menu

Jeśli tylko nadarzy się okazja, Wisła pozbędzie się Patryka Małeckiego

22 lutego 2012, 10:19 | Łukasz Madej/Gazeta Krakowska

Małecki ma ważną umowę z Wisłą jeszcze przez dwa i pół roku. Może liczyć na wypłatę tylko podstawowej pensji. Nieoficjalnie mówi się, że to kwota około 30 tys. zł. Nie jest też wykluczone że mistrzowie Polski szybko pozbędą się zawodnika.

- Nie ma jeszcze konkretnych zapytań, ale wiemy, że są kluby zainteresowane Małeckim. Jesteśmy otwarci na ciekawe propozycje - mówi Stan Valckx, holenderski dyrektor sportowy klubu.

Specjaliści od marketingu sportowego nie mają wątpliwości, że ludzie zarządzający "Biała Gwiazdą" obrali słuszną drogę dyscyplinując Małeckiego.

- Patryk przekroczył pewną granicę - tłumaczy decyzję Stan Valckx. Nie da się ukryć, że nie pierwszy wybryk piłkarza stał się dużym problemem wizerunku całej Wisły i marki klubu. - Rozumiem tę decyzję. Kara jest adekwatna do tego, co zrobił. To nie był pierwszy występek piłkarza. Mógł dawać przykład innym zawodnikom, że mogą być bezkarni. A oni przecież na co dzień mają dbać o wizerunek klubu - mówi Tomasz Rachwał, prezes firmy Polish Sport Promotion. Szczególnie przy tym akcentuje słowo "sponsorzy". Jego zdaniem, akceptując nieodpowiedzialne zachowanie Małeckiego, Wisła wyglądała niepoważnie w oczach partnerów biznesowych.

- Ktoś w trakcie negocjacji mógł powiedzieć: "no, ale wy macie piłkarza, któremu odwala". Władze klubu pokazały teraz, że prowadzą biznes odpowiedzialnie. Sponsorzy są jego kluczowym ogniwem - przekonuje Rachwał. - Nie można na nich pluć, na właściciela, na kibiców. Zbyt wielu ludzi poświęca tej dziedzinie swoje serce, czas i pieniądze, by tolerować osobę, która ma duże ego i niszczy dobrą markę krakowskiego klubu.

O Małeckim raz zrobiło się głośno, kiedy w poprzedniej rundzie po meczu z Lechią Gdańsk wysłał swoich kibiców... na stadion Cracovii. - To zachowanie niegodne piłkarza. Obraził Wisłę. Wyobraża pan sobie, że pracownik Coca-Coli namawia ludzi do picia pepsi? - śmieje się Rachwał. Zostałby zwolniony dyscyplinarnie. To rzeczy na Zachodzie nie do pomyślenia. Klub trzeba traktować jak firmę - tłumaczy. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Wisła od kilku miesięcy gra na nowym obiekcie. Na razie mogący pomieścić 33 tys. osób stadion wypełnia się w połowie.

- Małecki chyba nie rozumie, że kibice to najważniejsi sponsorzy. On żyje z biletów - przypomina prezes. Władze Wisły najwyraźniej zdały sobie sprawę, że z powodu piłkarza mogą stracić wielu sympatyków, a już na pewno nie będą w stanie zyskać nowych fanów. - Patryk nie okazał szacunku klubowi, trenerom i kibicom. Musieliśmy przecież myśleć o przyszłości Wisły - mówi Valckx. A jaka będzie piłkarza? 24-latek do Wisły trafił w 2001 r. z Suwałk, dorastał u boku Macieja Żurawskiego i Tomasza Frankowskiego. Kiedy sam stał się znaczącą postacią drużyny, był przez kibiców noszony na rękach. Na ramieniu wytatuował sobie podobiznę legendarnego piłkarza, Henryka Reymana.

- Dziś widać, że nie wszystko, co Małecki mówił o Wiśle, było szczere - grzmi były zawodnik "Białej Gwiazdy", Andrzej Iwan. Zachowaniem piłkarza jest zszokowany. - W jego wieku miałem więcej na sumieniu, ale nie działałem nigdy przeciwko kolegom, działaczom i kibicom. To grozi, że wielu z nich odwróci się od Patryka, a tym samym od klubu - ostrzega Iwan. Po decyzji Wisły Małecki unika mediów, nie wiadomo, co myśli o kroku swojego klubu.

Gazeta Krakowska


Polecamy