Widzew - Lechia LIVE! Sąsiedzka wojna o bezpieczeństwo
Na cztery mecze przed finiszem ligi, tylko pięć punktów oddziela Widzew i Lechię od strefy spadkowej. Kto dzisiaj zwycięży zapewni sobie względny spokój, oddalając widmo nerwowego wyścigu z rozpędzonym dołem.
fot. jarmulowicz.com/Piotr Jarmułowicz
Relacja na żywo z meczu Widzew - Lechia w Ekstraklasa.net!
Widzew i Lechia mają na koncie 31 punktów, ale za sprawą lepszego bilansu bramek (-3 Lechii, przy -9 Widzewa) i korzystnego wyniku bezpośredniego starcia na PGE Arenie (wygrana 2:0), to gdańszczanie zajmują wyższą, dwunastą lokatę. Żadne to pocieszenie w starciu ze świadomością, że pięciopunktowy dystans nad strefą spadkową, jeszcze nie gwarantuje ligowego bytu w następnym sezonie. Jasne jest więc, że dzisiejszy zwycięzca będzie miał spokojną głowę, a przesunąć się może nawet na ósme miejsce. I pomyśleć, że podobne sąsiedztwo było przed sezonem nie do pomyślenia.
Krajobraz po dwóch klęskach
Widzew prezentuje się wiosną w swoim stylu, czyli w kratkę i przeciętnie. Wszystko z otoczką zmagań z miastem o budowę nowego stadionu i przy wątpliwościach licencyjnych, co jednak zwróciło się w pozytywnym kierunku. Ale kolorowo nie jest. Po imponującym zwycięstwie 3:0 nad Jagiellonią, parę dni później przyszedł srogi łomot od Lecha (0:4). Jakby tego było mało, czołowy snajper Mariusz Stępiński w dniu osiemnastych urodzin zakomunikował szefom, że nie podpisze kontraktu z Widzewem, bo zamierza wybyć na zachód. Na drugi dzień został odsunięty od pierwszej drużyny, trenuje tylko z zespołem Młodej Ekstraklasy i w tym sezonie nie pojawi się na boisku.
- O wszystkim rozmawialiśmy w szatni. Nikt nie rozpamiętywał sprawy Mariusza, nie miał pretensji. Jeśli chodzi o porażkę z Lechem, dokładnie omówiliśmy błędy. Wierzę, że klęska podwójnie zmotywuje chłopaków do zrehabilitowania się - tonuje pesymistyczne nastroje trener Radosław Mroczkowski.
W poszukiwaniu alternatyw
Nie ma jednak co ukrywać, że nieobecność, od niedawna etatowego snajpera to wielkie osłabienie, nie tylko w perspektywie dzisiejszego meczu z Lechią, ale także przyszłego sezonu z widmem prawdopodobnego zakazu transferowego.
Z racji wieku, Stępińskiemu zdarzały się gorsze mecze, ale za sprawą słabej konkurencji, był po prostu nietykalny. Miało to swoje plusy i minusy. W czasie pobytu na Piłsudskiego strzelił pięć bramek, z czego dwie zaaplikował po zimowej przerwie. Świetnie funkcjonował też we współpracy z Bartłomiejem Pawłowskim, co znalazło przełożenie na asysty.
- Taka kolej rzeczy. Teraz szansę dostaną inni, którzy nie mieli wcześniej tylu okazji. Od nich zależy, czy ją wykorzystają -mówi Mroczkowski.
Nominalnych napastników mu nie brakuje. Jednak Pawłowski i Princewill Okachi zdążyli się już wyspecjalizować na innych pozycjach, natomiast Michał Jonczyk leczy kontuzję. Pozostaje Mehdi Ben Dhifallah, którego dni w Łodzi zdawały się być policzone, ale przeciwko "Jadze" wybiegł od pierwszego gwizdka, powalczył, pobiegał i omal nie strzelił. Jest jeszcze młody Mariusz Rybicki, niestety po jesieni wyraźnie podupadł na formie. Nie strzela nawet w Młodej Ekstraklasie.
W poszukiwaniu alternatyw, Mroczkowski nie będzie narzekał na samotność, bo urodzony w Łodzi trener Lechii - Bogusław Kaczmarek nie może liczyć na całkowicie zawodzącego Piotra Brożka i kreatora gry ofensywnej Pawła Buzałę, który odpoczywa za nadmiar żółtych kartek. Jednakże w przeciwieństwie do odpowiednika, dysponuje większym polem manewru. Do wyboru ma Grzegorza Rasiaka i Adama Dudę. Co najważniejsze, obaj są w zadowalającej formie, czego dowód dali z Ruchem, zostawiając ślady w protokole strzelców.
Prognostyczne rozstrzelanie?
Wprawdzie kilka dni wcześniej gdańszczanie dalekim rzutem na taśmę tylko zremisowali 4:4 z niżej notowanym Ruchem, to jednak są powody ku mocno umiarkowanej radości. W ekipie Kaczmarka ciągle drzemie duch walki i zażartości, ze snu wybudza się też, do tej pory mizerna skuteczność.
Zadanie przed Lechią arcytrudne. Stadion im. Ludwika Sobolewskiego to twierdza trudna do zdobycia, poległy tam Polonia i Jagiellonia, natomiast Piast stracił dwa punkty. To zła wiadomość dla gości, zwłaszcza kiedy na wyjazdach wygrywa się z częstotliwością ukazania komety Halleya (ostatnio w... 11. kolejce z Ruchem).
Słusznie więc upatruje się faworyta w łodzianach. Niemniej lechiści nie są bez szans. W szeregach mają Jarosława Bieniuka, do niedawna długoletniego widzewiaka, który Aleję Piłsudskiego zna od podszewki. Szczęścia Lechii i pecha Widzewowi może przynieść... Radosław Mroczkowski. Odkąd 46-latek jest za sterami Widzewa, mało, że ani razu Widzew nie pokonał Lechii, to jeszcze nie wbił ani jednej bramki. Czy historia zatoczy koło?
- Nie gramy tylko o punkty, gramy o odzyskanie twarzy i honoru. Jesteśmy to winni naszym kibicom. To hasło przewodnie na Łódź. Na wyjazdach mamy sytuacje i tym razem je wykorzystamy - zapowiada bojowo nastawiony Kaczmarek.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida