menu

W stałych fragmentach siła. Bezbarwny remis Widzewa z Podbeskidziem

13 września 2013, 19:49 | Daniel Kawczyński, psz

Słabe widowisko obejrzeli kibice zgromadzeni na stadionie w Łodzi. Najciekawiej było chwilę po przerwie, gdy oba zespoły wykorzystały po jednym stałym fragmencie gry.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Widzew - Podbeskidzie!

Kilka chwil przed pierwszym gwizdkiem, nad stadionem przy Alei Piłsudskiego nastąpiło oberwanie chmury. Świeżo namoczona murawa stwarzała idealne warunki do szybkiej gry po ziemi, gorzej natomiast warunkowała posyłania górnych piłek.

O pierwszej połowie można napisać, że się odbyła. Jakość w niej nie istniała. Obie drużyny nie mogły odnaleźć się w trudnych warunkach atmosferycznych, grały niedokładnie, chaotycznie, kompletnie bez polotu. W całym marazmie, więcej z gry czerpał Widzew. Krótkimi fragmentami potrafił się zebrać do ataku- bez większego efektu. Zaskoczyć mógł raz. W 19. minucie, po wrzutce Patryka Stępińskiego z prawej strony, zza pleców Daniela Bujoka, wyskoczył Marcin Kaczmarek i z bliskiej odległości kopnął tuż nad poprzeczką. Chwilę później Povilas Leimonas urwał się prawym skrzydłem, dograł po ziemi w pole karne, jednak uważnie pilnowany dzisiaj Eduards Visnakovs nie zdołał sfinalizować akcji.

Ale pod koniec omal nie otworzył wyniku. Długim podaniem popisał się Kevin Lafrance, Velijko Batrović przedłużył głową do Eduardsa Visnakovsa, który bez zastanowienia spróbował przelobować zbyt wysuniętego Ladislava Rybańskiego. Pomylił się o centymetry. Tą akcją spowodował ożywienie w grze. Za moment z indywidualną akcją pomknął Aleksejs Visnakovs, ale tym razem Rybański stanął na wysokości zadania. Grające cały czas na granicy błędu i ryzyka, Podbeskidzie zrewanżowało się groźnym uderzeniem Marcina Wodeckiego z narożnika pola karnego. Dotąd bezrobotny Maciej Mielcarz z lekkimi kłopotami wyekspediował piłkę na rzut rożny.

Drugą połowę Widzew zaczął odważnie, od częstych ataków skrzydłami i szukania szans po stałych fragmentach. Wystarczył jednak moment nieuwagi, by goście niespodziewanie objęli prowadzenie. W 54. minucie Rudolf Urban przymierzył z rzutu wolnego prosto w mur. Niefortunnie dla gospodarzy, piłka wróciła pod nogi wykonawcy, który nie zmarnował szansy na poprawę. Potężnie kropnął z 18 metrów w prawy róg bramki. Nie do obrony.

Radość bielszczan nie trwała nie długo. Zaledwie cztery minut później dośrodkowanie Batrovicia z rzutu wolnego zamienił głową na bramkę aktywny od początku Leimonas. Bramką udokumentował fantastyczne zawody w swoim wykonaniu. Był wszędzie, gdzie zachodziła potrzeba – od ofensywy po obronę. Jeszcze przed trafieniem „Górali” mógł wpisać się na listę strzelców, ale ustawiony tyłem do bramki minimalnie chybił celu.

Mecz rozpoczął się od początku. Szkoleniowcy obu zespołów zareagowali na zmęczenie podopiecznych, decydując się na zmiany. Większy skutek przyniosło to po łódzkiej stronie. Debiutant Alen Melunović od razu po wejściu szukał drogi do bramki, dużo polotu dawał także Alex Bruno. W 80.minucie zdecydował się na rajd prawym skrzydłem zakończony niegroźnym strzałem. Wydawało się, że Rybański spokojnie wyłapie futbolówkę, tymczasem interweniował bardzo niepewnie. Gdyby w porę się nie zorientował, kto wie czy widzewiacy nie wpakowaliby zwycięskiego gola. W końcówce szczęścia sam na sam szukał jeszcze Eduards Visnakovs. Rybański wyszedł jednak obronną ręką, a obrońcy zapobiegli skutecznej dobitce Alexa Bruno.

Niemrawe Podbeskidzie kończyło mecz w osłabieniu. Przez głupie zachowanie (odrzucenie piłki), Dariusz Łatka zarobił drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.


Polecamy