menu

Wisła Kraków. Paweł Brożek uważa, że „Biała Gwiazda” będzie miała przewagę psychologiczną nad Legią Warszawa

20 kwietnia 2018, 13:08 | Bartosz Karcz

Paweł Brożek jest piłkarzem Wisły Kraków, który w ponad 90-letniej historii spotkań z Legią, strzelił najwięcej bramek drużynie z Warszawy. „Brozio” dwanaście razy pokonywał bramkarzy Legii. Teraz wierzy, że „Biała Gwiazda” po blisko pięciu latach przerwy znów pokona legionistów na swoim stadionie, choć akurat on raczej będzie przyglądał się temu z boku.


fot. Bartek Syta

– Wisłę Kraków stać będzie w niedzielę na powtórzenie takiego meczu z Legią, jak niedawno w Warszawie?
– Na pewno. Biorąc pod uwagę, jak ten mecz przy Łazienkowskiej wyglądał, ważne jest nie tylko to, że pokonaliśmy tam Legię, ale też w jakim stylu to zrobiliśmy. Dlatego liczę, że tamten mecz pozostawił jakiś ślad w głowach legionistów, a nam doda jeszcze pewności siebie. To powinno dać przewagę psychologiczną jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Poza tym w poniedziałek chłopaki zagrali naprawdę dobre spotkanie w Płocku. Mocno liczę na to, że to się przełoży również na niedzielny mecz.

– Dla Pana postawa Legii w tym sezonie i jej jedenaście już porażek, to jest duże zaskoczenie?
– Nie zapominajmy, że w Legii doszło do naprawdę dużych zmian w składzie. W takich sytuacjach potrzeba czasu, żeby zespół się zgrał zarówno na boisku, jak i poza nim. Dopiero gdy jest zgrany kolektyw, łatwiej jest reagować na wydarzenia boiskowe. Czasami udaje się to szybciej, czasami wolniej. Legia najwyraźniej potrzebuje tego czasu nieco więcej.

– Tylko, że przy takiej przewadze finansowej nad resztą ekstraklasy wydawać by się mogło, że bez względu na zmiany w składzie, Legia powinna dominować w lidze, a tymczasem kolejne drużyny przyjeżdżają na Łazienkowską i ją po prostu ogrywają.
– Legia ma swoje problemy, ale jeszcze raz powtórzę, że one moim zdaniem wynikają z dużej przebudowy zespołu. Trudno jest mi powiedzieć, kiedy warszawianie z tym sobie poradzą. Jeśli mam być szczery, to mam nadzieję, że nie nastąpi to przed niedzielnym meczem.

– Na razie za kolejną ligową porażkę głową zapłacił trener Romeo Jozak. W środę Legia z dużym trudem, ale jednak awansowała do finału Pucharu Polski. Może w przypadku tego zespołu zadziałać tzw. efekt nowej miotły?
– Trudno powiedzieć, bo to różnie bywa. W swojej karierze przeżyłem wiele zmian trenerów i były takie momenty, kiedy działało to rzeczywiście ożywczo na zespół. Były jednak i takie, kiedy pozostawaliśmy w kryzysie. Jako wiślak liczę na to, że Legia też w nim w pozostanie przynajmniej do meczu z nami. Moim zdaniem jest duża szansa, żeby z nimi wygrać. Oni nie są w komfortowej sytuacji, a nam nie pozostaje nic innego, jak to wykorzystać.

– Runda finałowa zaczęła się od zaskakujących wyników. Faworyci tracili punkty. Najlepszy mecz rozegrano jednak w Płocku, co dla was pewnie też jest nadzieją przed niedzielnym spotkaniem.
– W Płocku było wszystko, co lubią kibice. Było tempo, była fajna dla oka gra, były wreszcie gole i kolejne sytuacje obu drużyn. Dobrze się to oglądało i rzeczywiście można to potraktować również jako dobry prognostyk przed meczem z Legią.

– Wiśle chyba lepiej gra się z takimi drużynami, jak „Nafciarze”, którzy prezentują otwarty futbol. Znacznie gorzej wyglądało to w meczu z Sandecją.
– Tak, tylko nie zapominajmy, w jakiej sytuacji jest Sandecja. Dla nich najważniejsze są punkty, więc już przed tym spotkaniem spodziewaliśmy się, że cofną się bardzo głęboko. Inna sprawa, że powinniśmy potrafić na to zareagować. Prawda jest jednak rzeczywiście taka, że gdy gramy z zespołami preferującymi otwarty futbol, to łatwiej nam pokazać swoje atuty.

– Pan jest piłkarzem, który w historii meczów Wisły z Legią strzelił najwięcej, dwanaście, bramek dla „Białej Gwiazdy”. Ostatnio nie ma jednak dla Pana miejsca nawet na ławce rezerwowych. Ma Pan jakieś problemy zdrowotne?
– Nic z tych rzeczy. Takie decyzje podejmuje trener. Ja czuję się bardzo dobrze, nic mi nie dolega i czekam na swoją szansę.

– Wybiega Pan w takiej sytuacji myślami do tego, co wydarzy się po sezonie?
– Powoli dochodzę do takiego momentu, że zaczynam o tym wszystkim myśleć coraz mocniej. Widzę, co się dzieje wokół mojej osoby i powoli zdaję sobie sprawę z tego, że po tym sezonie może nastąpić moje pożegnanie z Wisłą.

– Z graniem w piłkę również? Zawsze podkreślał Pan, że chciałby zakończyć karierę w Wiśle.
– Chciałem, żeby tak się stało, ale teraz nie złożę takiej deklaracji. Fizycznie czuję się bardzo dobrze, a jeśli zabraknie dla mnie miejsca w Wiśle, być może poszukam sobie jeszcze innego klubu. Mam jeszcze chęci do grania. Jest we mnie iskra, która pcha mnie na boisko. Wkrótce skończę 35 lat, ale jestem pewien, że jeszcze mógłbym pograć na dobrym poziomie.

– Rozumiem jednak, że nawet jeśli do rozstania z Wisłą miałoby dojść po sezonie, to w tym chciałby Pan jeszcze dla niej zagrać.
– Nie tylko ode mnie to zależy...

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy