menu

Dziekanowski: Lewandowski jest lepszy niż Lubański, Deyna, Boniek czy ja

25 września 2015, 12:39 | Tomasz Biliński / Polska The Times

Pięć goli w dziewięć minut to coś niesamowitego, ale jeszcze nieraz może nas zaskoczyć - przekonuje były wybitny napastnik reprezentacji Polski.

Dariusz Dziekanowski
Dariusz Dziekanowski
fot. BARTEK SYTA/POLSKA PRESS

Reakcję Pepa Guardioli na pięć goli Roberta Lewandowskiego pokazała telewizja. A jak Pan odebrał jego wyczyn?
Radość. Radość, że nasz najlepszy zawodnik strzelił pięć goli w tak ważnym meczu. Przecież to było spotkanie mistrza Niemiec z wicemistrzem. Zespołów, które w tym sezonie też rywalizują o tytuł. Interesował się nim piłkarski świat. Pięć bramek, i to w dziewięć minut, to coś niesamowitego. Coś, co będzie bardzo trudno powtórzyć nie tylko Polakowi, ale też jakiemukolwiek zawodnikowi w Bundeslidze. Pewnie na długie, długie lata nikt nie pobije jego rekordu. Tym bardziej że zrobił to po wejściu na boisko z ławki rezerwowych.

Pan w 1988 r. był w podobnej sytuacji jako piłkarz Legii Warszawa w meczu przeciwko Olimpii Poznań. Przegrywaliście wówczas 0:1 i w cztery minuty strzelił Pan trzy gole. Rok później, grając w Celticu Glasgow, zdobył Pan cztery bramki w starciu z Partizanem Belgrad. Co się wtedy dzieje w głowie zawodnika?
To są takie mecze, niestety jest ich niedużo, że wydaje się, że jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Że mamy w sobie nadprzyrodzoną moc i unosimy się nad boiskiem. Wydaje się, że to moment w życiu, o którym marzymy, a gdy się zdarzy, to trudno będzie go powtórzyć. Choć w trakcie meczu o tym się nie rozmyśla. Po golu jest spontaniczna radość, ale za chwilę następna akcja i kolejna zdobyta bramka. Nie rozpamiętuje się o tym, co się stało, a myśli o tym, co zrobi się za moment. U Roberta widać było pełną koncentrację. Świadczą choćby o tym sposoby strzelania goli. Były różne. Zza pola karnego, z pierwszej piłki, w sytuacji sam na sam, z woleja... Pewnie dopiero po meczu, gdy wszyscy mu pogratulowali, powiedział sobie: "Wow, naprawdę to zrobiłem". Z drugiej strony, mógł pomyśleć, że w następnym meczu uda mu się strzelić sześć. (śmiech)

To jest możliwe? Philipp Lahm po meczu z Wolfsburgiem stwierdził, że mógł strzelić nawet siedem.
Wydaje się to trudne. Jeśli już, to może w meczu krajowego pucharu, gdy rywal będzie z niższej ligi. Ale czy po tym, jak strzelił w Lidze Mistrzów cztery gole Realowi Madryt, ktoś pomyślał, że Robert zdobędzie pięć bramek w też ważnym spotkaniu? No właśnie. W jego przypadku to "no limits". Stawianie mu granicy nie ma sensu. Rozdział, ile razy można pokonać bramkarza w jednym meczu, nie jest zamknięty. Robert wciąż go pisze. Nie zdziwię się, jeśli jeszcze nieraz nas zaskoczy.

To największy wyczyn polskiego piłkarza w Europie, biorąc pod uwagę Włodzimierza Lubańskiego, Kazimierza Deynę, Zbigniewa Bońka, Pana czy kogokolwiek innego?
Myślę, że tak. Robert ze względu na wiek, na to, w jakim klubie gra i jaką postacią jest w światowej piłce, ma pierwszeństwo. Zdarzały się podobne mecze, ale takie spotkania jak z Realem Madryt czy z Wolfsburgiem będą wspominane latami. A miejmy nadzieję, że kolejne go czekają. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby podczas mistrzostw Europy został królem strzelców.

Złota Piłka może jest przesadą, ale Złoty But dla Polaka to już nie jest science fiction?
Proponuję, jak na przykład w skokach narciarskich czy łyżwiarstwie figurowym, odrzućmy skrajne oceny. Chociaż Robert ma prawo o takich nagrodach myśleć. Jak dla mnie, jest w piątce. I to nie tylko biorąc pod uwagę ten mecz. Strzelane gole nie zmieniają podejścia Roberta. Nadal wychodzi na boisko skupiony. Ważne, że nie bierze na siebie zbyt dużego balastu. Dzięki temu dobre mecze same później wychodzą. A wiemy, jak duże oczekiwania mają względem niego kibice. To wielka sztuka sobie z tym radzić.

W kontekście eliminacyjnych meczów ze Szkocją i Irlandią pięć goli rozwiewa obawy, że uraz, przez który tydzień wcześniej nie dokończył meczu Ligi Mistrzów, okazał się kompletnie niegroźny.
Dokładnie. Jeśli nic złego się nie zdarzy, to zdrowy i w dobrym humorze przyjedzie na zgrupowanie. Miejmy nadzieję, że inni będą mieli podobne nastroje. Może usłyszymy w tych dwóch tygodniach, że Kamil Glik pięć razy wybił piłkę z linii bramkowej, Kamil Grosicki miał tyle asyst. Oczywiście, nie oczekujmy, że Robert strzeli w obu meczach po pięć goli, ale jakby w obu meczach w sumie miał pięć trafień, bylibyśmy bardzo zadowoleni. (śmiech)

Polska The Times

Więcej o REPREZENTACJI


Polecamy