Wisła jest rozpoznawalna nawet w Serbii
Czy Wisła jest rozpoznawalną marką w Europie? Jeśli wnioskować po podróży do Łowecza, wygląda na to, że przeciętny kibic z tą nazwą się spotkał. Gdy późną nocą zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej w Serbii, jej pracownik, widząc samochód z polską rejestracją, nawet nie powiedział dzień dobry, tylko od razu wypalił: - Wisła czy Legia?
Gdy usłyszał, że jedziemy na mecz "Białej Gwiazdy" z Liteksem, szybko dodał: - Wygracie, bo macie u siebie Ilieva i Jovanovicia, a to chłopaki z Partizana, więc na pewno wam pomogą.
Nie było już wątpliwości komu kibicował Serb. Również w Bułgarii ludzie słyszeli o Wiśle i o tym, że gra ona z Liteksem. Inna sprawa, że klubowi z Łowecza daleko do popularności drużyn ze stolicy, Lewskiego czy CSKA. Na kilka dni przed meczem, gdy słuchaliśmy miejscowego radia, to w serwisie sportowym pojawiały się właśnie nazwy tych klubów w kontekście startu w europejskich pucharach. O Liteksie wspomniano ledwie dwoma zdaniami.
- Za klubami z Sofii stoją lata tradycji i to normalne, że mają za sobą więcej kibiców niż my - tłumaczy rzecznik prasowy klubu, Stojan Petkow. - My mamy jednak swoją politykę, konsekwentnie ją realizujemy i dzięki temu Liteks się rozwija.
Ta polityka to m.in. promocja młodych, utalentowanych piłkarzy, by później sprzedać ich z dużym zyskiem. W Bułgarii bowiem nawet o takich zarobkach jak w polskiej ekstraklasie zawodnicy mogą tylko pomarzyć.
Nie przeszkadza to jednak ludziom związanym z Liteksem snuć ambitnych planów podboju Europy. Co prawda klub z Łowecza nie ma co liczyć na taką rzeszę kibiców jak Wisła, ale związane jest to z wielkością miasta. Wczoraj od rana widać było na ulicach, że ludzie żyją konfrontacją z mistrzem Polski. Świadczyły o tym choćby pomarańczowe koszulki, w których co kawałek paradowali Bułgarzy.
Dla miejscowych fanów Liteks to powód do dumy, a futbol to coś w czym mogą rywalizować ze znacznie większą i bogatszą Sofią.
Kibice mistrza Bułgarii w mieście mieszali się z fanami z Krakowa, którzy przez cały dzień zwiedzali miasto, a których do Łowecza przyjechało blisko 250. Wrogości obie strony jednak sobie nie okazywały, więc w mieście było spokojnie, a zwiększone siły policyjne, które patrolowały ulice, nie miały praktycznie zajęcia.








