menu

Widzew zaostrzył korki na ŁKS

7 marca 2016, 17:11 | Dariusz Kuczmera/Dziennik Łódzki

Świat pędzi do przodu - internet, światłowody, roboty i kosmiczne rozwiązania, a tymczasem w kwestii boisk piłkarskich cofnęliśmy się do wieku dziewiętnastego. Nie rozpoczęła rozgrywek trzecia liga, bo na boiskach zalegała kilkumilimetrowa warstwa śniegu. Tak było chociażby na nowoczesnym, niedawno wybudowanym stadionie ŁKS przy al. Unii. Koniec świata - powiedziałby legendarny dozorca Popiołek z filmu Dom.

ŁKS Łódź - Widzew Łódź 1:1
ŁKS Łódź - Widzew Łódź 1:1
fot. Artur Klemencki

Gdyby panowała zima stulecia, a na boisko spadł metr śniegu i nie byłoby podgrzewanej murawy, wszystko byłoby w porządku, ale odwoływanie meczów przy obecnych prawie letnich warunkach jest niezrozumiałe.

Przed laty i działacze, i piłkarze, i kibice doskonale radzili sobie z zimowymi warunkami na boiskach. Choć padał śnieg, działacze podejmowali decyzję, aby grać i dać ludziom rozrywkę, kibice podejmowali decyzję, aby przyjść na mecz z ewentualnym butelkowym rozgrzewaczem (nie chodzi o termofor), a piłkarze?

Piłkarze mieli swoje sposoby, by dobrze zagrać na zaśnieżonym boisku. Równo 40 lat temu, czyli 7 marca 1976 roku Widzew w derbowym meczu pokonał ŁKS 3:0.

Spotkanie rozegrano na stadionie przy al. Unii. Boisko w środku prawdziwej zimy (nie to co teraz) było białe, zaśnieżone i zmrożone. Od pierwszego gwizdka sędziego widzewiacy grali w piłkę, a ełkaesiacy uprawiali inną dyscyplinę - łyżwiarstwo figurowe. Już w 2 minucie gola strzelił Andrzej Możejko, później wynik podwyższyli Zbigniew Boniek i Henryk Dawid. Widzew wygrał 3:0. Po latach okazało się, że ełkaesiacy na mecz wyszli w normalnych korkach, butach, w których się świetnie grało, ale na zielonych murawach. Na zmrożonych i zaśnieżonych boiskach te buty miały właściwości łyżew. Widzewiacy natomiast przewidzieli, że będą problemy, więc zaostrzyli swoje korki, stworzyli z nich szpilki, dzięki czemu wbijając się butami w zmrożoną murawę utrzymywali równowagę na boiskowym lodowisku. Sędzia albo nie przyjrzał się dokładnie tym butom, albo przymknął oko. Tamte derby widzewiacy w szpilkach wygrali 3:0.

Buty mają w futbolu wielkie znaczenie. W filmie poświęconym historii Widzewa uwielbiam oglądać opowieść Tadeusza Gapińskiego o Tadeuszu Świątku. Miał Świątek opinię zdolnego piłkarza, ale lekkoducha. Pojechał swego czasu na konsultację kadry, ale zabrał... dwa lewe buty. Widzewscy działacze dowieźli swemu roztrzepanemu pracownikowi właściwe obuwie.

Kiedyś to były problemy z piłkarskim obuwiem. Chłopcy z całej Łodzi przyjeżdżali do sklepu Stomilu znajdującym się przy zbiegu ulic Zachodniej i Drewnowskiej, bo tylko w tym sklepie można było co jakiś czas kupić tak zwane gumowe kołkotrampki. W takich butach na szkolnym boisku człowiek trzymał równowagę, jak widzewiacy w derbowym meczu z ŁKS na lodowej tafli. Ci, którzy, nie mieli szczęścia i nie odwiedzili sklepu Stomilu, grali w Juniorkach (butach do chodzenia po szkole) i jak sama ich nazwa wskazuje - byli do tyłu.

Dziennik Łódzki


Polecamy