Widzew Łódź w trybie natychmiastowym zatrudni cudotwórcę! [komentarz]
Dwie porażki, bramki 2-6 i szpital w zespole - tak wygląda sytuacja Widzewa Łódź, który rozegrał dwa spotkania po przerwie reprezentacyjnej. Co dalej? - pytają kibice z alei Piłsudskiego. Jest ciężko, a będzie jeszcze ciężej.
Przerwa na kadrę nie przyniosła nic dobrego zespołowi Rafała Pawlaka. Porażka z Zagłębiem Lubin i ostatnia wpadka z Cracovią pokazują, że drużyna z alei Piłsudskiego stoczy ciężki bój o byt w Ekstraklasie. To zdecydowanie bardziej prawdopodobne niż walka o miejsca 1-8, tak jak zakładali sobie klubowi działacze. Entuzjazm po meczu z Lechią Gdańsk (4:1) za szybko wtargnął w serca klubowych włodarzy.
W dwóch meczach Widzew stracił 6 bramek, a w całym sezonie 27 - czyli najwięcej w całej lidze. Łodzianie dwa razy wychodzili na prowadzenie i je tracili. Obrona podopiecznych trenera Pawlaka jest dziurawa jak szwajcarski ser. Optymizmem napawały mecze z Lechem (mimo porażki) i pogrom nad Lechią, jednak weryfikacja przyszła szybciej niż się wszyscy spodziewali. Nie można mieć pretensji do Rafała Pawlaka, będzie ratował zespół do ostatniego spotkania w lidze, ale nie można liczyć, że mecz wygra dwóch, czy trzech zawodników.
Na domiar złego w zespole po spotkaniu z Cracovią zrobił się mały szpital. Kontuzji doznali: Batrović, Kaczmarek, Mielcarz i Eduards Visnjakovs, co nie napawa optymizmem przed nadchodzącymi meczami: Wisła Kraków, Pogoń Szczecin i Legia Warszawa. Po ostatnich wynikach i grze można zakładać, że jeżeli Widzew zdobędzie w tych spotkaniach choćby punkt, to będzie wielkim sukcesem. W klubie powinni pomyśleć nad zatrudnieniem cudotwórcy, który zbawi tę drużynę. Nadchodząca zima, będzie ostatnim dzwonkiem, aby uratować tonący statek i poczynić wartościowe transfery, a nie zaciąg "piłkarzy" ze wszystkich stron świata.