Bednarz: Wszedłem do szatni sędziów i powiedziałem im, że nas okradli
- Musieliśmy zareagować, bo ile można siedzieć cicho i udawać, że nic się nie dzieje? Zwłaszcza jeśli później ktoś, tak jak pan Sławomir Stempniewski w programie Liga Plus Extra, jeszcze próbuje bronić tych sędziów - powiedział Jacek Bednarz, prezes Wisły Kraków.
Panie Bednarz, może swoje pomyłki Pan udokumentuje? [KOMENTARZ]
Tak jak zapowiadaliście, złożyliście protest w sprawie błędów sędziowskich w sobotnim meczu Wisła - Legia.
Wysłaliśmy nasze pismo do Zarządu Ekstraklasy SA i Kolegium Sędziów PZPN. Opublikowaliśmy je również na naszej stronie internetowej, bo chcieliśmy, żeby wszyscy poznali jego treść.
Pierwsze oświadczenie wydaliście już w niedzielę. Czytamy w nim m.in. o incydencie z Pana udziałem. Może Pan zdradzić, co działo się w szatni sędziowskiej po zakończeniu meczu?
Potwierdzam to, co zostało napisane w naszym oświadczeniu, które opublikowaliśmy w niedzielę. Rzeczywiście wszedłem do szatni sędziów po zakończeniu meczu i powiedziałem do nich, że nas okradli i że będą umieszczeni w "Galerii Sędziowskich Sław", którą zamierzamy stworzyć w szatni sędziów na naszym stadionie.
I jak zareagowali sędziowie na Pańskie słowa?
W ogóle nie zareagowali. Stali z opuszczonymi głowami. Powiedziałem, co miałem im powiedzieć i wyszedłem z szatni.
Tak stanowcza reakcja klubu na błędy sędziowskie to nowość.
Musieliśmy zareagować, bo ile można siedzieć cicho i udawać, że nic się nie dzieje? Zwłaszcza jeśli później ktoś, tak jak pan Sławomir Stempniewski w programie Liga Plus Extra, jeszcze próbuje bronić tych sędziów i wygaduje takie bzdury, że już słuchać się tego nie da. Bądźmy wreszcie poważni. Dość mamy wysłuchiwania bredni. Jeśli pan Stempniewski mówi, że sędzia Jarzębak mógł się pomylić dlatego, że nie ma doświadczenia w roli arbitra bramkowego, to jest to jakiś żart. To jest liga zawodowa i jako kluby nie godzimy się, żeby robić sobie eksperymenty na żywym organizmie. To już nie chodzi o Wisłę czy Legię, ale również o inne kluby. Jak to wygląda, że na mecz, który jest jednym z kluczowych spotkań dla układu tabeli, który może mieć wpływ na to, kto zostanie mistrzem Polski, wysyła się nieprzygotowanego sędziego i jeszcze się tłumaczy, że nie wytrzymał psychicznie presji.
Naprawdę chcecie w szatni arbitrów zrobić tę "Galerię Sędziowskich Sław"?
Tak, bo chcemy, żeby sędziowie przygotowując się do meczu jeszcze w tunelu pamiętali o tym, jaka odpowiedzialność na nich ciąży. Zobaczmy, jak to teraz wygląda. Robi jeden z drugim błąd, którym wypacza wynik i idzie do "zamrażarki" na dwa, trzy mecze. A później wraca, jak gdyby nigdy nic. I w kółko mamy to samo. Praktycznie żadnej odpowiedzialności. Mamy prawo domagać się profesjonalizmu sędziów, którzy za swoją pracę dostają tak duże pieniądze. Skoro rocznie wydaje się cztery miliony złotych na sędziów, obserwatorów i delegatów, to chyba mamy prawo oczekiwać, że sędziowanie będzie profesjonalne, obiektywne, rzetelne i bezstronne. Dość mamy wysłuchiwania opowieści pana Stempniewskiego po każdej kolejce, który na siłę tłumaczy sędziów, mimo że ich błędy są oczywiste i krzywdzą kolejne kluby.
Nie boi się Pan, że ktoś za chwilę zapyta: A co się stanie, jeśli sędzia pomyli się na korzyść Wisły? Wtedy też trafi do waszej "Galerii Sędziowskich Sław"?
Też, bo powtórzę jeszcze raz - chcemy sędziowania profesjonalnego i obiektywnego. Chcemy, żeby losy meczu rozstrzygały się w uczciwej walce na boisku. Nam nie chodzi w tym momencie o kluby, które w meczach z nami skorzystały na pomyłkach sędziów. Czy my mieliśmy jesienią pretensje do Pogoni Szczecin, po tym jak wygrała z nami po błędach pana Lyczmańskiego? Nie. Byliśmy natomiast wściekli, bo ten człowiek jeszcze bezczelnie potrafił opowiadać, że błędów nie popełnił, mimo iż wszyscy dokładnie widzieli, co wyprawiał na boisku. Nie mamy też pretensji do Legii, bo nawet przez myśl nie przeszło mi, że warszawianie mają coś wspólnego z tym, co się działo w sobotę. Oczywiście dobrze, że tym razem przynajmniej sędzia Siejewicz wyszedł i przeprosił. Tylko co nam z tego? A do tego dochodzą jeszcze haniebne słowa Zbigniewa Bońka. Jestem wstrząśnięty tym, co powiedział.
Właśnie, jak Pan zareagował na słowa prezesa PZPN, który stwierdził, żeby Pan zajął się nie sędziami, a Wisłą i piłkarzami, którzy "kopią się w czoło"?
Po pierwsze - ze zdziwieniem, a po drugie - z oburzeniem. Jako byli piłkarze, zarówno ja, jak i prezes Boniek, chyba w taki sam sposób rozumiemy sformułowanie "kopać się w czoło". Jeśli teraz prezes twierdzi, że piłkarze w sobotę kopali się w czoła, to chyba nie oglądał tego meczu i nie wie, że problemem w tym spotkaniu nie była słaba gra zawodników, ale sędziowie, za których odpowiada m.in. zarządzany przez niego PZPN. Poza tym pan Boniek zapomina chyba, że jako prezes powinien szanować wszystkich członków PZPN, a są nimi zarówno Wisła Kraków, jak i jej piłkarze i prezes. Dla mnie skandalem jest, że człowiek, który stoi na czele futbolu w Polsce, lekceważy publicznie nasz klub, piłkarzy i mnie. Chcę przypomnieć panu prezesowi, że jest taki dokument, który nazywa się regulaminem dyscypliny PZPN. Jest w nim zapisane, że żaden członek związku nie może naruszać dóbr osobistych innego, bo zostanie za to pociągnięty do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Prezes Boniek wiele mówił w kampanii wyborczej o szacunku dla wszystkich członków związku. Jak widać, bardzo szybko zapomniał o swoich deklaracjach.
Czy to oznacza, że będziecie się domagać pociągnięcia do odpowiedzialności prezesa PZPN za słowa, które wypowiedział pod adresem Pana i Wisły Kraków?
Na pewno wydamy w tej sprawie oświadczenie. Czy będą jeszcze inne kroki, w tym momencie nie wiem.
To na koniec może choć jedno pytanie o piłkę nożną. Zawodnicy Wisły są wyraźnie podrażnieni tym, co stało się w sobotę i już mówią, że teraz ich celem jest awans do finału Pucharu Polski, w którym chcą zagrać z Legią, żeby wyrównać z nią rachunki.
Nie chciałbym, żeby doszło do jakiejkolwiek eskalacji nienawiści czy negatywnych emocji. Niech pojawi się pozytywna sportowa złość, ale tylko tyle. Od piłkarzy oczekuję przede wszystkim dobrej, ambitnej gry, a nie wyrównywania rachunków z kimkolwiek.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.