Nowa żyleta na Old Trafford – Alexander Büttner
Pamiętacie charyzmatycznego Irlandczyka Roy'a Keane'a? Rocznik 71', który ogłaszając w 2006 roku zakończenie kariery zawodniczej ucieszył kilku obrońców, pomocników, napastników, a i bramkarze poczuli wielką ulgę. Wieloletni kapitan Manchesteru United. Czerwony Diabeł nie tylko z nazwy. W przeciwieństwie do wielu graczy, ogień z jego oczu uderzał gorącem za każdym razem, gdy wychodził na murawę bronić barw ukochanego klubu...
Brytyjski styl gry, którego zaczyna brakować. Prosty, a jednak trudny do osiągnięcia. Zaangażowanie. Walka. Czasami brutalność? Owszem. Wielki, wielki charakter, który przegrywał niezwykle rzadko. Nie przegrał nawet w starciu z Sir Alexem Fergusonem. Gdy droga Szkota i Irlandczyka zaczęła iść dwoma różnymi torami, to wychowanek Rockmount nie pozwolił sobie w kasze dmuchać.
Wiecie, co zwiastuje ten wstęp? Na Old Trafford pojawił się kolejny płonący talent, kolejna żyleta, która po kościach przejdzie niejednego obrońcę i niejednego napastnika. Serbski Terminator (Nemanja Vidić przyp. red.) już się zestarzał, rozpoczyna się era holenderskiego brutala, rozpoczyna się era Alexandra Büttnera!
Gdy klub, który co dwa tygodnie rozgrywa przedstawienia w Teatrze Marzeń, ogłosił pozyskanie 23-letniego zawodnika Vitesse Arnhem, przyklejono mu łatkę z napisem 'no-name' (ang. noł nejm/bez marki). Kto znał niby utalentowanego, niby ofensywnie grającego, ale jednak niedoświadczonego gracza? Że zdolny i walczy o pierwszy skład w kadrze swojego kraju? Takich było, jest i jeszcze wielu będzie, którzy walczyli i walce się zagubili. Kibice żądali wzmocnień pokroju Robina van Persiego, a nie kolejnego młodego i zdolnego, który ma być uzupełnieniem składu, wywierać presję na Evrze i być nadzieją na przyszłość.
Negatywne, a na pewno sceptyczne podejście kibiców zmieniło się z pierwszym gwizdkiem sędziego, rozpoczynającym weekendowe starcie United z atletami z Wigan. "Jeżeli będzie grał, to kibice go pokochają" – tak swojego rodaka reklamował były bramkarz Manchesteru United, Raimond van der Gouw, który w dalszej części rozmowy z dziennikarzem przekonywał, że jest to zawodnik waleczny, nieodpuszczający, dysponujący silnym uderzeniem i lubiący ofensywne wejście, a ponadto imponujący niezła skutecznością jak na obrońcę.
Od początku można było zauważyć wielki entuzjazm w grze nowego Diabła. Nie unikał gry. Koledzy skrupulatnie wykorzystywali każde ofensywne wejście w przód. Jak mówi polskie porzekadło: biegać, walczyć i się starać, na Old Trafford trzeba zap... Wybuch umiejętności nastąpił w drugiej połowie. Cała drużyna zagrała lepiej, a duża w tym zasługa Büttnera.
Nie odpuścił żadnemu zawodnikowi. Gdy się uczepił, biegł za zawodnikiem do końca, choćby oznaczało to pobiegnięcie za graczem aż do WC, biegł aż nie odebrał piłki. Czasami widoczna była zbyt duża agresja, która potrzebuje ogłady Sir Alexa Fergusona, jednak... po co zmieniać coś, co jest dobre (O.K. pamiętam o dwukolorowych kartkach)? Tą samą agresją imponował (przynajmniej mnie) Roy. Asystował przy bramce Chicharito i sam wpisał się na listę strzelców. Debiut marzenie! Owszem, sprzyjało mu szczęście, akcja w stylu: tutaj się odbiło, tam przeszło, wcześniej przeturlało, aby ostatecznie piłka naszła, zeszła i weszła (przy wyraźniej pomocy Al-Habsiego)! Oglądało się to z wielką przyjemność, zawodnika, który jeszcze nie zasmakował ekonomicznej strony futbolu. Gra bo to pasja, gra bo to kocha, gra... bo szkoda byłoby zmarnować takiego wojownika. Ninja pośród najemników!
Oczywiście, jest to kolejny brylant w kopalni Alexa Fergusona, który potrzebuje kilku sezonów szlifu. Jeżeli jednak zawodnik pokazuje klasę w debiucie, kibice zakochują się po pierwszej twardej, aczkolwiek zgodniej z zasadami fair play interwencji (van der Gouw nie kłamał), to teraz może być już tylko łatwiej. Oby nie osiadł na laurach, gdyż mina zmartwionego na trybunach Evry była bezcenna, bo oglądanie zawodnika z tak wielką pasją i jeszcze większym entuzjazmem to czysta przyjemność.
Alexander Büttner to kolejny rzemieślnik. Dowód na potwierdzenie tezy: talent to 10 %, reszta to morderczy trening...