menu

Centralna Liga Juniorów. Daniel Hoyo-Kowalski z Wisły Kraków – piłkarz dojrzały od dziecka

18 lipca 2019, 13:59 | Justyna Krupa

- Znam wszystkie boiska w dzielnicy koło Parku Guell w Barcelonie – wyznaje Daniel Hoyo-Kowalski, czyli nastoletnie odkrycie sezonu w Wiśle Kraków. Jak to się stało, że nagle w „Białej Gwieździe” objawił się taki talent? A może urodzony w Hiszpanii zawodnik od początku miał „to coś”?


fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press

fot. Andrzej Banas / Polska Press

fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press

fot. Andrzej Banas / Polska Press

fot. Andrzej Banas / Polska Press

fot. Andrzej Banas / Polska Press
1 / 6

O Danielu Hoyo-Kowalskim usłyszeli w całej piłkarskiej Europie, gdy okazało się, że 15-latek z Centralnej Ligi Juniorów zadebiutował w polskiej ekstraklasie. Co więcej, grał tak rozważnie, że niewtajemniczony widz nie domyśliłby się, że na środku obrony gra najmłodszy ekstraklasowy debiutant w historii klubu. Wychowanek Wisły Kraków był rewelacją rundy finałowej w zespole „Białej Gwiazdy”. Teraz przed nim sezon prawdy – jak rozwinie się ten wiślacki talent? I jak to się w ogóle stało, że w Akademii Wisły Kraków oszlifowano po cichu taki brylancik?

Debiut Hoyo-Kowalskiego w ekstraklasie w wyjazdowym meczu z Zagłębiem w Sosnowcu, a potem kolejne trzy spotkania rozegrane w pierwszym składzie Wisły – to było zaskoczenie nawet dla osób, które dobrze znały tego zawodnika. Gdy wybiegał na boisko w Sosnowcu miał 15 lat i 9 miesięcy.
Takiego scenariusza nie spodziewał się nawet Mateusz Stolarski, który najdłużej pracował z Hoyo-Kowalskim i – jak przyznaje sam zawodnik – zawsze w niego wierzył. Najmocniej ze wszystkich.

[cyt color=#000000]Jeszcze w Hiszpanii chodził na piłkarskie treningi do szkółki CE Europa. Ale to Wisła Kraków ukształtowała go jako zawodnika
[/cyt]

- Ja go zawsze uważałem za czołowego gracza swojej drużyny, ale mało kto z zewnątrz był przekonany, że Dani zagra na poziomie zawodowym, w ekstraklasie. A już na pewno nikt, łącznie ze mną, nie wierzył, że zrobi to w wieku 15 lat – przyznaje dziś Stolarski, były trener Akademii Piłkarskiej Wisły. – Natomiast wiedziałem, że jeśli tylko znajdzie się w seniorach trener, który będzie chciał mu dać szansę i dostrzeże jego zalety, to Dani sobie poradzi. Zawsze widziałem w tym chłopaku duży potencjał.

Stolarski z Hoyo-Kowalskim pracował przez pięć lat. Zna go więc od dzieciństwa. Zawodnik trafił do Akademii Wisły jako siedmiolatek, po tym jak wraz z mamą i młodszym bratem przenieśli się do Polski z Hiszpanii. Hoyo-Kowalski urodził się bowiem w Barcelonie. - Jeszcze w Hiszpanii chodził na piłkarskie treningi do szkółki CE Europa – wskazuje Stolarski. Ale to Wisła ukształtowała go jako zawodnika.

Mentalnie nad wiek dojrzały

Kiedy jednak pytamy Stolarskiego o fenomen Hoyo-Kowalskiego, szkoleniowiec wskazuje również na doświadczenia z wczesnej młodości. - Dani mieszkał w Polsce z mamą i z młodszym bratem. Tata został w Hiszpanii. Rodzice się rozstali i Dani musiał przejąć w pewnym sensie odpowiedzialność za młodszego brata. Opiekował się nim, gdy mama pracowała. Oczywiście babcia Daniego bardzo im pomagała, ale Dani przejmował część obowiązków. Gdy lecieli do Hiszpanii, do taty, Dani musiał przejmować trochę kontrolę nad młodszym bratem, zająć się nim w trakcie lotu i być za niego odpowiedzialnym – wspomina. W efekcie, wiślak robi na wszystkich wrażenie dojrzałego ponad swój metrykalny wiek. - To chłopak, który potrafił rozmawiać na poziomie, był jakby mentalnie doroślejszy, niż reszta – wskazuje Stolarski.

Do dziś Hoyo-Kowalski często lata do Katalonii. Ostatnie wakacje też tam spędzał. – Bardzo lubię chodzić na spacery do Parku Guell, koło którego mieszka moja babcia. Znam też wszystkie boiska w tej dzielnicy - przyznaje. - A moim ulubionym miejscem w mieście jest plaża Barceloneta.

Stolarski zwraca uwagę, że Daniel dzielił swój świat między Polskę a Hiszpanię i zyskał dzięki temu otwartość umysłu na nowe doświadczenia. - W Hiszpanii Dani poznawał nowych ludzi, inne społeczeństwo. On jest dwujęzyczny. Kiedyś do mnie mówi: czekam, aż trener przyleci do mnie do Hiszpanii, ja trenerowi całą Hiszpanię bym pokazał!

Młodszy brat obrońcy Wisły, Damian, też jest zawodnikiem Akademii. Gra na bramce. - Ale to jest przeciwieństwo Daniela. Jest trochę szalony, wszystkiego próbuje: jazdy na deskorolce, parkouru, takich rzeczy – śmieje się Stolarski. Daniel z kolei to wyważony chłopak, który w zespole Stolarskiego występującym w Centralne Lidze Juniorów U-15 pełnił funkcję kapitana.

- Daniel wykazywał się dużym profesjonalizmem, nawet w tak młodym wieku. Był kapitanem u mnie w drużynie i dużo z nim rozmawiałem o potrzebach zespołu. Był mi pomocny, gdy chciałem wybadać, jakie są relacje w drużynie, gdzie jest jakiś spór i gdzie można zareagować – wspomina Stolarski. Obrońca stał się więc naturalnym liderem w szatni. - Był bardzo lubiany, nawet nie pamiętam sytuacji, by z kimś z zespołu wszedł w konflikt. Ale ma charakter.

[cyt color=#000000]Daniel Hoyo-Kowalski: Kibicuję Barcelonie, bo tam się urodziłem, a także Liverpoolowi, którego styl gry bardzo mi się podoba. Dlatego moimi wymarzonymi kierunkami są Anglia i Hiszpania[/cyt]

Na początku jego problemem była koordynacja ruchowa. – To dlatego, że bardzo szybko urosłem. Dzięki trenerom przygotowania motorycznego w Akademii i pracy indywidualnej poprawiłem ten element, ale uważam, że nadal mogę go doskonalić – wskazuje sam Hoyo-Kowalski. Poprawie koordynacji dobrze robiła gra w koszykówkę, którą lubi od dziecka. - Interesuję się koszykówką i śledzę NBA. Gdy byłem młodszy jeździłem też na nartach, lubię również pływać - wylicza.

Stolarski wspomina, że Hoyo-Kowalski był otwarty na rady ze strony trenerów, ale nie przyjmował ich bezkrytycznie. - Jak miałem do niego jakieś uwagi, Dani oczywiście przyjmował je do wiadomości, ale potrafił wejść w dyskusję: trenerze, ale tutaj miałem taką a taką sytuację, co trener uważa? Co by trener zrobił na moim miejscu? Dociekliwy był.

Jako chłopak z Barcelony, Hoyo-Kowalski siłą rzeczy inspirował się gwiazdami Blaugrany. - Kibicuję Barcelonie, bo tam się urodziłem, a także Liverpoolowi, którego styl gry bardzo mi się podoba. Dlatego moimi wymarzonymi kierunkami są Anglia i Hiszpania – przyznaje. - Bardzo podziwiałem Carlesa Puyola, ale oglądając mecze topowych drużyn staram się podpatrywać najlepsze elementy gry wszystkich zawodników.

Często młode talenty już na wczesnym etapie przygody z piłką przykuwają uwagę zagranicznych klubów, które zapraszają ich na testy. Jednak w Akademii Wisły przyznają, że akurat w roczniku 2003 w Wiśle oczy obserwatorów ściągał na siebie przede wszystkim napastnik Aleksander Buksa. Choć w 2018 roku nagrodę dla KURO Piłkarza Sezonu dostał w Akademii Hoyo-Kowalski.

– Zawsze się mówiło, że na pewno do ekstraklasy przebije się Olek Buksa. To wiedzieliśmy wszyscy. Mieliśmy świadomość, że to talent, który będzie grał zawodowo w piłkę. Natomiast Daniego prowadziłem pięć lat i nie usłyszałem nigdy: słuchaj, jakiego ciekawego masz zawodnika, kto to jest ten Hoyo-Kowalski? Nie był tak zauważany, jak Olek. Być może dlatego, że grał na środku obrony.


Jak śpiewa, to po hiszpańsku



Co więc sprawiło, że to właśnie Hoyo-Kowalski dostał szansę zostania najmłodszym ligowym debiutantem w historii Wisły? Nie było przecież wcale tak, że trener pierwszej drużyny Wisły Maciej Stolarczyk sięgnął po Hoyo-Kowalskiego tylko z konieczności. Owszem, skład „Białej Gwiazdy” w rundzie finałowej przetrzebiły kontuzje. Ale teoretycznie Stolarczyk mógł wybrać inne rozwiązanie – stawiać np. na 17-letniego wówczas Dawida Szota, czy przestawić na pozycję stopera bardziej doświadczonego zawodnika z innej pozycji. A wybrał 15-letniego Daniela i w kolejnych trzech spotkaniach konsekwentnie na niego stawiał.

Stolarski próbuje wyjaśnić, co dostrzeżono w młodziutkim obrońcy, że dostał tak niezwykłą szansę.

- Dani to jest chłopak, który naprawdę nienawidzi tracić bramek. Dla niego nie ma straconych piłek, rzuci się do każdej. I nie kalkuluje, czy dostanie w głowę, czy ktoś go sfauluje. To dla środkowego obrońcy jest bardzo ważne. Wystarczy zresztą przypomnieć sobie tę sytuację z Igorem Angulo w meczu w Zabrzu, gdy walczyli o piłkę na linii – wskazuje. – I kolejna rzecz: Dani jest tak naprawdę pierwszym napastnikiem w drużynie. Bardzo dobrze wprowadza piłkę do gry, ma bardzo dobre długie podanie. Widać to było w meczu ze Śląskiem, gdzie zagrał takie fajne podanie na prawe skrzydło, po którym poszła akcja zakończona bramką na 1:1.

Poza tym, Hoyo-Kowalski nie pojawił się w pierwszej drużynie chwilę przed debiutem. Nikt go w odruchu paniki nie wyciągał z drużyny juniorskiej. Trener Stolarczyk konsekwentnie oswajał Daniela i jego rówieśnika Olka Buksę z szatnią i treningami pierwszej drużyny przez wiele miesięcy. - Trener Stolarczyk bardzo mi pomógł w wejściu na poziom seniorski. Jesienią uczestniczyłem w kilku treningach pierwszej drużyny w Myślenicach, a zimą zagrałem w sparingach w okresie przygotowawczym – przypomina Hoyo-Kowalski. - Atmosfera w drużynie jest świetna i zostałem dobrze przyjęty przez wszystkich. Większy kontakt, co oczywiste z racji wieku, mam z młodszymi zawodnikami, ale często do Myślenic na treningi jeździłem z Vullnetem Bashą, z którym rozmawiam po hiszpańsku – wskazuje.

Stolarski śmieje się, że to właśnie tą znajomością hiszpańskiego „Dani” błysnął na starcie: - Wejście do szatni pierwszej drużyny miał dobre. Był oczywiście trochę szok. Ale dzięki temu, że jest dwujęzyczny, to szybko wszedł w relacje z Jesusem Imazem – jak ten jeszcze grał w Wiśle – oraz z Bashą. Na obozie, jak miał zaśpiewać piosenkę na wejściu, to też zaśpiewał hiszpańską. Od razu się „wkupił” w towarzystwo. Poza tym, Daniel mówił, że Marcin Wasilewski i Maciek Sadlok bardzo mu pomagają.

[cyt color=#000000]W pierwszym meczu z Zagłębiem czułem emocje związane z debiutem, ale następne też były wymagające, bo grałem przeciwko takim napastnikom, jak Marcin Robak, Igor Angulo czy Elia Soriano[/cyt]

Kiedy z powodu kontuzji wykruszyli się ze składu Wisły kolejni obrońcy i w końcu nadeszła dla Hoyo-Kowalskiego szansa na debiut w seniorskiej ekipie „Białej Gwiazdy”, Stolarski nie stresował się wielką chwilą swojego podopiecznego. Tak przynajmniej twierdzi. - Podobnie było, jak mój brat debiutował, więc wiem już jak to jest, bo już to przerabiałem. Z Pawłem była przecież podobna historia, bo on debiutował w wieku 17 lat i też zagrał od razu kilka meczów z rzędu – przypomina trener. – Przed tym spotkaniem w Sosnowcu napisałem Daniemu SMS-a, że moim zdaniem nie ma nic do stracenia, może tylko zyskać. Dani ma dobre relacje z Konradem Gołosiem, który jest jego agentem i od niego dostał podobną informację. I rzeczywiście, stał się tym „wygranym”. Nawet mimo, że był zamieszany w utratę przez zespół drugiej bramki, bo przegrał pojedynek z Vamarą Sanogo. Wszyscy jednak jakby o tym zapomnieli, bo skoncentrowali się na pozytywach tego występu – uśmiecha się Stolarski.

15-letni defensor zaprezentował się tak, jakby wcale nie zżerała go żadna trema debiutanta. Spokój, opanowanie. Choć teraz Hoyo-Kowalski przyznaje, że w środku kłębiły się w nim silne emocje: - Wszystkie te cztery meczy były wielkim przeżyciem i wyzwaniem. W pierwszym meczu z Zagłębiem czułem emocje związane z debiutem, ale następne też były wymagające, bo grałem przeciwko takim napastnikom, jak Marcin Robak, Igor Angulo czy Elia Soriano.

Stolarski był pod wrażeniem zwłaszcza występów „Daniego” ze Śląskiem Wrocław i Górnikiem w Zabrzu. - Nie sztuką jest zagrać jeden dobry mecz, zwłaszcza, gdy jeszcze niekoniecznie rozliczają cię ze wszystkich błędów. Moim zdaniem Daniel wielkiej rzeczy dokonał dopiero w kolejnych spotkaniach. To wcale nie było takie proste. Gdybym był trenerem Angulo czy Robaka i wiedziałbym, że wychodzą grać na stopera 15-latka, to powiedziałbym im: jesteście czołowymi strzelcami ligi, to kurczę, idźcie na niego i sobie postrzelajcie! A tu się okazało, że to wcale nie jest takie łatwe.

Po tamtym meczu w Sosnowcu z gratulacjami do Stolarskiego zadzwonił selekcjoner kadry U-16 Marcin Dorna. Były szkoleniowiec polskiej młodzieżówki zna możliwości Hoyo-Kowalskiego, bo współpracuje z nim już od pewnego czasu. - Cieszę się, że Danielowi tak dobrze się powodzi. Bo poza tym, że to materiał na bardzo dobrego zawodnika w przyszłości, to również inteligentny, potrafiący analizować, lubiący ciężką pracę chłopak - podkreśla. - Możemy patrzeć na jego rozwój z wielką nadzieją.

Dla Dorny debiut Hoyo-Kowalskiego w ekstraklasie to nie był żaden fart ani czysty przypadek. - To oczywiście pewien splot okoliczności sprawił, że Daniel swoją szansę w ekstraklasie otrzymał już teraz. Ale wydaje mi się, że szczęście – jak to mówią – to moment, gdy okazja spotyka się z przygotowaniem. A Dani był przygotowany do tego, by umieć taką szansę wykorzystać. Mamy zresztą w reprezentacji sporą grupę zdolnych, na którą bardzo liczymy – podkreśla.

Najtrudniejsze wyzwanie

Teraz przed Hoyo-Kowalskim kolejne wyzwanie, pewnie nawet trudniejsze. Musi pokierować swoją dalszą karierą tak mądrze, by nie zmarnować tego „wejścia smoka” w dorosłą piłkę. Po pierwsze, nie może spocząć na laurach, tylko pracować nad tym, gdzie nadal ma braki. - Teraz dużo pracuje na siłowni, żeby zbudować masę mięśniową. Musi się trochę „obudować” – wskazuje Stolarski.

Z kolei trener Dorna podkreśla: - Na pewno są u Daniela pewne sfery do poprawy. Rozmawiamy często o tym z zawodnikami, w jakich obszarach mogliby się dalej rozwijać. Jak ma się 15 lat i spory potencjał, to tak naprawdę jest dobry sygnał, by pracę porządnie rozpocząć, a nie kończyć. Jestem przekonany, że Daniel jest świadomy, że ciągle możliwa jest poprawa jego umiejętności.

Po drugie, Hoyo-Kowalski musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej. Co byłoby dla niego na tym etapie optymalnym rozwiązaniem? Wypożyczenie np. do klubu z zaplecza ekstraklasy? Stolarski widzi wiele plusów takiego rozwiązania. A może po prostu trzeba zostać w orbicie pierwszej drużyny? Jest jeszcze inna opcja – wyjazd zagraniczny. Równolatkiem Hoyo-Kowalskiego, czyli Olkiem Buksą już są zainteresowane kluby z Niemiec. - Sądzę, że Dani nie czuje teraz takiej potrzeby. Rozmawiałem z nim i wprawdzie nie chcę mówić za niego, ale moim zdaniem on chce zostać w Wiśle. Jest przywiązany do tych barw, jego młodszy brat gra w Wiśle – podkreśla Stolarski.

[cyt color=#000000]Chcę zostać w Wiśle i rozwijać się tutaj każdego dnia. Z „Białą Gwiazdą” jestem związany od dziecka. Chcę tu zostać i jestem do dyspozycji trenerów pierwszej drużyny, rezerw oraz juniorów[/cyt]


Pokusa wyjazdu zagranicznego jest jednak pewnie spora. - Na pewno inne kluby są zainteresowane Danim. Zarówno w przypadku Olka Buksy, jak i Daniela mamy do czynienia z nastolatkami, którzy zagrali na poziomie seniorskim. A w dodatku o Danim już można powiedzieć, że sobie na tym poziomie poradził. Nie ma co ukrywać, że jakbym był prezesem jakiegoś niemieckiego klubu, to byłbym takim graczem zainteresowany. W końcu pisały o nim media w całej Europie, to był fenomen, że 15-letni zawodnik gra na poziomie ekstraklasy. Powiedzieć, że wraz z Olkiem są bacznie obserwowani, to mało! Bacznie obserwowani to są zawodnicy w CLJ. Olek i Dani na pewno mają propozycje gry w zagranicznych klubach. Ale czy oni tego chcą? Wszystko zależy od trzech stron: klubu, rodziny i samych zawodników oraz ich menedżerów – wskazuje Stolarski.

Sam Hoyo-Kowalski zdecydowanie deklaruje: - Chcę zostać w Wiśle i rozwijać się tutaj każdego dnia. Z „Białą Gwiazdą” jestem związany od dziecka. Chcę tu zostać i jestem do dyspozycji trenerów pierwszej drużyny, rezerw oraz juniorów.
Stolarski doskonale wie jednak, jak trudne są takie decyzje, bo pamięta dylematy swojego brata Pawła. On ostatecznie zdecydował się odejść z Wisły w wieku niespełna 18 lat, ale – jak podkreśla trener Mateusz – to były zupełnie inne czasy i inne warunki w klubie. - Teraz w Wiśle jest inna sytuacja, jeśli chodzi o młodych zawodników. Bardzo cenię Rafała Wisłockiego i wiem, że on będzie robił wszystko, co możliwe, by młodzi w Wiśle grali. Podobnie trener Stolarczyk udowodnił, że nie boi się postawić na młodych. I ci zawodnicy czują, że tu dostaną szansę gry – wierzy Stolarski. – Mam więc nadzieję, że historia Daniego rozwinie się lepiej – patrząc z perspektywy klubu – i że zostanie przy Reymonta.

Zapytany czy Hoyo-Kowalski powinien teraz szukać nowych wyzwań za granicą, czy też kontynuować rozwój w tym środowisku, w którym udało mu się przebić, wątpliwości nie ma też trener Dorna: – Jestem zdecydowanie za tą drugą wersją. „Dani” jest pod opieką fantastycznego trenera, zajmującego się bardzo systemowo młodzieżą, czyli Macieja Stolarczyka. Miałem z nim zresztą przyjemność współpracować w reprezentacji Polski U-20. Jestem przekonany, że to są warunki, które sprawią, że Daniel będzie się cały czas rozwijać.

Justyna Krupa

CENTRALNA LIGA JUNIORÓW w SPORTOWY24.PL

Wszystko o Centralnej Lidze Juniorów - newsy, ciekawostki, wyniki i tabele!