Frankowski: Dzisiaj zagram przy Reymonta po raz ostatni w karierze
- To moja ostatnia runda w karierze, więc w czwartek najprawdopodobniej rzeczywiście zagram po raz ostatni przy Reymonta - mówi Tomasz Frankowski, piłkarz Jagiellonii Białystok, były zawodnik Wisły Kraków.
fot. Polskapresse
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok LIVE! - relacja na żywo w Ekstraklasa.net
Miał Pan nosa, gdy jesienią, po meczu Wisła - Jagiellonia stwierdził Pan, że być może jeszcze zagra na stadionie przy ul. Reymonta, jeśli obie drużyny trafią na siebie w Pucharze Polski. Czy w czwartek to już będzie rzeczywiście Pański ostatni mecz na Wiśle?
Wszystko na to wskazuje. To moja ostatnia runda w karierze, więc w czwartek najprawdopodobniej rzeczywiście zagram po raz ostatni przy Reymonta.
Już kilka razy odkładał Pan zakończenie kariery. Bierze Pan w ogóle pod uwagę, że może przedłużyć ją choćby o sezon?
Nie. Tym razem to będzie już definitywny koniec.
A gdyby okazało się, że w najbliższych miesiącach nie uda się Panu prześcignąć w klasyfikacji wszech czasów Gerarda Cieślika?
To wtedy tym bardziej trzeba będzie zawiesić buty na kołku. Oznaczałoby to bowiem, że w najbliższych czternastu meczach nie strzelę żadnej lub co najwyżej jedną bramkę. Przypomnę, że do pana Gerarda mam obecnie już tylko dwa trafienia. Dlatego liczę, że już niebawem zniweluję ten dystans i wskoczę na podium w klasyfikacji wszech czasów.
Zanim ruszy Pan w pościg za Cieślikiem, w czwartek czeka Pana mecz z Wisłą w Pucharze Polski. Zgodzi się Pan z tezą, że będzie to starcie dwóch drużyn, które wiosnę rozpoczęły od dużego falstartu?
Rzeczywiście, ani my, ani Wisła nie możemy być zadowoleni z tych pierwszych meczów. W czwartek będzie zatem okazja, żeby odbić sobie to niepowodzenie.
Tak wysoka porażka z "Góralami" (0:4) to był dla was szok? Wie Pan, że Podbeskidzie ostatni raz cztery bramki w jednym meczu strzeliło jeszcze na zapleczu ekstraklasy?
To był dziwny mecz. Ułożył się on dla naszych rywali bardzo dobrze, bo zdobyli gola już w pierwszej minucie. Później poprawili szybko na 2:0 i sporo czasu zajęło nam opanowanie sytuacji. Na przerwę mogliśmy jednak schodzić ze znacznie lepszym rezultatem. Mieliśmy kilka sytuacji, sędzia mógł też podyktować dla nas rzut karny. Pewnie wtedy łatwiej goniłoby się wynik po przerwie. Cóż, stało się inaczej, bo to Podbeskidzie dołożyło jeszcze dwie bramki. Inna sprawa, że oni mieli stuprocentową skuteczność. Oddali pięć strzałów na naszą bramkę i zdobyli pięć goli. Jednego nie uznał im sędzia, bo był spalony. Myślę, że nawet gdybyśmy grali z Barceloną, to nie byłaby w stanie zagrać na takim procencie skuteczności. Dlatego nie dramatyzujemy, tylko postaramy się jak najszybciej pozbierać się i pokazać dobrą i skuteczną grę.
Wisła ma ogromne problemy ze strzelaniem bramek. Jaki zatem wynik usatysfakcjonuje was w Krakowie?
To jest dwumecz i nie sądzę, żeby losy rywalizacji rozstrzygnęły się już przy Reymonta. Nie powiem niczego odkrywczego. Chcemy osiągnąć taki rezultat, który zwiększy nasze szanse przed rewanżem w Białymstoku.
Oglądał Pan ostatni mecz Wisły?
Tylko fragmenty. Słyszałem, że nie było to najlepsze widowisko. Nie sugerowałbym się jednak tym specjalnie. W czwartek Wisła może przecież zagrać zupełnie inaczej, lepiej.
Szykuje się starcie dwóch rodowitych białostoczan, bo Radosław Sobolewski gra teraz na pozycji stopera i będzie pewnie chciał Pana zatrzymać?
Jak znam Radka, to włoży całą ambicję w to, żeby zagrać jak najlepiej dla swojej drużyny. Nie będzie sentymentów, nie spodziewam się też łatwej przeprawy, ale jeśli zagram, to postaram się znaleźć na niego i innych obrońców Wisły sposób.
Finał Pucharu CEV: dramatyczny mecz i wygrana Muszyny [ZDJĘCIA]