Vrdoljak: Wcale nie myślę o transferze, chcę zakończyć karierę w Legii
- Kiedy czujesz, że ludzie cię lubią, łatwiej jest zaaklimatyzować się i dobrze grać w piłkę. To też duża motywacja. Chcę w każdym meczu udowadniać, że zasłużyłem na zaufanie i szacunek kibiców - mówi Ivica Vrdoljak, kapitan Legii Warszawa.
fot. sylwester wojtas
Mourinho ma zawsze rację. Diego Costa strzela, a Chelsea Londyn dystansuje rywali z Premier League
Ma Pan Warszawę w genach? Tymi słowami zaczyna się spot "Zwyciężamy dla Was", w którym zagrał Pan główną rolę.
Warszawa to mój drugi dom, w którym spędzam o wiele więcej czasu niż w Zagrzebiu. Mieszkam tu 4,5 roku, czuję się świetnie. Patrząc w przyszłość, mam wielką chęć tu zostać. Nie chcę niczego zmieniać.
Był Pan trochę zaskoczony tym, że właśnie Pana zaproszono do udziału w spocie, a nie Polaka?
To była decyzja klubowego działu marketingu. Przyszli, powiedzieli, że jako kapitan mam wystąpić przed kamerą. Nie miałem z tym problemu.
Kibice od dawna traktują Pana jak swojego. Obok Miro Radovicia i Marka Saganowskiego jest Pan ulubieńcem trybun.
To coś niesamowitego. Kiedy czujesz, że ludzie cię lubią, łatwiej jest zaaklimatyzować się i dobrze grać w piłkę. To też duża motywacja. Chcę w każdym meczu udowadniać, że zasłużyłem na zaufanie i szacunek kibiców. Mecze różnie się układają, ale zawsze staram się dawać z siebie wszystko.
Początek tego sezonu i skandal po dwumeczu z Celtikiem to Pana najtrudniejszy okres w Legii?
Coś nam zabrano, to oczywiste. Gdybyśmy nie awansowali do Ligi Europy, byłoby bardzo ciężko. Na boisku wygraliśmy, nie mamy sobie nic do zarzucenia. W naszych sercach pozostanie jednak żal i ból, boodpadliśmy z powodów pozasportowych. Nigdy tego nie zapomnimy. Ale w mojej karierze były gorsze momenty.
Ten trudny moment może być fundamentem, na którym powstanie bardzo silna drużyna? Mówił Pan, że szatnia nigdy nie była tak zjednoczona jak po decyzji UEFA o walkowerze.
Już w końcówce poprzedniego sezonu zaczęła tworzyć się świetna atmosfera. Moim zdaniem to jeden z czynników, dzięki którym zrobiliśmy tak duży postęp w grze. Trzymamy się razem, tworzymy zgraną grupę. To pomaga na boisku. Sytuacja z walkowerem wywołała w nas sportową złość. OK, może Liga Europy jest bardziej adekwatna do naszego poziomu. Ale chcemy udowodnić, że w tym roku mogliśmy awansować do Ligi Mistrzów. Nie wiem, jak byśmy sobie tam poradzili. Niestety, tego już się nie dowiemy.
Jeszcze rok temu mówił Pan, że ze zgraniem w szatni jest różnie. Kiedy ktoś rzucał hasło "Chodźmy wszyscy na drinka", niektórzy mieli ważniejsze sprawy czy woleli jechać do domu zamiast integrować się z kolegami z drużyny.
Jest już z tym dużo lepiej. Co prawda teraz gramy co trzy dni i nie ma czasu na podobne wypady, ale kumplujemy się poza boiskiem. Przedi po treningu często chodzimy na wspólną kawę czy obiad. Wcześniej czegoś takiego nie było.
Ma Pan żal do władz Celtiku za to, jak zlekceważyły Legię?
Nie rozumiem tego. Słyszałem, że Henning Berg dzwonił do trenera Celtiku, również Norwega, z tego co wiem, przyjaźnią się. A Ronny Deila nie odbierał telefonów. Mógł powiedzieć, że jest tylko trenerem i nie może nic zrobić. Porozmawiać. Nikt nie zaprzecza temu, że popełniliśmy błąd. Kara była jednak zbyt surowa. Przekazaliśmy UEFA nasze argumenty, niestety nic to nie dało. Nie można mieć do niej wielkich pretensji, ale gdyby chcieli zmienić decyzję o walkowerze, toby zmienili. Podejrzewam, że gdybyśmy grali z biedniejszym klubem, np. z Mołdawii, toby nas puścili. Celtic to większa firma i UEFA chciała dać im drugą szansę.
Czuje Pan satysfakcję z tego, że Celtic nie awansował do LM?
Bardzo cieszy mnie to, że wyeliminował ich Maribor z Marko Sulerem w składzie. To mój kolega, nadal utrzymujemy kontakt. Fajnie, że tyle osiągnął - był na mundialu, grał w Lidze Europy, teraz w Lidze Mistrzów... Trafił na trudną grupę z Chelsea, Schalke i Sportingiem, ale będę trzymał za niego kciuki. Jeśli chodzi o Celtic, to oni zwyczajnie nie zasłużyli na awans. Nie potrafili wygrać żadnego z czterech ostatnich meczów kwalifikacji. Mieli drugą szansę, żaden zespół takiej nie dostał, a nie potrafili jej wykorzystać.
Wam tę szansę zabrano, ale przekuliście sportową złość w wyniki. Po meczu z Celtikiem wygraliście pięć razy z rzędu, zatrzymało was dopiero Podbeskidzie.
Nie chcieliśmy nikomu niczego udowadniać. Graliśmy swoje, czuliśmy się dobrze. Trener zmniejszył rotację składem, graliśmy praktycznie tą samą jedenastką co wiosną. Nie traciliśmy bramek, wyglądało to dobrze. Niestety, z Podbeskidziem się nie udało. Teraz zaczynamy nowy cykl, wygraliśmy ze Śląskiem i chcemy, żeby seria zwycięstw trwała jak najdłużej.
W czwartek zagracie z Lokeren w Lidze Europy. Część zespołu wypowiadała się bardzo optymistycznie, celem ma być finał LE w Warszawie. Wierzy Pan w to, że możecie zajść aż tak daleko?
Nie myślę jeszcze o finale. Na razie celem jest wyjście z grupy, pierwszym krokiem do tego będzie mecz z Lokeren. Zobaczymy, jakie zespoły zagrają w 1/16 i na kogo trafimy, jeśli uda się awansować. Do tego jednak jeszcze długa droga. Skupiamy się na każdym kolejnym spotkaniu. Myślę że trzy wygrane i remis powinny wystarczyć.
Co Pan myśli o rywalach? Marketingowo nie trafiliście najlepiej, ale wydaje się, że szanse na awans są duże.
Trabzonspor jest chyba silniejszy niż rok temu, kiedy z nimi graliśmy. Z drugiej strony, Metalist nie jest tak mocny jak kilka sezonów wstecz. Lokeren to niewiadoma. W Dinamie Zagrzeb grałem przeciwko belgijskim klubom. Lepiej wychodziło z Anderlechtem czy Club Brugge, czyli potentatom, niż z teoretycznie słabszym Germinalem Beerschot. Zobaczymy, co pokaże Lokeren. Nie ma mowy o lekceważeniu ich. Pierwszy mecz gramy u siebie, chcemy zacząć przygodę z Ligą Europy wygraną.
Czego zabrakło w poprzednim roku? Gra nie była fatalna, ale wyniki tak.
W pucharach trzeba grać na wynik. To nie liga, w której łapie się formę. Trzeba dostosować się do taktyki rywali. Trochę jak reprezentacja Włoch - oni nie czarują stylem, ale mają wyniki. Myślę że nauczyliśmy się tego i w tym sezonie nie popełnimy już takich błędów jak ostatnio. Poza tym trener Urban miał pecha do kontuzji, gdyby mogli grać najlepsi zawodnicy, nasze wyniki wyglądałyby inaczej.
Podoba się Panu kierunek, w którym zmierza Legia? Trener daje szanse młodym piłkarzom, rozwija się akademia...
Pod tym względem wiele się nie zmieniło, Janek Urban był jednym z trenerów, który stawiał na młodzież najmocniej. Tak powinno być, oni są przyszłością klubu, na nich będzie można zarobić. Jeszcze dziesięć lat temu do pierwszej drużyny wchodził jeden, może dwóch nastolatków. Teraz w szatni mamy kilkunastu. Piłeczka jest po ich stronie, muszą walczyć o swoje. Wszyscy nie zostaną gwiazdami, wybije się pewnie dwóch czy trzech. Mam nadzieję że skorzysta z tego i Legia, i reprezentacja Polski. Mieszkam tu tyle, że poza Chorwacją trzymam kciuki za waszą kadrę.
16 czy 17 lat to dobry wiek na wchodzenie do dorosłej piłki w takim klubie jak Legia? Kilka błędów i młodemu zawodnikowi może się mocno oberwać od mediów i kibiców. Nie każdy jest na tyle mocny, żeby sobie poradzić z presją i krytyką w tak młodym wieku.
Wiele zależy od trenera. Kiedy grałem w Dinamie, Luka Modrić odszedł do Tottenhamu. Trener obok mnie zaczął wystawiać 18-letniego Milana Badelja. Powiedział mu: dostajesz szansę, będziesz grał w miejscu Luki. Masz tyle i tyle meczów. Jeśli zagrasz dobrze, świetnie. Jeśli będzie źle, biorę wszystko na siebie, ty się niczym nie przejmuj. Młody nabrał pewności siebie i wypalił. Później poszedł do HSV, teraz gra we Fiorentinie. U nas chłopaków jest tylu, że nie z każdym wyjdzie. W ich wieku najważniejsza jest gra. Jeśli któryś ma z nami tylko trenować, może lepiej żeby poszedł na wypożyczenie. Ale to już decyzja trenera i klubu.
Widzi Pan w którymś z młodych potencjał na miarę Luki Modricia?
Z drugim Luką będzie ciężko, ale kiedy przyszedłem do klubu, porównywałem Rafała Wolskiego do wspomnianego Badelja. Bardzo podobni pod względem gry. Z młodych moim ulubieńcem był właśnie Rafał. On i Michał Żyro, który bardzo się rozwinął i jest ważną postacią w zespole. Wielu skreślało Michała Kucharczyka, a on zawsze wracał silniejszy i pokazywał, że nie jest tu przypadkiem. W tym sezonie pokazało się kilku kolejnych chłopaków. Zobaczymy, jak sobie poradzą.
Pan zaczął w Legii piąty sezon. Kontrakt wygasa w czerwcu, ale zostanie automatycznie przedłużony po określonej liczbie meczów. Co dalej? W zeszłym roku mówił nam Pan, że może grać w Legii do końca kariery.
Nic się pod tym względem nie zmieniło. Wcale nie myślę o transferach czy innych krajach. Czuję, że wszystko idzie w dobrym kierunku i może faktycznie skończę tu karierę.
A syn rozpocznie?
(Śmiech) Ma 3,5 roku, niedługo zapiszę go do Piłkarskiego Przedszkola Legii. Ma chęć do piłki, ja niczego mu nie będę narzucał. Zobaczymy, jak wyjdzie, może w końcu nie będzie chciał zostać piłkarzem, tylko piosenkarzem albo tenisistą? Też będę szczęśliwy.
Czytaj więcej: Legia w Lidze Europy 2014/2015 [terminarz, ranking, wyjazdy, rywale, forma]