Wyboista droga Widzewa na szczyt IV ligi
Widzew wykonał pierwszy krok do odbudowy dawnej potęgi. Zrealizował plan maksimum, czyli awans do III ligi w jeden sezon, choć sytuacja w łódzkim klubie zmieniała się w ostatnich 12 miesiącach jak w kalejdoskopie.
fot. Łukasz Kasprzak / Polska Press
Dzięki wygranej 2:0 ze Zjednoczonymi Stryków Widzew zapewnił sobie na dwie kolejki przed końcem sezonu awans do III ligi. Na koniec sezonu w Łodzi szykowana jest wielka feta. Jeszcze rok temu kibice nie mieli żadnych powodów do świętowania.
Początek końca
W czerwcu 2007 roku Widzew zostaje przejęty przez Sylwestra Cacka. Rok później odkupuje on 12% akcji od Zbigniewa Bońka i Wojciecha Szymańskiego, dzięki czemu zostaje głównym i jedynym akcjonariuszem klubu. Występujący wtedy na zapleczu ekstraklasy zespół miał osiągać sukces za sukcesem. Cacek chciał przywrócić łódzkiej drużynie dawny blask i wprowadzić ją do europejskich pucharów. Widzew nie miał już długów i wydawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby od planów przejść do realizacji.
Okazało się, że nie będzie do droga usłana różami. Widzew w 2009 roku wygrał rozgrywki I ligi, lecz PZPN nie zgodził się, aby awansowali do ekstraklasy, gdyż ciążyły na klubie zarzuty korupcyjne. Powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej musieli przełożyć na następny rok. W 2009/2010 ponownie wywalczyli tytuł mistrzowski I ligi i Widzewiacy mogli się cieszyć z powrotu na polskie salony.
Awans był ostatnim sukcesem łódzkiego klubu. 4 lata spędzone w ekstraklasie nie przybliżyły do obiecanych pucharów nawet o milimetr. W pierwszym sezonie Widzew zajął 9. miejsce, a w kolejnych sukcesywnie chylił się ku spadkowi, aż w końcu wiosną 2014 roku spadł ponownie do I ligi, zajmując ostatnie miejsce w tabeli. Na zapleczu ekstraklasy nie było lepiej, Widzew ponownie okazał się najsłabszą drużyną i upadł jeszcze niżej – do II ligi. Kibice klubu ze wschodniej części Łodzi wierzyli, że za chwile wybudzą się z trwającego w ostatnich latach koszmaru, jednak on się dopiero zaczynał.
Potężne problemy finansowe kluby spowodowały, że Sylwester Cacek na początku maja 2015 roku zdecydował się wystawić na sprzedaż… herb klubu, a właściwie „znak słowno-graficzny Widzew Łódź”. Postawiono przy tym warunek, że właściciel będzie musiał użyczyć go klubowi na 5 lat oraz ustalić za jaką kwotę Widzew będzie mógł po tym czasie wykupić prawa. Cena wywoławcza – 2,5 mln złotych nie odstraszyła nawet kibiców Legii Warszawa, którzy poważnie zastanawiali się nad kupnem.
Nawet opuszczenie ceny nie skusiło potencjalnego nabywcy i nikt się nie zdecydował na wykupienie herbu. Wszystkie nadzieje kibiców Widzewa gasły. Tlący płomieni ostatecznie zgasił Cacek, który nie spłacił zobowiązań wobec piłkarzy, które wynosiło 280 tys. złotych. Ten fakt przesądził o nieprzyznaniu licencji dla widzewskiej ekipy na grę w II lidze. Prezes pod koniec maja 2015 roku opuszcza Widzew. Kilka tygodni później wszystko już jest jasne – klub rozpocznie następne rozgrywki od IV ligi. Bez herbu, bez stadionu i garstką zawodników.
”Widzew nigdy niż zginie!”
To hasło popularne wśród kibiców Widzewa prawdziwego znaczenia nabrało dopiero po upadku klubu. Kiedy wydawało się, że już nic gorszego sympatykom łódzkiego klubu nie może się przydarzyć i powinni skrywać twarze w dłoniach, oni… byli zadowoleni z takiego obrotu spraw. „W IV lidze, czy w Ekstraklasie – najważniejsze, że z nowym prezesem!” powtarzali niemalże wszyscy przed rozpoczęciem konferencji prasowej obok powstającego stadionu w lipcu 2015 roku. W tym momencie powstał nowy Widzew – Reaktywacja Tradycji Sportowych.
Marcin Ferdzyn – to jemu powierzono funkcję odbudowy klubu. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że wszystkie zadania, które były do wykonania, można wykreślić z listy. Nie było to łatwe, bo w ostatnich 12 miesiącach klub przeszedł także trudne chwile.
Droga przez ciernie
Utworzona w pośpiechu drużyna na czele z trenerem, który doświadczenie zbierał jedynie na niższych szczeblach rozgrywek w województwie łódzkim miała w ciągu dwóch lat awansować do III ligi. Witold Obarek, słynący z charakterystycznych wypowiedzi i rzadko spotykanych obecnie starych metod trenerskich, został pierwszym w historii szkoleniowcem Reaktywacji Tradycji Sportowych. Długo nie przebywał na ławce szkoleniowej, ponieważ już we wrześniu, po porażce z rezerwami GKS-u Bełchatów, podał się do dymisji. W jednym z wywiadów po kilku miesiącach od jego odejścia przyznał, że praca w Widzewie odbywała się w trudnych warunkach. Piłkarze mieli do dyspozycji kilka piłek, brakowało bazy szkoleniowej, a na kilka dni przed startem rozgrywek zarejestrowanych było jedynie pięciu zawodników.
Trzy dni po odejściu Obarka Marcin Ferdzyn postanowił zaszokować. Zdecydował się zatrudnić nieznany duet trenerski Marcin Płuska – Mateusz Oszust, choć swoje kandydatury na szkoleniowca przedstawiali Przemysław Cecherz, Sławomir Majak, czy Tomasz Kmiecik. Żaden z nich nie mógł pochwalić się ogromnym doświadczeniem zdobytym na boiskach, czy na ławce trenerskiej, ponieważ w chwili zatrudnienia jeden z nich miał 27 lat, a drugi... 23. W sercach kibiców rosła niepewność. Co więcej, dzień po ogłoszeniu szkoleniowców, do dymisji podał się współzałożyciel klubu Stanisław Syguła, który odpowiadał, między innymi, za sprowadzenie Witolda Obarka do Widzewa. Miesiąc później do Syguły dołączył Grzegorz Waranecki, który nie godził się z wrogim wobec niego nastawieniem kibiców.
Pod wodzą Płuski łódzka drużyna zajęła 4. miejsce na koniec rundy jesiennej, tracąc do liderującego KS Paradyż 9 punktów. Nic nie zapowiadało pasma sukcesów, które miało dopiero nadejść, a pełni wiary fani nadal zapełniali trybuny stadionu łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego i obiektu w Byczynie. To tam Widzew rozgrywał swoje domowe spotkania.
Widzew budzi się na wiosnę
W zimowym okienku transferowym Widzew nie próżnował. Do Łodzi ściągnięto 12 zawodników, jednak odszedł najważniejszy. Kamil Zieliński, najlepszy strzelec jesieni łódzkiego klubu, musiał opuścić zespół. Zimowe wzmocnienia miały zniwelować jego stratę.
Wiosną Widzew rozpoczął marsz na szczyt tabeli. Dzięki wygranej za wygranej drużyna wspinała się na szczyt tabeli. Kibice szczelnie wypełniali trybuny, dodając wiary piłkarzom, mimo że ceny biletu na mecz w IV-ligowych realiach były wysokie. Nie przeszkadzało to nawet w organizowaniu dodatkowych zbiórek pieniężnych, z których środki zostaną przekazane na nowy stadion. Pomagają klubowi jak tylko mogą, odwdzięczając się za sukcesy, jakie osiąga on na każdym polu.
Do największego z nich należy z pewnością odzyskanie herbu. Do 1 kwietnia Widzew nie mógł z niego korzystać a na koszulkach postanowiono umieścić jedynie jego obrys. 1 kwietnia kibice przecierali oczy ze zdumienia, część potraktowało to jako żart. Prezes Widzewa na specjalnej konferencji prasowej przyznał, że pracująca nad tą sprawą grupa prawników znalazła podstawę, aby herb trafił w ręce klubu w trybie natychmiastowym. Co najważniejsze – za darmo. Okazało się, że w umowie Sylwestra Cacka, na podstawie której nabył on herb, brakowało dokumentów. Po upadku Widzewa nad całością przejął kontrolę syndyk, lecz nie miał do tego prawa. Nowy klub od początku istnienia mógł umieścić herb na koszulce, jednak… nikt o tym nie wiedział.
Odbiło się to potem Widzewowi czkawką, ponieważ syndyk niespodziewanie trzykrotnie cenę wynajmu obiektów treningowych, które klub dzierżawił od ChKS-u. W kuluarach mówi się, że to zemsta za odzyskanie herbu. Parę tygodni później rzucono kolejną kłodę pod nogi Widzewa. SMS przedstawił aneks do umowy, której zarząd nie mógł zaakceptować. Zdecydowano się, że najbliższy mecz domowy zostanie rozegrany w Głownie, gdzie zespół pozostanie do czasu wyjaśnienia sprawy. Konflikt na linii Widzew – SMS szybko jednak zażegnano.
Koniec problemów?
Niebawem Widzew nie będzie borykał się z takimi problemami. Powstaje baza szkoleniowa dla ekipy ze wschodniej części Łodzi i niebawem ma zostać otwarty stadion przy ul. Piłsudskiego. Polskie kluby zazdroszczą przede wszystkim kosztu budowy, który wyniósł nieco ponad 100 milionów. Projekt ma zostać wykorzystany przez Pogoń Szczecin, która od dłuższego czasu rozważa modernizacje własnego obiektu. Dzięki skończeniu problemów z lokalizacją, Widzew będzie mógł skupić się tylko na kwestiach sportowych.
Na tym polu osiągnęli cel maksimum, czyli awans do III ligi i to na dwie kolejki przed końcem sezonu. Po drodze na szczyt Widzew pobił rekord zwycięstw z rzędu sprzed 18 i 20 lat. W rundzie wiosennej są niepokonani, tylko raz podzielili się punktami. Imponujący awans.
Następny cel? Wygrana w derbach Łodzi.