menu

Trwa punktowa passa Olimpii Grudziądz. Nieudany rewanż Warty

19 kwietnia 2012, 10:10 | Łukasz Piekarski

Pojedynek Olimpii Grudziądz z Wartą Poznań był kolejnym starciem z serii tych „za sześć punktów”. Obie drużyny plasowały się nieznacznie nad strefą spadkową i potencjalne trzy punkty, zdobyte w środowym meczu miały oddalić widmo zatonięcia. 90 minut meczu pokazało, że prostszą drogę do utrzymania mają piłkarze Olimpii.

Dwa gole dla Olimpii strzelił Adam Cieśliński
Dwa gole dla Olimpii strzelił Adam Cieśliński
fot. Polskapresse

Na kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego w niebo powędrowały biało-zielone balony, które w symboliczny sposób przypominały o pozasportowym aspekcie tego spotkania – ciężko chorej Izabeli Partyce. Młoda grudziądzanka zmaga się z ciężką chorobą, zwaną fachowo nowotworem Ewinga (rak kości). Na stadionie byli obecni wolontariusze, którzy zbierali pieniądze i rozdawali specjalne ulotki przedstawiające krótki zarys historii choroby Izy. Ponadto klub przygotował specjalne wejściówki w promocyjnej cenie 5 zł. Cały dochód ze zbiórki oraz tych biletów zostanie przekazany na dalsze leczenie nastolatki.

Drugim aspektem środowego pojedynku była sportowa walka o trzy punkty. W pierwszej fazie spotkania na murawie niewiele się działo. Gra toczyła się w środkowej strefie boiska. Ani jedni, ani drudzy nie forsowali tempa, spokojnie wyczekując na swoje szanse. A tych w przeciągu początkowych 20. minut było jak na lekarstwo. Jedyną, wartą odnotowania, jest ta z 18. minuty, kiedy to w pole karne wbiegł Adrian Frańczak. Skrzydłowy Olimpii po efektownym ograniu jednego obrońcy, pogubił się i w konsekwencji stracił kontrolę nad piłką.

Po niespełna pół godzinie sennej gry kibice zgromadzeni na grudziądzkim stadionie mieli okazję do ruszenia się ze swoich miejsc. Do piłki po prawej stronie boiska doszedł niepilnowany Adam Cieśliński. Napastnik Olimpii po wbiegnięciu w pole karne, postanowił dośrodkować do podążającego za akcją Janusza Dziedzica. Futbolówka zamiast trafić do snajpera gospodarzy, niefortunnie odbiła się od obrońcy Warty i myląc Jakuba Słowika wpadła do bramki. Olimpia prowadziła 1:0!

Po straconej bramce do odrabiania strat ruszyli przyjezdni. W przeciągu kilku minut dwa rzuty rożne wykonywał kapitan Warty – Tomasz Magdziarz. W pierwszym przypadku piłkę wybili obrońcy Olimpii, w drugim zaś obronną ręką wyszedł Michał Wróbel, bramkarz biało-zielonych. Po dwóch nieudanych próbach gości, na boisku znów zapanował wiosenny marazm.

Na kilka sekund przed końcem pierwszej części grudziądzkich kibiców spotkała przykra niespodzianka. Z boiska za czerwoną kartkę wyleciał Jarosław Białek. Przy linii bocznej doszło do nieprzyjemnie wyglądającego starcia, którego efektem była rozcięta twarz Magdziarza. Na murawie pojawiła się obsługa medyczna wraz z noszami. Po chwili na stadion wjechała karetka, która zabrała na wpół przytomnego kapitana gości. Trener Jarosław Araszkiewicz zmuszony był dokonać przedwczesnej zmiany. W miejsce Magdziarza desygnował do gry Michała Jakóbowskiego.

Mało optymistycznie na drugą połowę zapatrywali się kibice Olimpii Grudziądz. Przed ich pupilami była perspektywa trzech bardzo ciężkich kwadransów, w których musieli radzić sobie w osłabieniu. Do tego trener Marcin Kaczmarek zdecydował się na bronienie wyniku. Z boiska zdjął Dziedzica, a w jego miejsce wprowadził środkowego pomocnika Mariusza Kryszaka.

Gdy wszyscy spodziewali się szturmowych ataków na bramkę Olimpii, nagle na szybki wypad pod bramkę Słowika zdecydowali się gospodarze. Ręką w polu karnym po dograniu Paula Grischoka zagrał Łukasz Jasiński. Arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr. Do rzutu karnego podszedł Cieśliński i pewnym strzałem w lewy róg bramki podwyższył stan meczu na 2:0. Po strzeleniu drugiej bramki piłkarze Olimpii postanowili cofnąć się do defensywy i czyhać na nadarzające się okazje do kontry. Z kolei piłkarze Warty, przebywający przez dłuższy cały czas na połowie biało-zielonych nie byli wstanie stworzyć realnego zagrożenia. Poważny sygnał do jeszcze mocniejszych ataków dał w 57. minucie Jarosław Araszkiewicz. Na boisku pojawili się dwaj napastnicy – Paweł Piceluk (były gracz Olimpii) oraz doświadczony Piotr Reiss.

W dalszej części spotkania obraz gry nie ulegał zmianie. Przyjezdni nadal przez dłuższy okres rozgrywali piłkę na połowie Olimpii. Podopieczni trenera Kaczmarka, grając od początku drugiej połowy w osłabieniu świetnie radzili sobie w poczynaniach defensywnych. Nieoczekiwany zwrot akcji nastąpił dopiero w 80. minucie meczu. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Grzegorz Bartczak i od tego momentu zamiast dwóch jedenastek mieliśmy na boisku dwie "dziesiątki".

Przyjezdnych, mimo grania w osłabieniu, stać było na trafienie honorowe. Już w doliczonym czasie gry bramkę zdobył wprowadzony w drugiej połowie meczu Piceluk. Były snajper Lecha Rypin wykorzystał ogromne zamieszanie w polu karnym Olimpii.

Dzięki kolejnym punktom piłkarze z Grudziądza oddalali się od strefy spadkowej, nad którą podobnie jak Warta mają już pięć punktów przewagi.

Olimpia Grudziądz - Warta Poznań 2:1 (1:0)


Polecamy