Folklor, "Traktorki" i koszulka za doping [RELACJA Z TRYBUN]
Wycieczki na peryferie futbolowego świata mają swój urok. Niepowtarzalny. Tam zawsze coś się dzieje, zawsze jest co opowiadać. Folklor, mnóstwo prawdziwków i specyficzny klimat przywołujący często myśl: co ja tutaj, do jasnej cholery, robię!?
Skromnie, ale zwycięsko. Widzew wyeliminował Ursus po golu Visnakovsa
Nie ukrywamy – wybraliśmy się na pucharowy mecz do Ursusa właśnie dla takich wrażeń. No, i oczywiście w poszukiwaniu spektakularnej wpadki Widzewa w starciu z przedstawicielem III ligi.
- Patrz, kur**, to ten murzyn, Phibel! – dobiega nas głos miejscowego, który zajął wygodne miejsce stojące… tuż nad nami.
Właśnie. Urok pojawienia się na obiekcie pokroju Ursusa stwarza realne zagrożenie spotkania wielu osób, którym obce są pojęcia szacunku czy tolerancji. Ludzi żyjących w świecie, w którym murzyni nadają się tylko do pracy w kamieniołomach. Recepta na nich jest prosta: olać na całej linii. Choćby czasami nóż się człowiekowi w kieszeni otwierał…
Miejscowy klimat. W drodze na obiekt Ursusa spotykamy całe zastępy policji, która obstawia każdą uliczkę, skrzyżowanie, a nawet pobliskie gimnazjum. Wszak do Warszawy mają przyjechać protestujący fani Widzewa, którzy otrzymali wcześniej zgodę na zgromadzenie. Gdzie? Pod stadionem.
Łodzianie w ok. 300-osobowej liczbie do stolicy dojechali, nawet z rozmachem zameldowali się na Sosnkowskiego, ale błyskawicznie zostali zawróceni przez służby mundurowe. A za głowami…
- Widzew, Widzew, łódzki Widzew, ja tej… - gość się rozkręca.
Stadionową atmosferę podkręcał spiker/animator – jak zwał, tak zwał. Fakty są takie, że gość jest bardziej zafiksowany od Wojciecha Hadaja – legendarnego już „wodzireja” na stadionie Legii. Kto był choć raz, wie o co chodzi.
W 40 minucie spiker/animator przypomniał o konkursie strzałów w poprzeczkę, który miał się odbyć w przerwie meczu.
- Dobrze, że boisko obok oświetlone, bo 15 minut może nie wystarczyć.
Poszło lepiej, niż się wszyscy spodziewaliśmy. Niektórym lepiej niż naszym ligowym technikom w Turbokozaku…
Szybki gol odarł z marzeń nawet największych traktorkowych optymistów. Niektórzy przebąkiwali o presji, której nie byli w stanie udźwignąć gospodarze, inni o frajersko straconej bramce, a jeszcze inni…
- Faaaaaaaul, kur**, baranie jeden! Ślepy jesteś!?
A inni doszukiwali się przyczyn niekorzystnego wyniku gdzie indziej.
- Jaka żółta, idioto!? Nosz kur***!
- PZPN-nowska piz**!
Ursus walczył ambitnie. Widać było, że ten mecz jest dla nich absolutnym świętem. Ponoć nikt w tygodniu nie chciał się przyznać do jakiejkolwiek choroby albo kontuzji. Każdy chciał zagrać z Widzewem. Pokazać się na tle drużyny z Ekstraklasy. Sporo było walki, ostrych fauli…
- Wstawaaaaj, czarnuchu! Pajacu jeb*** - zaczynaliśmy żałować wyboru miejsca na trybunach…
Jednobramkowa porażka wstydu gospodarzom nie przyniosła. Widzew mógł to spotkanie rozstrzygnąć zdecydowanie wcześniej. Najlepsze sytuacje mieli Visnakovs i Rybicki, ale przegrali starcie z pustą bramką.
Grą gości… no dobra, trochę nas poniosło - w końcu biorąc pod uwagę klasę rywala gry w tym nie było za grosz. Zespołem gości - od razu brzmi lepiej - dowodził na skrzydle Marcin Kaczmarek, który w końcówce dał przy linii bocznej próbkę swoich aktorskich umiejętności. Na oceny surowego jury nie trzeba było długo czekać…
- Kaczmareeeek! Cwelu jeden!! Wypier*** z tego boiska!!! Łódzka…
I tym samym w miłej, rodzinnej atmosferze wielkiego piłkarskiego święta, doczekaliśmy końcowego gwizdka sędziego. Mecz 30-lecia dobiegł końca. Fani, którzy ostatni kwadrans oglądali na stojąco, podziękowali ulubieńcom za walkę. Piłkarze Ursusa („Traktorki” – po 1345 powtórzeniu spikera/animatora wryło się w pamięć) podziękowali kibicom za doping.
Jeden z wyraźnie podchmielonych „gniazdowych” dostał nawet koszulkę! Tyle wygrać….