Widzew zremisował z Cracovią. Pierwszy wyjazdowy punkt łodzian (ZDJĘCIA)
Powodzeniem zakończyła się dla piłkarzy Widzewa czternasta próba przywiezienia choćby jednego punktu z wyjazdowego meczu. Spotkanie przy Kałuży lepiej rozpoczęło się dla Cracovii, która po bramce Giannisa Papadopoulosa objęła prowadzenie. Wynik rywalizacji ustalił w drugiej połowie Piotr Mroziński.
Od początku spotkanie dało się zauważyć, kto bardziej pragnie wygranej. Widzew wyszedł niesamowicie zmotywowany i usposobiony ofensywnie. Podopieczni trenera Skowronka chyba wypili hektolitry napojów energetycznych, bowiem biegali niczym dobrze nakręcone samochodziki.
Od początku postanowili przejść do konkretów i zaatakować bramkę Pilarza. Najbardziej aktywny w swoich próbach był Marcin Kaczmarek, który raz po raz nękał obrońców i bramkarza „Pasów”.
Cracovia miała wielkie problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy, a kiedy już jej się to udało to zawodziła dokładność. Na palcach jednej ręki można policzyć akcje, gdzie wymienione zostały trzy dokładne podania.
Taki stan rzeczy utrzymywał się do 40 minuty, kiedy to odważnie z piłką zabrał się Żytko, podał do Danielewicza a ten z pierwszej piłki wypuścił sam na sam Papadopoulosa, który strzałem w okienko krótkiego roku wyprowadził „Pasy” na wynik 1-0. Ataki gości nie ustawały, jednak jak na złość, piłka nie chciała wpaść do bramki Pilarza.
Na drugą odsłonę Stawowy widząc nieporadność swoich podopiecznych w bój posłał Rakelsa oraz Kapustkę. Pierwsze 15 minut przebiegało pod dyktando gospodarzy, Cracovia kontrolowała przebieg gry.
Podwójna zmiana w szeregach Widzewa przyniosła skutek już po minucie. Rzut rożny wykonywał Kaczmarek, najlepiej w polu karnym odnalazł się Mroziński, który z bliskiej odległości nie mógł zrobić nic innego jak tylko skierować piłkę do siatki.
Od tego momentu na boisku zagościła angielska Premier League. Piłka przenosiła się spod bramki gospodarzy pod pole karne gości i z powrotem. Kibicom od częstego kręcenia karkiem z pewnością zakręciło się w głowach. Gabinety masażystów mogą się jutro spodziewać zwiększonej ilości klientów życzących sobie masaży karku.
Pomimo kilku dogodnych okazji z obu stron wynik nie uległ już zmianie i mecz zakończył się podziałem punktów, który de facto nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn.