Szalony mecz w Pucharze Anglii! Dogrywka, dziesięć serii karnych i awans West Ham United
Niezwykle emocjonujące widowisko zobaczyli kibice zgromadzeni na Boleyn Ground w Londynie. W meczu decydującym o awans do kolejnej fazy Pucharu Anglii West Ham United pokonał Everton dopiero w serii rzutów karnych, wygrywając ją 9:8!
„That was crazy!” napisał po tym meczu na twitterze Vincent Kompany i trudno znaleźć inne określenie, którym można by w skrócie opisać to, co wydarzyło się we wtorek wieczorem na Upton Park w Londynie. Po regulaminowym czasie gry było 1:1, po 120 minutach 2:2 a po dziesięciu (dziesięciu!) seriach rzutów karnych West Ham w końcu wyeliminował Everton z Pucharu Anglii. Ale po kolei.
Pierwsza połowa nie zapowiadała jeszcze, że ten mecz będzie tak niesamowity. Oba zespoły sprawiały wrażenie, jakby nie do końca chciało im się wychodzić na murawę. Musiały go rozgrywać niejako za karę, gdyż tydzień wcześniej na Goodison Park padł remis i rewanżem trzeba było wyłonić tego, kto awansuje. I tak tempo gry było dość ospałe, a sytuacji podbramkowych jak na lekarstwo. Najlepszą miał chyba Aiden McGeady, ale nie potrafił on pokonać bramkarza z bliskiej odległości.
W drugiej połowie odpalono rollercoaster. Zaczęło się od szaleńczych ataków West Hamu, który już cztery minuty po wznowieniu gry mógł wyjść na prowadzenie, wtedy jednak dogodnej okazji nie wykorzystał Collins. W 51. minucie meczu gola swojej drużynie dał Enner Valencia. Ekwadorczyk najpierw otrzymał bardzo dobre podanie od Andy’ego Carrolla, a następnie mimo ostrego kąta i obrońcy na plecach, wpakował piłkę do bramki.
Cztery minuty później wydawało się, że jest już po wszystkim. Za paskudny faul drugą żółtą kartkę dostał McGeady i The Toffees musieli grać w dziesiątkę. Jak się jednak okazało, punkt zwrotny nastąpił później, kiedy na boisku za Muhameda Besicia pojawił się Kevin Mirallas. Belg jeszcze przed upływem regulaminowego czasu gry, w 82. minucie meczu, cudownym strzał z rzutu wolnego dał swojej drużynie remis.
Tę akcję poprzedziło kilka innych, które w krótkim odstępie czasu powinny były dać obu zespołom gole. Sam Mirallas mógł trafić już parę minut wcześniej, ale jego strzał z bliskiej odległości zablokował Tomkins. Później swoje sytuacje marnowali gospodarze (fantastyczna dyspozycja Joela Roblesa) i mogli sobie pluć w brody, że wcześniej nie podwyższyli prowadzenia, co doprowadziło do dogrywki.
Ta była pokręcona absolutnie do granic możliwości. Trzy minuty po wznowieniu gry po strzale sprzed pola karnego wyjątkowo niepewnie interweniował fenomenalnie dysponowany tego dnia Robles, czego jednak nie potrafił wykorzystać Amalfitano – rezerwowy londyńczyków przestrzelił.
W 97. minucie gry dwukrotnie zrobiło się groźnie pod bramką grających w przewadze gospodarzy. Za pierwszym razem jednak, gdy uderzał Lukaku, świetnie interweniował Adrian. Za drugim razem czarnoskóry Belg trafił do bramki i wykorzystał zresztą akcję swojego rodaka. As w rękawie Roberto Martineza, Kevin Mirallas, przeprowadził fantastyczny rajd lewą stroną boiska i jak na tacy wyłożył piłkę byłemu napastnikowi Chelsea. Dzięki temu do gola dołożył asystę.
W drugiej części dogrywki Sam Allardyce postanowił pozazdrościć swojemu koledze po fachu trenerskiego nosa i wprowadził na boisko Carltona Cole’a. Jak ten się odpłacił? A tak, że dwie minuty potem doprowadził do kolejnego remisu. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę zgrywał Tomkins, a on wpakował ją do bramki z najbliższej odległości.
Później na boisku zapanowało istne szaleństwo. Piłkarze obu drużyn nie chcieli rzutów karnych, co sprawiło, że na boisku zrobiło się mnóstwo wolnego miejsca, a gra przenosiła się spod jednego pod drugą bramkę. Kolejno swoje okazje marnowali Carroll, Lukaku, Amalfitano i Cole, a Mark Noble i James Tomkins, obaj z West Hamu, zaczęli nie wiedzieć czemu szarpać się między sobą. Konia z rzędem temu, kto był w stanie to wszystko ogarnąć.
Wszystko to doprowadziło do konkursu rzutów karny, a tam oglądaliśmy aż dziesięć serii. W drugiej Adrian obronił strzał Naismitha, a piątej Robles uderzenie Downigna. W ostatniej kolejce do piłki podchodzili bramkarze i ten z Evertonu trafił w poprzeczkę. Goalkeeper West Hamu już się nie pomylił.
„Młoty” awansowały po niezwykłym dwumeczu. W pierwszym spotkaniu już witały się z awansem, ale w doliczonym czasie gry wyrównał Romelu Lukaku. W rewanżu potrzebowały rzutów karnych, ale to one zagrają z Bristol City w czwartej rundzie FA Cup.
Obserwuj autora na twitterze: @Wisniewski_D2
West Ham United - Everton 2:2, karne 9:8
Bramki: 51. Valencia, 113. Cole – 82. Mirallas, 97. Lukaku
Kartki: 72. Nolan – 40. McGeady, 78. Mirallas, 85. Barry, 120. Joel 56. McGeady
West Ham United: Adrían – Jenkinson, Tomkins, Collins (111 Cole), Cresswell – Jarvis (69 Amalfitano), Noble (C), Song (61 Nolan), Downing – Carroll, Valencia
Everton: Joel – Coleman, Stones, Jagielka (C), Baines – McGeady, Barry, Bešić (67 Oviedo), Naismith, Barkley (67 Mirallas) – Lukaku