Jesień w wykonaniu Lecha. Odejście Rudniewa, Euro i wzmocnienia, których brakowało (część 1)
Za nami runda jesienna sezonu 2012/13. Półrocze dla Lecha Poznań trudne, ale patrząc na osiągnięte wyniki udane. Podopieczni Mariusza Rumaka mimo wielu problemów w trakcie rozgrywek zakończyli 2012 rok na drugim miejscu w tabeli, tracąc tylko cztery punkty do lidera – Legii Warszawa. Dziś pierwsza część naszego obszernego podsumowania wyczynów Lecha z ostatnich kilku miesięcy.
fot. Marek Zakrzewski
fot. Marek Zakrzewski
fot. Marek Zakrzewski
fot. Marek Zakrzewski
fot. Marek Zakrzewski
fot. Bartek Syta / Polskapresse
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse
fot. Polskapresse
Umarł król, a nowego nie widać
Pierwsze symptomy zapowiadającego się trudnego półrocza można było dostrzec już pod koniec poprzednich rozgrywek. Przede wszystkim po dwóch latach w stolicy Wielkopolski nasz kraj zdecydował się opuścić król strzelców Ekstraklasy Artjom Rudniew, który we wcześniejszych rozgrywkach strzelał jak na zawołanie i walnie przyczynił się do wywalczenia przez „Kolejorza” miejsca premiowanego grą w europejskich pucharach. Okazało się, że w kolejnych rozgrywkach Lech będzie musiał radzić sobie bez niego, że trzeba szukać nowego napastnika. Podobnie, jak dwa lata wcześniej, gdy do Niemiec odchodził Robert Lewandowski. Wtedy sprowadzono dwóch napastników, ale Joel Tshibamba i Artur Wichniarek szybko okazali się transferowymi pomyłkami. Dopiero w trakcie sezonu do zespołu dołączył Rudniew, ale było to zbyt późno, by pomóc ówczesnemu mistrzowi Polski w walce o Ligę Mistrzów. Teraz miało być inaczej, następca miał znaleźć się dużo szybciej.
Kapitan schodzi z okrętu, a z nim kilku innych
Ale odejście Rudniewa wcale nie było jedynym kłopotem poznaniaków przed rozpoczynającą się rundą. To był problem najbardziej dostrzegalny, ale pojawiło się sporo innych, może nieco mniejszych, w kategorii „wygasające umowy podstawowych zawodników”. W takiej sytuacji był na przykład Semir Stilić, który stwierdził , że w Poznaniu dłużej grać nie chce, że spróbuje sił w lepszej lidze. Wyszło mu to dość przeciętnie, bo zamiast na zachód, trafił do przeciętniaka ligi ukraińskiej, czyli Karpat Lwów. Faktem było jednak to, że Lech stracił kreatywnego zawodnika, potrafiącego jednym podaniem przesądzić losy spotkania. „Kolejorza” opuścił również kapitan zespołu Grzegorz Wojtkowiak, który postanowił kontynuować karierę w 2. Bundeslidze w zespole TSV 1860 Monachium. W kolejce czekał jeszcze Dimitrije Injac, z którym wciąż prowadzono rozmowy odnośnie przedłużenia umowy, odejść miał również Marcin Kikut, jedyny z wyżej wymienionych, który nie grał regularnie w podstawowym składzie.
Następców nie widać, ale jest Trałka
Szybko okazało się zatem, że „Kolejorz” zostanie bez prawego obrońcy, kreatywnego pomocnika i skutecznego napastnika. Bo nominalnym następcą Wojtkowiaka mógł być tylko młody Tomasz Kędziora, zawodnika o umiejętnościach Stilicia w klubie nie było, a za Rudniewa do składu mogli wejść Bartosz Ślusarski i Vojo Ubiparip, a więc ci, którzy w kończących się rozgrywkach zawiedli. Pierwszym transferem do klubu był jednak defensywny pomocnik Łukasz Trałka, co było jasnym, sygnałem, że klub nie zamierza zatrzymywać Injaca. Dodajmy jeszcze, że z wypożyczeń powrócili Jacek Kiełb, Bartosz Bereszyński i Jakub Wilk, ale żaden z wymienionych nie grał na tej pozycji, na której Lech miał luki. Wydawało się, że wkrótce przyjdzie pora na wzmocnienia zespołu.
Euro 2012, czyli klapa „Murasia”
Czasu na transfery było sporo, bowiem sezon 2011/12 zakończył się wyjątkowo wcześnie ze względu na polsko-ukraińskie Mistrzostwa Europy. Turniej, który podobnie jak wszystkie ostatnie tego typu rozgrywki w wykonaniu naszej reprezentacji, miał być przełomem, a zakończył się klapą. Franciszek Smuda zdecydował się wziąć do kadry trzech lechitów: Wojtkowiaka (formalnie do końca czerwca był zawodnikiem „Kolejorza”) oraz Marcina Kamińskiego i Rafała Murawskiego. Szansę występu dostał tylko ten ostatni, co okazało się niestety błędem, wypominanym później byłemu już selekcjonerowi. Pomocnik Lecha spisywał się słabo, a mimo to dostał szansę gry we wszystkich meczach fazy grupowej. Czarę goryczy przelało ostatnie spotkanie z Czechami, gdy jego strata rozpoczęła akcję Czechów, po której Petr Jiracek strzelił bramkę, kończącą nasz udział w turnieju. Wtedy Tomasz Hajto nazwał Murawskiego „największą pomyłką polskiej ligi”, pojawiły się liczne głosy, że lechity w kadrze być nie powinno.
Przyszedł Gergo, odszedł Dima i startujemy!
Lech jako trzeci zespół Ekstraklasy zaczynał rywalizację w eliminacjach Ligi Europejskiej najwcześniej, jak się dało, czyli już na początku lipca. Tak więc Mariusz Rumak musiał tak ułożyć plan przygotowań, by po pierwsze trafić z formą na ligę, ale przy tym nie potknąć się na pierwszym, dość egzotycznym rywalu, jak często polskie kluby mają w zwyczaju. Przed pierwszym spotkaniem w składzie Lecha nastąpiły jeszcze dwie zmiany: kontrakt podpisał Gergo Lovrencsics, natomiast Poznań opuścił Dimitrije Injac, który nie przedłużył kontraktu i stał się wolnym zawodnikiem. Tak skonstruowany zespół, osłabiony w porównaniu z poprzednim sezonem, musiał zmagać się z pierwszymi przeciwnikami w europejskich pucharach.
Część druga naszego podsumowania już w niedzielę. Zapraszamy do lektury!