Kasprzak dla Ekstraklasa.net: "Visnja"? Brakowało nam typowego napadziora
- Liga nas zweryfikuje. To są dopiero pierwsze dwa spotkania w których zdobyliśmy sześć punktów. Pamiętajmy, że graliśmy u siebie, co ułatwia zadanie. Zobaczymy co dalej - mówi Bartłomiej Kasprzak dla Ekstraklasa.net
Drugi mecz u siebie i drugie zwycięstwo z rzędu. Nic tylko pogratulować.
Kolejne trzy punkty zostają na Piłsudskiego, kolejny mecz zakończony zwycięstwem. Znów dwunasty zawodnik, czyli kibice, pomogli nam ułożyć to spotkanie. Tak jak przed tygodniem zaczęliśmy świetnie, wykorzystaliśmy rzut karny i narzuciliśmy swoje warunki gry. Zaspaliśmy w końcówce, popełniliśmy niepotrzebny głupi faul i musieliśmy gonić wynik. Całe szczęście udało się to w drugiej połowie, zdobyliśmy drugą bramkę i mamy kolejne trzy punkty. Za tydzień gramy o kolejne trzy.
Jednak pozwalaliście Koronie na zbyt wiele. W ogóle nie było widać, że gracie w przewadze. Czemu nie potrafiliście zdominować rywala?
Z boku tak to może wyglądało, ale my wiedzieliśmy co robimy. Korona tak naprawdę z gry nie zagroziła naszej bramce, jedynie stałe fragmenty można nazwać niebezpieczeństwem. Poza tym wydaje mi się, że to my mieliśmy kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami i częściej utrzymywaliśmy się przy piłce. Wiadomo, że w końcówce Korona rzuciła się bardziej do ataku i grała duże piłki, my jednak przejęliśmy i wpakowaliśmy bramkę.
To drugie spotkanie, kiedy tracicie prowadzenie i do końca musicie walczyć o zwycięstwo. Czym jest to jest spowodowane?
Zabrakło koncentracji w końcówce pierwszej połowy. Zresztą Korona jest bardzo groźna ze stałych fragmentów co udowodniła wyrównując ładnym strzałem i nie tylko wtedy. Na całe szczęście zdobyła jedną bramkę, a my dwie i wygraliśmy.
Sędzia chyba trochę popsuł widowisko. Niemal każde przewinienie karał żółtą kartką.
Niestety tak już bywa. Każdy sędzia inaczej sędziuje mecze i inaczej podchodzi do niektórych sytuacji.
Visnakovs wyrasta na gwiazdę zespołu. Widzew wreszcie znalazł klasowego snajpera?
Naprawdę świetnie wprowadził się do drużyny, można to zauważyć. Kolejne dwie bramki jego autorstwa, był bardzo skoncentrowany, wykorzystał karnego i nie spalił się. Super mecz. Takiego zawodnika potrzebowaliśmy w Widzewie. Typowego "napadziora" właśnie brakowało.
A zaskoczył Was powrót Phibela?
Osobiście nie będę w takie rzeczy ingerował. Jeżeli Thomas pojawia się w szatni czy na treningu to zawsze daje z siebie wszystko i nigdy nie zawodzi. Możemy się tylko cieszyć z tego powodu. Jestem jak najbardziej za tym, żeby pozostał w drużynie.
Skazuje się Was na rozpaczliwą walkę o utrzymanie, tymczasem znów, wyłączając klęskę z Legią, notujecie dobry start.
Liga nas zweryfikuje. To są dopiero pierwsze dwa spotkania w których zdobyliśmy sześć punktów. Pamiętajmy, że graliśmy u siebie, co ułatwia zadanie. Zobaczymy co dalej. Na pewno powalczymy o najwyższe cele, również na wyjazdach. Póki co jesteśmy zadowoleni, gdyż wszystko zmierza we właściwym kierunku. Powoli zaczynamy się dobrze rozumieć i łapać o co nam wzajemnie chodzi.
Dzisiaj kolejny raz zaliczyłeś udany występ. Selekcjoner Zieliński znów powołał Cie do kadry U-20. Jakie cele, jakie oczekiwania?
Skoro uważasz, że dobrze zagrałem to jest mi miło. Jednak wszystko robię zawsze z myślą o drużynie. Co do powołania na pewno jestem zadowolony, że trener Zieliński znów daje mi szansę. Pierwszy raz grałem z kontuzją, także nie miałem bardzo czasu się pokazać. Teraz będę gotów na sto procent. Marzę, by znów zaliczyć występ z orzełkiem na piersi.
Jeszcze dwa lata temu wielu mówiło, że nie zrobisz kariery. Myślałeś wtedy, że za kilka lat zagrasz w Ekstraklasie i to w podstawowym składzie?
Myślę, że wówczas znalazłem się po prostu w niewłaściwym miejscu. Jeśli jednak chodzi o moją przygodę z piłką to według mnie nie popełniłem żadnego błędu i grałem dobrze. Na pewno na początku było trochę ciężko, bo nie mam mega warunków fizycznych, dopiero potem jak to wszystko się ustabilizowało to zaczęło wychodzić wszystko na prostą. Widzę, że wszystko podąża w dobrym kierunku.
Widzew męczył się z osłabioną Koroną, gole Visnakovsa znów zapewniły punkty