menu

Wielkie Derby Śląska na remis! Gergel uratował zabrzan w pełnej nerwów końcówce

6 kwietnia 2015, 17:24 | Sebastian Gladysz

W hicie 26. kolejki Ekstraklasy, Wielkich Derbach Śląska, Górnik Zabrze zremisował na własnym boisku z Ruchem Chorzów 2:2. "Niebiescy" prowadzili dwukrotnie po trafieniach Grzegorza Kuświka, ale do remisu najpierw doprowadził Błażej Augustyn, a w końcówce spotkania wynik dający zabrzanom punkt ustalił Roman Gergel. W ostatnich fragmentach meczu doszło do przepychanek między piłkarzami obu drużyn po brzydkim faulu Helika na Madeju.

Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Maciej Gapiński
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Maciej Gapiński
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Maciej Gapiński
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Maciej Gapiński
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Maciej Gapiński
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Maciej Gapiński
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Maciej Gapiński
Wielkie Derby Śląska: Górnik Zabrze - Ruch Chorzów
fot. Maciej Gapiński
1 / 8

Na dwie poważne roszady zdecydował się przed WDŚ Robert Warzycha. Po pierwsze, zmienił ustawienie swojego zespołu. Górnik pierwszy raz od dawna rozpoczynał spotkanie z kwartetem defensorów. Dlatego na boisku pojawiło się miejsce dla Dominika Sadzawickiego. Drugim zaskoczeniem było pojawienie się w pierwszej ‘11’ Dzikamai Gwaze. Zawodnik rodem z Zimbabwe ostatni raz w barwach Górnika zagrał w… Chorzowie, podczas ostatnich derbów. W zespole Ruchu niespodzianek nie odnotowano. Z miejscem w pierwszym składzie pożegnał się jedynie Jakub Kowalski, którego zastąpił doświadczony Marek Zieńczuk.

Dość niespodziewanie to Ruch lepiej wszedł w mecz i w pierwszych minutach to zawodnicy Waldemara Fornalika przejęli inicjatywę i częściej byli przy piłce. Jak to w meczach derbowych, było mnóstwo walki i mało sytuacji. Raz o czerwoną kartkę otarł się Gwaze, ostro faulujący Gigołajewa w pozornie niegroźnej sytuacji. Pierwsza groźna sytuacja Ruchu od razu zakończyła się bramką. Była ona efektem komicznej pomyłki dwójki stoperów zabrzan. Piłka wybita przez obrońcę Ruchu znalazła się między Szeweluchinem i Augustynem. W wyniku ogromnego nieporozumienia i zderzenie obrońców, futbolówka przeszła dalej, dopadł do niej Starzyński i z boku pola karnego zagrał „na nos” do Kuświka. Napastnik „Niebieskich” nie miał problemów z trafieniem do siatki.

Po bramce dla gości w końcu obudzili się podopieczni Roberta Warzychy. Nie zaatakowali z furią, ale zdołali kilkakrotnie przestraszyć defensorów Ruchu. W końcu padła bramka wyrównująca. W 21 minucie po krótko rozegranym rzucie rożnym piłka dotarła do Gwaze. Pomocnik Górnika nieźle dorzucił ją w pole karne chorzowian. Tam błąd popełnił Putnocky, za słabo piąstkując. Czujnie zachował się na szesnastce Augustyn, który płaskim strzałem trafił do siatki.

Wciąż jednak obiektywnie należało stwierdzić, że to goście mieli więcej z gry w pierwszych trzydziestu minutach. Lepiej i pewniej operowali piłką i szybciej budowali swoje akcje. Na prawej obronie zabrzan nie radził sobie Sadzawicki, tam niezłą partię rozgrywał Gigołajew. Górnik budował swoje ataki w sposób bardziej szarpany i w efekcie największe zagrożenie sprawiał przy stałych fragmentach gry.

W 27 minucie swoją szansę miał Starzyński – niezbyt agresywnie atakowany przez obrońców przedarł się na dwudziesty metr i stamtąd oddał soczysty strzał po ziemi. Steinbors z najwyższym trudem jednak zatrzymał to uderzenie. Chwilę później mogło być groźnie pod drugą bramką, lecz po dośrodkowaniu z boku boiska Szeweluchin w trudnej sytuacji strzelił głową obok słupka.

Ostatni kwadrans pierwszej części meczu nie przyniósł wielu emocji. Po mocnym początku Ruchu nadeszło wyrównaniu Górnika, a potem było już tylko gorzej. Oba gole wynikały z błędów, a nie przemyślanych i składnych akcji. Piłkarsko było dość słabo i oczekiwano poprawy tego stanu rzeczy. W końcu w Górniku i Ruchu znajduje się kilku zawodników, którzy mają pojęcie o grze kombinacyjnej.

Próbowali do udowodnić od 46 minuty podopieczni Waldemara Fornalika. Ładnie funkcjonowała prawa strona zespołu z Chorzowa. Tam często szybko grali Zieńczuk, Konczkowski i Starzyński. I to właśnie po tamtej stronie zrodziła się akcja, która dała prowadzenie gościom. W 51 minucie wrzutka „chorzowskiego Figo” dość przypadkowo minęła wszystkich w polu karnym i dotarła do Kuświka. Snajper Ruchu, mający sporo wolnego miejsca, spokojnie przyjął sobie piłkę i przymierzył, nie pozostawiając złudzeń Steinborsowi. Gospodarze zdawali się być nieco oszołomieni takim obrotem spraw, ale trudno było się dziwić, że padła bramka dla Ruchu.

Tymczasem już sześć minut później mogło być 2:2. Kapitalną prostopadłą piłkę do Łuczaka zagrał Gergel i napastnik zabrzan popędził z prawego skrzydła na spotkanie Putnocky’emu. Mając dwóch kolegów do podania, zachował się dość egoistycznie i z ostrego kąta zdecydował się na strzał. Ostatecznie trafił w boczną siatkę. Chwilę później znów było groźnie – Skrzypczak, który zmienił Łuczaka, mógł zapisać na swoim koncie gola już w pierwszym kontakcie z piłką. Po dośrodkowaniu Madeja znalazł sobie miejsce w polu karnym i uderzył głową, lecz Putnocky był na posterunku.

„Trójkolorowi” stojący pod ścianą i zmuszeni do zaatakowania rywala, zaczęli pokazywać trochę jakości. Na ich nieszczęście, chwilami dawali się zdominować „Niebieskim” i tracili przez to cenny czas. A goście nadal nieźle utrzymywali się przy piłce. Częściej grali swoją prawą stroną, ale potrafili również z użyciem obrońców przenieść ciężar gry na lewą część boiska. A Górnik? Gospodarze większość czasu spędzali na bieganiu za piłką. Ofensywne zmiany i przejście na system z trójką obrońców również nie miały wpływu na boiskowe wydarzenia. Brakowało pomysłu na wyjście z impasu.

W efekcie na murawie nic ciekawego się nie działo. Przez dwadzieścia minut nie odnotowano żadnego wydarzenia, które można było scharakteryzować jako istotne. Aż do 83 minuty, kiedy to Augustyn do spółki z Szeweluchinem znów nie sprezentowali gola graczom Ruchu. Tym razem jednak bramkarz zdążył zainterweniować. Jak się okazało, ta sytuacja szybko się zemściła. Już sześćdziesiąt sekund później padło bowiem wyrównujące trafienie! Powalczyli o futbolówkę na lewej stronie Madej z Kurzawą, ten drugi kapitalnie dośrodkował na długi słupek. Tam akcję zamykał osamotniony Gergel, który z powietrza, z pierwszej piłki, wpakował ją do siatki technicznym uderzeniem.

Żadna drużyna nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. W doliczonym czasie gry dynamicznie ruszył Madej i został bezpardonowo powstrzymany przez Helika i otrzymał czerwoną kartkę. W tym momencie na murawie rozpętała się przepychanka między piłkarzami i trenerami obu zespołów. Sędziemu zajęło kilka chwil uspokojnenie atmosfery i rozdanie kilku żółtych kartek. Z rzutu wolnego nic jednak nie wynikło i mecz ostatecznie zakończył się podziałem punktów. Tradycyjnym już rezultatem przy Roosevelta.


Źródło: Press Focus/X-news


Polecamy