menu

Widzew obcokrajowcami stoi. "Dokładamy wszelkich starań, by ratować klub"

25 września 2013, 04:26 | Daniel Kawczyński

Żaden klub w Ekstraklasie nie stawia tak licznie na obcokrajowców, jak łódzki Widzew. W 31-osobowej kadrze aż jedenastu zawodników nie ma polskiego obywatelstwa. I co najważniejsze - zdecydowana większość może liczyć na regularną grę.

Eduards Visnakovs udanie wprowadził się do Widzewa
Eduards Visnakovs udanie wprowadził się do Widzewa
fot. Krzysztof Szymczyk/Dziennik Łódzki

Widzew nie otrzymał pieniędzy ani za Phibela, ani za Pawłowskiego

Jeszcze w zeszłym sezonie dziennikarze określali widzewską ekipę mianem „dzieciaków Mroczkowskiego”. Trener Widzewa Łódź oparł swój zespół przede wszystkim o młodych, utalentowanych zawodników dopiero co zbierających szlify w lidze. Wprowadził na dobre do Ekstraklasy Mariusza Stępińskiego, Jakuba Bartkowskiego, Krystiana Nowaka, Bartłomieja Kasprzaka i Mariusza Rybickiego, doprowadził także do eksplozji talentu Bartłomieja Pawłowskiego. Latem pierwszy i ostatni z wymienionych wprawdzie pożegnali się z klubem, ale w ich miejsce mieli przybył następny zaciąg młodzieży. Łukasz Staroń, Tomasz Kowalski i Karol Tomczyk, Piotr Mroziński i Rafał Augustyniak mieli wzmocnić odmieniony rewolucją kadrową zespół i zapewnić spokojną walkę utrzymanie. Rzeczywistość nie okazała się jednak cukierkowa.

- Dwa lata temu, kiedy przychodziłem tworzyć zespół Młodej Ekstraklasy, ściągaliśmy młodych i utalentowanych piłkarzy. Wyglądało to nieźle, ale z roku na rok jest coraz gorzej. Były cięcia kosztów, także musieliśmy dokonać przebudowy zespołu, co wcale mi się nie podobało. Skład był mocno młody, brakowało zawodników, którzy mogliby udzielić większego wsparcia. Na wypożyczenia także nie mogliśmy sobie pozwolić, o kupnie nie wspominając. W związku z tym musieliśmy zacząć ważyć proporcje - mówi z żalem trener Mroczkowski.

Nowa polityka polegała na zastąpieniu nieodpalających talentów, masowym ściągnięciem zagranicznych zawodników. W ten oto sposób na stadion im. Ludwika Sobolewskiego zawitali: Levon Hajrapetjan, Jonathan de Amo Perez, Kevin Lafrance, Povilas Leimonas, bracia Eduards i Ałeksejs Visnakovs i Alen Melunović. Reasumując, siedmiu nowych obcokrajowców, w sumie aż 11. Stadion Widzewa nigdy w historii nie gościł tylu stranierich!

Ale na tym nie koniec rekordów. W piątkowym meczu z Piastem Gliwice, Mroczkowski wystawił jedenastkę złożoną z aż ośmiu obcokrajowców. Natomiast po pół godzinie gry wprowadził na boisko dziewiątego Alexa Bruno. Do rozpoczęcia drugiej połowy, tzn. zejścia z murawy Jonathana de Amo Perez, na stadionie Okrzei biegało aż ośmiu piłkarzy gości z obcym rodowodem!

- Z Widzewa robi się druga Pogoń Szczecin - skomentował na Twitterze, Jakub Rzeźnicza, piłkarz warszawskiej Legii, a niegdyś łódzkiego Widzewa.

Za hurtowe stawianie na towar z importu, Widzew nieraz musiał wysłuchać ostrych słów krytyki. Nie zgadzam się z tym zupełnie Radosław Mroczkowski. - Jeśli ktoś krytykuje nas za taką politykę, to najwyraźniej nie ma pojęcia co się dzieje w klubie. Łatwo bowiem wyjąć zdaniem z ust, powiedzieć coś śmiesznego i zabłysnąć. A nam do śmiechu wcale nie jest. Tłumaczyliśmy to wielokrotnie, ale najwyraźniej zawsze znajdzie się paru odpornych - mówi z wyrzutem.

- Ten sezon to dramat. Gramy w Ekstraklasie na warunkach, jakie są nie do przyjęcia. Jak daje się licencje, to nasza robota musi mieć realne szanse na zrealizowanie się, mimo naszej sytuacji. Niestety tak nie jest, wszystko mamy w tej chwili zachwiane - żali się Mroczkowski.

I tłumaczy: - Dokładamy wszelkich starań, by ratować klub i zbudować zespół na miarę utrzymania w Ekstraklasie. Musimy stawiać na obcokrajowców, nie mamy po prostu innego wyboru. Jakby był, na pewno wzięlibyśmy go pod uwagę.

Trener Widzewa przekonuje o zdrowej rywalizacji o miejsce w składzie. -Zapewniam, że zawodnik z zagranicy prezentujący słaby poziom, nie dostałby szansy kosztem lepiej prezentującego się naszego piłkarza.

Co na to piłkarze? - Oczywiście, że jest w nas sportowa złość. Wszystko jednak w naszych rękach. Każdy trenuje i walczy, żeby w końcu na boisku pojawiło się więcej Polaków - mówi Krystian Nowak.


Polecamy