Waldemar Prusik: Śląsk Wrocław w końcu gra na miarę możliwości. Wrocławianie faworytem derbów (44. derby Zagłębie Lubin - Śląsk Wrocław)
44. derby Dolnego Śląska pomiędzy KGHM Zagłębiem Lubin a Śląskiem Wrocław zbliżają się wielkimi krokami. Zdaniem byłego piłkarza WKS-u Waldemara Prusika faworytem niedzielnego meczu w Lubinie będą goście.
fot. FOT. Tomasz Hołod
Jako wychowanek Śląska Wrocław wielokrotnie grał Pan w derbach z Zagłębiem Lubin. Któreś szczególnie zapadły Panu w pamięci?
Waldemar Prusik: Najbardziej pamięta się te spotkania, które się wygrało. Mi najgłębiej utkwiły w pamięci pierwsze derby po awansie Zagłębia do I ligi, czyli dzisiejszej ekstraklasy. Mecz ten rozgrywany był na starym stadionie w Lubinie, mogącym pomieścić kilkadziesiąt tysięcy widzów i był wypełniony po brzegi. Wygraliśmy różnicą kilku bramek i mieliśmy sporą satysfakcję. Udało nam się uszczęśliwić sporą grupę fanów z Wrocławia, którzy przyjechali nas wspierać.
Dzisiaj o takiej frekwencji Zagłębie może tylko pomarzyć, obecnie ma jedną z najniższych w całej PKO Ekstraklasie
To były inne czasy. Zaraz po awansie w Lubie zapanowała moda na Zagłębie, pamiętam jak autokary należące do kombinatu zwoziły fanów ze wszystkich ościennych miasteczek i mniejszych miejscowości, bo każdy chciał wówczas oglądać tę drużynę. Na trybunach regularnie było po 15-20 tys. widzów. Nie było tylu transmisji telewizyjnych co dzisiaj, to też pewnie miało jakiś wpływ.
Zobacz także:
Historia derbów Śląsk - Zagłębie na zdjęciach (ARCHIWALNE FOTO);nf
Może gdyby "Miedziowi" grali lepiej, to ludzi przychodziłoby więcej?
Z pewnością tak by było. Nie ma co ukrywać, że Zagłębie zdecydowanie obniżyło loty w stosunku do poprzedniego sezonu, czy nawet poprzedniej rundy. Piłkarze, którzy byli liderami tego zespołu, mam tu na myśli przede wszystkim Filipa Starzyńskiego i Słoweńców Sašę Živca i Damjana Bohara, mocno obniżyli loty.
Z czego to wynika i co to oznacza dla Śląska Wrocław, przed zbliżającymi się derbami?
Trudno powiedzieć, ale osobiście uważam, że popełniono jakiś błąd w przygotowaniu do rundy wiosennej. Zwróćmy uwagę, że zimą nie odszedł nikt z podstawowego składu. Owszem, Alan Czerwiński i Bartosz Kopacz podpisali już obowiązujące od lata kontrakty z nowymi pracodawcami, ale nadal są w Lubinie i dają z siebie 100 proc. Nie zauważyłem, by któryś z nich odstawiał nogę. Niemniej wspomniani wyżej liderzy nie ciągną tej gry tak, jak miało to miejsce wcześniej.
A może problemem jest brak dopływu świeżej krwi? Kibice otwarcie domagają się transferów do klubu.
Z tym się nie zgodzę. Ta drużyna, mimo ciągłych zmian w zarządzie czy nawet na stanowisku pierwszego trenera, jest budowana bardzo rozsądnie. Są doświadczeni, ale posiadający jakość obcokrajowcy jak Bohar, Živec czy Ľubomír Guldan, których uzupełniają zdolni wychowankowie z akademii, która już teraz jest jedną z najlepszych w kraju. Tam nie ma braków na konkretnych pozycjach, doświadczeni piłkarze są uzupełnieniem dla zdolnych adeptów z akademii. Jestem fanem talentów Bartosza Slisza czy napastnika Bartosza Białka i uważam, że stawianie na piłkarzy z własnego chowu to jedyna słuszna droga. Z nimi identyfikują się kibice, na nich można też najwięcej zarobić. To jest właśnie to, czego brakuje mi w Śląsku.
Zobacz także:
Historia wszystkich meczów Śląska z Zagłębiem: wyniki, zdjęcia, skróty meczów;nf
Mimo to wrocławianie są zdecydowanie wyżej w tabeli. Jest Pan zaskoczony, że po czterech latach wali o utrzymanie teraz WKS jest tak wysoko?
Ja raczej byłem zaskoczony tym, że poprzednie lata były tak słabe. Śląsk zawsze miał wystarczająco duży potencjał kadrowy, by w czołowej ósemce być, a udaje się dopiero teraz. Podoba mi się praca trenera Vítězslava Lavički, choć muszę też wrzucić jeden kamyczek do jego ogródka. Mam na myśli wprowadzanie młodych. Już od kilkunastu lat w Śląsku nie zaistniał żaden wychowanek i to mnie boli. Być może jakość szkolenia nie stoi na odpowiednim poziomie? To może być złożony problem. Niemniej Śląsk wreszcie gra na miarę swoich możliwości i walczy nie tyle o górną ósemkę, bo o to jestem spokojny, co o miejsce na podium.
A gdyby miał Pan wskazać kto wygra w niedzielę i dlaczego?
Stawiam na Śląsk! Szkoda, że do Lubina nie pojadą kibice "Wojskowych" (Komisja Ligi nałożyła zakaz - przyp. PJ), bo w takich meczach wsparcie trybun jest szczególnie ważne i odczuwalne. Patrząc na obecną formę obu zespołów wszystko wskazuje na drużynę z Wrocławia, choć wiadomo, że derby to derby i tu zdarzyć może się wszystko. Martwią mnie kontuzje w Śląsku, bo o ile Gollę udało się godnie zastąpić, o tyle Łukasza Brozia już nie. Może zabrzmi to dziwnie, ale moim zdaniem na jego grze i biegającego po drugiej stronie Dino Štigleca, opierała się cała ofensywa Śląska. Stwarzali przewagę, asystowali, a nawet strzelali gole.
Ostatnio na prawej obronie Brozia zastępuje Lubambo Musodna i choć początek miał nie najlepszy, to ostatnio wyglądał już dużo lepiej.
Tak i nie. Z jednej strony, co normalne u przesuniętego do obrony skrzydłowego, często podłącza się do ataków, ale proszę mi powiedzieć, co z tego wynika? Ile ma asyst, ile goli? On nawet grając w pomocy nie notował liczb. Jakość jego dośrodkowań pozostawia wiele do życzenia, bo to nie jest tak, że kreuje sytuacje, a napastnicy je marnują. On po prostu nie stwarza zagrożenia.
Jeśli już jesteśmy przy napastnikach Śląska: Erik Expósito czy Filip Raičević?
Proszę mnie nie prowokować (śmiech). Nie chcę się znęcać nad Hiszpanem, dlatego powiem krótko: on się po prostu nie sprawdził. Nie strzela bramek i nie widzę przesłanek, by miał zacząć to robić. Raičević dawał dobre zmiany, ostatnio zagrał od początku i od razu strzelił bramkę. W samej grze daje zdecydowanie więcej jakości, nawet sposób w jaki się porusza sprawia rywalom więcej kłopotów. Początkowo nie byłem zwolennikiem wypożyczania piłkarza na tak krótki okres, ale lepiej mieć takiego napastnika nawet na pół roku, niż nie mieć go wcale.
Rozmawiał - Piotr Janas.