Wisła Kraków. Wzloty i upadki Tomasza Cywki w zespole „Białej Gwiazdy”
Tomasz Cywka opuszcza Wisłę Kraków i w nowym sezonie będzie grał w Lechu Poznań. Piłkarz zaskarbił sobie jednak duży szacunek kibiców „Białej Gwiazdy”, bo mimo podpisanego już kontraktu z „Kolejorzem”, do samego końca z pełnym poświęceniem grał dla Wisły.
fot. Anna Kaczmarz
– Dla mnie w ogóle nie było tematu, że mając dogadany kontrakt gdzie indziej, miałbym w Wiśle odpuszczać swoje obowiązki – mówi Tomasz Cywka. – To byłoby przecież nie fair w stosunku do kolegów, trenerów i kibiców w Krakowie. Do ostatniej minuty ostatniego meczu byłem z Wisłą i oddawałem jej całe swoje zdrowie. Tak, jakbym w Krakowie miał zakończyć karierę.
Tomasz Cywka do Wisły trafił przed sezonem 2015/2016. Przez trzy lata rozegrał w koszulce z białą gwiazdą na piersi w sumie 85 meczów. Na różnych pozycjach, bo choć był sprowadzany do Krakowa jako pomocnik, to miał długi okres, gdy występował jako boczny, prawy obrońca. Poproszony o podsumowanie tych trzech lat, spędzonych w Wiśle, Cywka mówi: – Przeżywałem w Krakowie wzloty i upadki, ale jestem typem człowieka, zawodnika, który nigdy się nie poddaje. Miałem w Wiśle lepsze i gorsze momenty. Były sytuacje, gdy w ogóle nie grałem. Moją odpowiedzią na takie sytuacje było jeszcze więcej pracy na treningach. Zaczynałem grać, pracowałem dalej. Taki jestem, taki zawsze będę. Wiem, że rozgrywałem w Wiśle różne mecze przez te lata, ale zawsze gdy zakładałem koszulkę z białą gwiazdą, dawałem z siebie wszystko. Nigdy nie brakowało mi motywacji.
Ostatni sezon był tak dla Tomasza Cywki, jak i dla całej Wisły znaczony różnymi momentami. „Biała Gwiazda” rozgrywała dobre mecze, odnosiła prestiżowe wygrane, jak choćby z Legią w Warszawie, czy dwa razy w derbach Krakowa, ale z drugiej strony była blisko miejsca w europejskich pucharach, a na samym finiszu straciła szansę na powrót do Europy. Tomasz Cywka nie owija zatem w bawełnę, tylko mówi: – Pozostał niedosyt i nie ma co nawet tego kryć. Gdyby ktoś powiedział nam kilka tygodni przed zakończeniem sezonu, że będziemy do samego końca bić się o europejskie puchary, to mało kto by uwierzył. A jednak dzięki kilku dobrym i wygranym meczom rozbudziliśmy apetyty swoje i kibiców, więc po porażce w ostatnim meczu w Zabrzu był właśnie wspomniany niedosyt.
Według byłego już piłkarza Wisły Kraków ten niedosyt był tym większy, że „Biała Gwiazda” w Zabrzu rozegrała naprawdę dobre spotkanie. Zabrakło tylko skuteczności, może trochę szczęścia.
– Były lepsze i gorsze momenty w całym sezonie, ale jak otwiera się szansa, to człowiek zawsze chciałby ją wykorzystać – tłumaczy Tomasz Cywka. – A my w Zabrzu mieliśmy tyle sytuacji, że moglibyśmy nimi obdzielić kilka poprzednich spotkań. Jak to jednak bywa, niewykorzystane okazje się mszczą. My mieliśmy słupki, poprzeczki, a Górnik strzelał bramki. Wiedzieliśmy, że oni są bardzo dobrzy ze stałych fragmentów gry, ale nie potrafiliśmy się przed tym obronić. Później robiliśmy wszystko, żeby wyrównać, mieliśmy swoje okazje, ale znów nie udało się strzelić gola, a zrobił to drugi raz Górnik i to zabrzanie mogli się cieszyć z awansu do europejskich pucharów.
Z tego ostatniego Tomasz Cywka akurat też będzie mógł się cieszyć, bo przenosząc się do Lecha, ma przed sobą perspektywę gry w Lidze Europy. Piłkarz nie chce jednak na razie o tym mówić. Na koniec odnosi się natomiast jeszcze raz do „Białej Gwiazdy”.
– Wisła jest wielkim klubem – mówi. – Mam nadzieję, że zostanie zbudowany w Krakowie taki zespół, który będzie bił się o czołowe lokaty w ekstraklasie. Z całego serca Wiśle tego życzę. Zostawiam w Krakowie samych przyjaciół. Będę wszystko, co mnie spotkało w tym mieście i w Wiśle, wspominał bardzo dobrze.