Widzewskie wspomnienia Szymanka
Dla Wojciecha Szymanka, jutrzejsza konfrontacja z Widzewem będzie wyjątkowa. W końcu przez prawie cztery sezony dzielnie bronił barw zespołu z Alei Piłsudskiego, ale wspomnień nie ma do końca dobrych, a wszystkiemu winne zaległości finansowe.
Szymanek przeniósł się do Widzewa zimą 2008 roku, po dwóch latach spędzonych w greckim AO Egaleo. W rundzie wiosennej zagrał w tylko pięciu spotkaniach, ale zdołał wpisać się na listę strzelców. Niestety nic nie mogło zapobiec olbrzymiej goryczy po spadku z Ekstraklasy.
Gra w pierwszej lidze nie zraziła Szymanka. Nie zamierzał odchodzić, choć w pierwszym sezonie na zapleczu Ekstraklasy nie mógł liczyć na częste występy. Głównie przeszkadzały kontuzje oraz silna konkurencja w formacji defensywnej. Ostatecznie zaliczył 12 spotkań, z czego 10 w pełnym wymiarze czasowym. Cieszył się za to z mistrzostwa pierwszej ligi, ale w wyniku skandalu korupcyjnego na awans musiał poczekać do następnego sezonu. Wtedy stał się już podstawowym ogniwem, rozgrywając 21 konfrontacji. Jednak w zaledwie trzynastu dotrwał od pierwszej do ostatniej minuty. Najważniejszy był jednak powrót na ekstraklasowe salony.
Pierwsze po banicji rozgrywki, mógł zaliczyć do udanych. Szybko znalazł zaufanie w oczach szkoleniowców i nie miał sobie równych w defensywie. Zagrał 25 razy, w tym 21 od początku do końca. Bez wątpienia klub miał z niego olbrzymi pożytek, ale on z klubu już nie bardzo. Zaległości finansowe stale się zwiększały, aż w końcu Szymanek powiedział dość i latem 2011 roku przeprowadził się do ukraińskiego Czornomorca Odessa.
Rok później wrócił do Polonii Warszawa, gdzie dopiero ostatnimi czasy puka do bram pierwszego składu.