Waldemar Gancarczyk: Nie jestem typem zawodnika, który będzie się obrażał
Waldemar Gancarczyk jest jednym z piłkarzy Śląska Wrocław, którzy cały czas walczą o swoją szansę w spotkaniu o ligowe punkty w ekstraklasie.
fot. Polskapresse
Piłka ręczna. Sensacja była blisko. Polska - Norwegia 24:26 (15:11)
Nazwisko Gancarczyk bez dwóch zdań kojarzy się z piłkarskim Śląskiem. W przeszłości w klubie przy ul. Oporowskiej na dłużej zatrzymał się bracia Janusz i Marek. Pierwszy w barwach WKS-u występował od początku sezonu 2007/08 do końca jesieni 2009/10. W 64 ligowych spotkaniach zdobył 8 bramek i zanotował 11 asyst. 30-letni pomocnik dogrywa dziś karierę w liderującej aktualnie Odrze Opole. O rok starszy Marek, który teraz gra w I-ligowej Chojniczance , grę w Śląsku rozpoczął w tym samym czasie, a odszedł w połowie mistrzowskiego sezonu 2011/12. Rozgrywając 84 mecze również zanotował 8 bramek na krajowych boiskach oraz 13 razy podawał do strzelca.
Dziś tradycję Gancarczyków w klubie ze stolicy Dolnego Śląska chciałby kontynuować 24-letni Waldemar, który do wrocławskiej drużyny przeniósł się w czerwcu tego roku z III-ligowego zespołu w rodzinnym mieście - z MKS-u Oława. Młody pomocnik - podobnie jak bracia - ma ofensywne predyspozycje i rundę jesienną bieżących rozgrywek mógłby zaliczyć do bardzo udanych. W 14 spotkaniach zdobył aż 9 bramek.Mimo wszystko ten wynik wywołuje w nim umiarkowaną radość, bo były to trafienia podczas występów w III-ligowych rezerwach, czyli de facto na poziomie, w którym pomocnik wyróżniał się już rok temu.
Jak sam mówi sam zawodnik, fakt, że do tej pory nie dostał szansy w żadnym meczu w ekstraklasie, trochę go frustruje - Jest lekka gorycz , jakieś zdenerwowanie. Wiadomo, że każdy trenuje po to, by grać o jak najwyższe cele. Ja zawsze daje z siebie wszystko i uważam, że dobra postawa w drużynie rezerw oraz strzelone bramki są tego świadectwem. Myślę, że już jakiś czas temu mógłbym zadebiutować w ligowym meczu, ale ostateczna decyzja należy do trenera. Mi pozostaje wciąż solidnie trenować i w końcu wywalczyć upragnioną szansę - mówi pomocnik Śląska Wrocław.
W wypowiedzi Waldemara można wyczuć nutę lekkiego rozgoryczenia, ale piłkarz jednocześnie z pełną determinacją podkreśla, że do wyjścia na murawę w rundzie wiosennej dojdzie sam, sumiennie pracując w najbliższym czasie. - Nie jestem typem zawodnika, który będzie się obrażał albo chodził za trenerem i pytał dlaczego mnie nie wystawia. Rozmawiałem na ten temat kilkukrotnie z braćmi, rodziną. Oni też są lekko zdenerwowani, nie wiedzą czemu tak jest, ale wszyscy wiemy jedno , że potrzeba czasu. Wiem, że moja gra jest poddawana ocenie sztabu szkoleniowego i nie pozostaje nic jak starać się dalej. Być może muszę poprawić jeszcze kilka rzeczy w swojej grze. Będzie ku temu okazja na obozie przygotowawczym w Turcji - diagnozuje Gancarczyk.
Wydawałoby się, że skoro piłkarz w rezerwach strzela z tak dużą częstotliwością, to poprawiać za wiele nie trzeba. Trener Śląska Tadeusz Pawłowski podkreśla słowo "rezerwy" i do tematu gry Waldemara podchodzi z dużym spokojem, ale jednocześnie bardzo wierzy w tego zawodnika. - Gra w zespole rezerw daje pewien obraz, ale niepełny. Mogę dziś powiedzieć, że Waldek zrobił naprawdę duży postęp, a trzeba pamiętać, że przeskok z III ligi do zespołu z ekstraklasy jest ogromny. Motorycznie również wygląda coraz lepiej, musi jeszcze popracować nad psychiką, bo podobnie jak Mateusz Machaj jest trochę za spokojny na murawie. Mówiąc wprost, powinien bardziej się rozpychać. Przyglądamy mu się cały czas i śmiało mogę powiedzieć, że dostanie swoją szansę. Prawdę mówiąc, to chciałem go wpuścić w meczu z GKS-em Bełchatów. Pokładam w nim nadzieję i myślę, że solidna praca na obozie zaprocentuje - zapowiada trener WKS-u Tadeusz Pawłowski.