Warta prowadziła, ale uległa Flocie w Poznaniu, dwa gole Nwaogu
Dziewiątą porażkę w tym sezonie odnieśli piłkarze Warty Poznań. Choć podopieczni Krzysztofa Pawlaka prowadzili od trzeciej minuty meczu, to jeszcze do przerwy dwie bramki wbił im Charles Nwagou, ustalając wynik spotkania na 2:1.
Początek spotkania wyśmienicie ułożył się dla piłkarzy z Poznania. Już w trzeciej minucie po podaniu Michała Jakóbowskiego w doskonałej sytuacji znalazł się Marcin Trojanowski, wszedł w pole karne gości i strzałem w stronę dalszego słupka pokonał byłego golkipera Lecha Poznań Grzegorza Kasprzika.
To była dopiero trzecia bramka strzelona przez warciarzy wiosną, ale tylko raz zdarzyło się dotychczas, by trafienie pozwoliło im na objęcie prowadzenia. Było to w spotkaniu z Cracovią w Krakowie, gdy pod koniec pierwszej połowy na listę strzelców wpisał się Tomasz Magdziarz. „Pasom” wystarczyło jednak zaledwie osiem minut po przerwie, by zdobyć dwie bramki i pozbawić poznaniaków złudzeń na temat zdobyczy punktowej.
Ten sam scenariusz powtórzył się w spotkaniu z Flotą, tyle że bramki padły zdecydowanie szybciej. Nieco ponad dziesięć minut po stracie gola goście z wyspy Uznam odpowiedzieli wyrównaniem – po mocnym płaskim dośrodkowaniu z prawej strony boiska piłkę do siatki wpakował Charles Nwaogu. Ale to nie był koniec wyczynów tego zawodnika – w 33. minucie wykorzystał bierną postawę obrońców Warty i po dośrodkowaniu Bartłomieja Niedzieli z rzutu wolnego strzałem głową pokonał Adriana Lisa.
W międzyczasie niezły strzał oddał Trojanowski, ale tym razem nie był tak skuteczny, jak na początku meczu. Generalnie pierwsza połowa stała pod znakiem sporej przewagi zespołu Floty – goście dominowali na boisko, a poznaniacy od czasu do czasu próbowali odpowiedzieć.
Sytuacja diametralnie zmieniła się po przerwie. O ile we wcześniejszych meczach pisaliśmy, że poznaniacy byli wyraźnie słabsi i na porażki zasługiwali, o tyle tym razem powinni zdobyć przynajmniej punkt. O to, że się nie udało mogą mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Jeśli nie wykorzystuje się tak wyśmienitych sytuacji, jakie mieli gracze Warty, to później nie ma co się dziwić porażkom.
Okazję podopiecznych Pawlaka z drugiej połowy wyliczać można bez liku. Chociażby w 56. minucie bardzo dobry strzał Tomasza Magdziarza z trudem obronił Kasprzik. Kilka minut później świetną sytuację stworzył Warcie… obrońca Floty Bartosz Śpiączka. Zawodnik gości podał piłkę Jakóbowskiemu, ten w sytuacji sam na sam wślizgiem zdołał minąć bramkarza rywali i oddać strzał z ostrego kąta. Gdyby się bardziej przyłożył, byłoby 2:2, a tak piłkę zdążył wybić Sebastian Zalepa, któremu zresztą należą się za to spore pochwały.
Jeszcze tuż przed końcem gospodarze mieli kolejną świetną okazję – Marcin Klatt zagrał prostopadłą piłkę do Krzysztofa Bartoszaka, a ten przegrał pojedynek sam na sam z Kasprzikiem. Dodajmy, że Klatt wrócił do gry po długiej przerwie, spowodowanej kontuzją. Na pomeczowej konferencji Pawlak podkreślał, że wystąpił na własną prośbę, ale nie zdołał odmienić oblicza drużyny.
Przed poznaniakami teraz spotkanie z Polonią Bytom. Tylko trzy punkty pozwolą przywrócić nadzieje na utrzymanie „Zielonych” w pierwszej lidze.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida