Wisła Kraków. Zdenek Ondrasek cieszy się, że w Warszawie też go znają
Zdenek Ondrasek był bardzo zły po meczu z Legią Warszawa. Czech kilka razy wracał do sytuacji z doliczonego czasu gry, gdy mógł strzelić gola na 4:3 dla Wisły. To trafienie zapewne przesądziłoby o wygranej „Białej Gwiazdy”. Strzał Ondraska obronił jednak Arkadiusz Malarz i skończyło się na remisie 3:3.
fot. Anna Kaczmarz
– W pierwszej połowie Legia robiła co chciała – oceniał boiskowe wydarzenia Ondrasek. – Nie byliśmy w stanie nic zrobić. Cieszę się jednak, że po przerwie potrafiliśmy zagrać zupełnie inaczej i pokazaliśmy wszystkim, że jeśli ktoś chce z nami wygrać, to musi zagrać na 100 procent nie przez 45 minut, a przez całe spotkanie. Ja po tym meczu czuję się jednak tak, jakbyśmy przegrali 0:4. Miałem piłkę meczową na nodze i gdybym trafił, wygralibyśmy. Jestem zły, bo wszyscy z całych sił walczyliśmy o trzy punkty, a mamy tylko jeden.
Druga połowa całkowicie odmieniła w krakowskim zespole postrzeganie tego meczu. Po pierwszej, w której wiślakom niewiele wychodziło, remis wzięliby zapewne w ciemno. Z drugiej strony kolejny raz w tym sezonie okazało się, że drużyny Macieja Stolarczyka nie załamują niepowodzenia.
– Po pierwszej połowie chyba nikt nie wierzył, że jesteśmy w stanie odwrócić losy tego spotkania – mówi Ondrasek. – My już jednak we wcześniejszych meczach pokazywaliśmy, że dla nas nie ma znaczenia, czy przegrywamy 0:2, czy wygrywamy 2:0. My zawsze walczymy do końca. Na Łazienkowskiej też to pokazaliśmy.
Czech zdradził też, co działo się w szatni Wisły w przerwie meczu: – Trener spokojnie tłumaczył nam, co robiliśmy źle w pierwszej połowie. Sami jednak wiemy, że tak to nie może wyglądać. Na szczęście w drugiej połowie zagraliśmy już tak, że to Legia momentami nie wiedziała, co się dzieje. Tym większa szkoda, że mamy tylko jeden punkt.
Czech swoją grą momentami wywoływał wściekłość na trybunach. Pod koniec meczu doszło do sytuacji, w której prawie cały stadion wyzywał Ondraska w mocno nieparlamentarny sposób. Piłkarz Wisły podszedł jednak do tego z uśmiechem: – To fajnie, że prawie 30 tysięcy ludzi w Warszawie mnie rozpoznaje… Skoro nawet na wyjeździe skandują moje nazwisko, to miło.
Na sugestię, że jednak te okrzyki nie były specjalnie pozytywne, napastnik dodał z uśmiechem: – Ja słyszałem tylko głośne Ondrasek, krzyczane przez cały stadion. Reszta się nie liczy.
Już na poważnie Ondrasek odniósł się do swojej skuteczności, czy raczej jej braku w ostatnich meczach. Do siatki nie trafił już bowiem w czterech ostatnich ligowych meczach. – Zawsze powtarzam, że dla mnie najważniejsze są sukcesy drużyny – mówi piłkarz. – Strzeliliśmy na Legii trzy gole, Jesus drugi raz z rzędu zdobył dwie bramki. I to jest super. A ja nawet spokojnie bym podszedł do moich niewykorzystanych sytuacji, gdybyśmy wygrali. Skoro jednak wygranej nie ma, to jestem na siebie po prostu zły.
Szansą na powiększenie bramkowego konta będzie dla Ondraska kolejny mecz. Tym razem na ul. Reymonta przyjedzie Zagłębie Sosnowiec, a więc zespół z dołu tabeli. Ondrasek przestrzega jednak, żeby tak nie patrzeć na ekipę beniaminka. – W Polsce to nie ma znaczenia – mówi. – Z każdym można przegrać lub wygrać. To, co musimy zrobić przed tym meczem, to przede wszystkim bardzo dobrze się do niego przygotować. Najprościej można powiedzieć, że jak będziemy grać tak jak w pierwszej połowie meczu z Legią, to będziemy mieć problem. A jak zagramy tak, jak po przerwie, to będzie dobrze.
Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków
Oglądaj mecze Ekstraklasy na żywo online w Player.pl >>>;nf
DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Jesus Imaz: Gole zachowałem specjalnie na derby z Cracovią!
Jedyne takie derby Krakowa - dzieci kibicowały ile sił
Echa derbów Krakowa. "Takiego wydarzenia w historii polskiej piłki jeszcze nie było"
Henryk Kasperczak o trenerze Wisły Kraków
"Kraków. Stadion Wisły to wielka samowolka"
Wychowani w Krakowie, grają w Ekstraklasie. Znasz ich wszystkich?
[reklama]