ale warto przypomnieć sobie te najważniejsze momenty sezonu zasadniczego, najbardziej pamiętne mecze i ich bohaterów. Koncentrujemy się tylko na sprawach czysto sportowych, bo działo się od lipca, gdy wystartował sezon, tyle rzeczy wokół Wisły, że nadaje się to na zupełnie inne opowiadanie.
To było perfekcyjne spotkanie w wykonaniu „Białej Gwiazdy”. Meczów z wielką dramaturgią, w większości wygranych, piłkarze Macieja Stolarczyka rozegrali w sezonie zasadniczym więcej, ale w żadnym nie zagrali tak dobrze zarówno w ofensywie, jak i obronie. Jeśli dodać do tego, że w pokonanym polu został mistrz Polski, mamy z tego mecz ideał.
fot. Wojciech Matusik
fot. Wojciech Matusik
Wisła generalnie miała problemy w sezonie zasadniczym z drużynami z dołu tabeli. Dość powiedzieć, że w starciach najsłabszymi po sezonie zasadniczym ekipami krakowianie zgromadzili raptem sześć punktów. Mecz w Gdyni to był jednak największy koszmar spośród tych wszystkich spotkań.
fot. Przemysław Świderski
fot. Przemysław Świderski
Ostoja defensywy Wisły w całym sezonie. Nawet z pękniętą łąkotką potrafił zagrać tak świetny mecz, jak z Legią. Oczywiście „Wasylowi” też przytrafiały się błędy, ale jeśli szukać najrówniej grającego piłkarza w całym sezonie zasadniczym, to wybór może być tylko jeden – Wasilewski.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
To nie tak, że nie wierzymy w potencjał Plewki. Został jednak rzucony z konieczności na bardzo głęboką wodę, a póki co, jeszcze musi nauczyć się w niej dobrze pływać. Popełniał brzemienne w skutki błędy, ale oby one zaprocentowały w przyszłości. Na razie poprzeczka była dla niego zawieszona za wysoko.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Gol, który obrósł legendą, a o którym trener Michał Probierz wypowiadał się chyba dziesiątki razy. Naszym zdaniem sytuacja poprzedzająca uderzenie Drzazgi była kontrowersyjna, ale wcale nie czarno-biała. Koncentrujemy się jednak na samym uderzeniu piłkarza Wisły, a to spośród 55 goli strzelonych przez „Białą Gwiazdę” (zdecydowanie najwięcej w ekstraklasie), może konkurować chyba tylko z bramką Zdenka Ondraska z krakowskiego meczu z Wisłą Płock.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Komplet zobaczył najlepszy mecz Wisły w sezonie. Był on możliwy m.in. dlatego, że do Krakowa nie przyjechali kibice Legii Warszawa. Fani opuszczali obiekt przy ul. Reymonta w pełni usatysfakcjonowani. To była świetna reklama polskiej ekstraklasy. Kibice Wisły w ogóle byli fenomenem w ostatnich miesiącach, zapełniając szczelnie trybuny stadiony przy ul. Reymonta i tworząc znakomitą atmosferę, którą chwalili kolejni przyjezdni.
fot. Wojciech Matusik
fot. Wojciech Matusik
Tak się złożyło, że najmniej kibiców oglądało mecz w 1. kolejce i było to jedyne spotkanie przy ul. Reymonta w całym sezonie zasadniczym, w którym nie padł ani jeden gol. Arka nie zagroziła bramce Wisły ani razu, a „Biała Gwiazda” nie potrafiła zdobyć gola nawet z rzutu karnego, którego zmarnował Rafał Boguski.
fot. Wojciech Matusik
fot. Wojciech Matusik
Czech zagrał w dziewiętnastu meczach w lidze oraz jednym w Pucharze Polski. Zdobył 11 bramek w ekstraklasie, jedno trafienie dołożył w rozgrywkach pucharowych. To wystarczyło, żeby zostać najlepszym snajperem Wisły w całym sezonie zasadniczym. Za jego plecami Jesus Imaz (też grał dla „Białej Gwiazdy” tylko jesienią) oraz Marko Kolar – obaj po sześć trafień.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Brożek zdecydował się wrócić do grania na prośbę trenera Macieja Stolarczyka i dyrektora sportowego Arkadiusza Głowackiego. Nie nagrał się jednak zbyt wiele, bo trapiły go problemy zdrowotne. Strzelił tylko jedną bramkę w ośmiu ligowych meczach. Okazję, by poprawić ten bilans będzie miał być może w rundzie finałowej.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Ten transfer należy rozpatrywać nie tylko pod względem czysto sportowym. Bo też wymyka się on wszelkim kanonom. Błaszczykowski przyszedł do Wisły za darmo, gra praktycznie za darmo, pożyczył jej pieniądze, a na boisku też zrobił swoje, strzelając pięć bramek, w tym w tych najbardziej prestiżowych meczach z Cracovią i Legią Warszawa. Skalę jego poświęcenia pokazuje jednak najbardziej mecz z Zagłębiem Lubin, w którym zdecydował się zagrać ze złamanym palcem.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Na razie trudno jeszcze w stu procentach i w pełni obiektywnie ocenić tego zawodnika, ale na razie wiele brakuje mu do Wasilewskiego, którego z musu zastępuje. Słabo zagrał w Sosnowcu, lepiej z Piastem, a w Lubinie szybko doznał kontuzji. Do tego jeszcze dwa epizody. Nie przekreślamy tego chłopaka, który ma duży dystans do siebie, nie boi się mówić o swoich mankamentach. Na razie jednak spośród sprowadzonych do Wisły zawodników wyglądał najbardziej blado.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Zaliczył 2595 minut i jest jedynym z piłkarzy Wisły, który zagrał we wszystkich 30 meczach w sezonie zasadniczym. To mówi samo za siebie. To był zdecydowanie jego sezon.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Melodia przyszłości. Kto wie, może więcej czasu dostanie już w rundzie finałowej. Sami jesteśmy ciekawi, jak zaprezentuje się na boiskach ekstraklasy, bo w II lidze to strzelał bramki nawet z przewrotki.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Niewiele brakowało, żeby „Pietrzu” w ogóle w Wiśle nie grał. Do tego, żeby został przekonywał go trener Maciej Stolarczyk. Nawet chyba on nie przypuszczał, że Pietrzak tak wystrzeli z formą, że wyląduje w reprezentacji Polski.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Wciąż ciągnie się za nim opinia dużego talentu i wciąż nie potrafi zaprezentować go w pełni na boisku. Naprawdę myśleliśmy, że po zimowych zawirowaniach w Wiśle „Wojo” będzie jednym z tych, którzy wskoczą do składu i pociągną zespół. Nic jednak z tego nie wyszło. Wciąż jest młody, ale zegar tyka i oby nie doszło do sytuacji, w której w miejsce duży talent, pojawi się określenie zmarnowany talent...
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Jeśli w poprzednim sezonie na wypożyczeniu do Zagłębia Lubin występował najczęściej w rezerwach, a jesienią trafił do reprezentacji Polski, to trudno znaleźć wśród wiślaków piłkarza, który tak mocno poszedłby do przodu. To przykład, że ciężka praca przynosi efekty. Biorąc pod uwagę, że ten chłopak wracał wcale nie tak dawno do gry po ciężkiej kontuzji zerwania ścięgna Achillesa, to jego historia jest super przykładem dla wielu zawodników, że nigdy nie należy się poddawać.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Temat wyczerpaliśmy w zasadzie w rubryce „Największe rozczarowanie”, ale może naprawdę warto się zastanowić dlaczego ten chłopak, który ma tak duży potencjał, nie robi postępów i nie zdobywa szturmem ekstraklasy?
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Wisła nie była faworytem tego meczu, a gdy Lech szybko objął prowadzenie 2:0, zapowiadało się na pogrom krakowian. Tymczasem „Biała Gwiazda” odpowiedziała z taką mocą, że mecz zasłużył na miano jednego z najlepszych widowisk całego sezony zasadniczego. Wynik 5:2 zrobił wrażenie na wszystkich!
fot. Grzegorz Dembiński
fot. Grzegorz Dembiński
Po świetnym meczu z Legią krakowianie mogli zrobić ogromny krok w kierunku pierwszej ósemki na stadionie ostatniej w tabeli drużyny. Oczywiście wszyscy, na czele z trenerem Maciejem Stolarczykiem przestrzegali, że to może być mecz pułapka, ale chyba jednak piłkarze nie do końca wzięli sobie te przestrogi do serca. Strzelić trzy bramki Zagłębiu Sosnowiec na jego boisku i nawet nie zremisować, to była duża sztuka, ale też gospodarze zagrali wtedy naprawdę dobre spotkanie i bezlitośnie wykorzystywali potknięcia fatalnie grającej obrony Wisły.
fot. Andrzej Banaś
fot. Andrzej Banaś
Do tego miana konkurowały jeszcze spotkania z Lechem Poznań i Lechią Gdańsk, zakończone wygranymi 5:2. No, ale w nich od pewnego momentu Wisła miała już wszystko pod kontrolą i dobijała tylko rywali kolejnymi bramkami. A ten mecz w Warszawie miał tyle zwrotów akcji, że śmiało może kandydować do jednego z najlepszych w całej historii potyczek obu zespołów. Przypomnijmy zatem. Najpierw 2:0 dla Legii, później 3:2 dla Wisły, gol na 3:3 dla warszawian w 90 min, a na dokładkę jeszcze zmarnowana „setka” przez Zdenka Ondraska w doliczonym czasie gry. Czy można chcieć czegoś więcej od piłkarskiego widowiska?
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
1 / 22
Komentarze (0)
>