Valencia powstrzymana w San Sebastian. Centrostrzał Canalesa na wagę remisu [WIDEO]
W ostatnim spotkaniu 6. kolejki Primera Division Real Sociedad San Sebastian zremisował 1:1 (1:1) z Valencią. Bramkę dla przyjezdnych strzelił Carles GIl, a na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy wyrównał Sergio Canales w... polskim stylu.
fot. facebook.com
Nad wyraz dobrze spisująca się od początku sezonu Valencia miała dzisiaj test wstępny, po którym miała poznać odpowiedź jak dobrze jest przygotowana na walkę o europejskie puchary. Cztery zwycięstwa z rzędu ze strzelonymi trzema bramkami na mecz była dobrym prognostykiem przed rywalizacją z Realem Sociedad - zespołem rozczarowującym w lidze, ale mającym sposób na "Nietoperzy". Tak też było dzisiaj, ale tym razem nie udało się odnieść siódmego zwycięstwa.
Gospodarze zaczęli spotkanie z wysokiego „C” co chwila sprawdzając dyspozycję Diego Alvesa. Już w piątej minucie sprawdził go Carlos Vela i przekonał się, że baskijski zespół ciężka przeprawa. Valencia czekała na możliwość przeprowadzenia kontry. W pierwszym kwadransie mieli jedną okazję, którą wykorzystała z zimną krwią. Prawą stroną popędził Antonio Barragan, który dośrodkował w pole karne do Paco Alcacera, a ten zgrał piłkę głową do nadbiegającego Carlesa Gila. Skrzydłowy „Nietoperzy” uderzył precyzyjnie z woleja tuż przy słupku
Goście, po strzeleniu gola, „grali swoje”, czyli czekali na kolejne kontry dając dużo okazji do wykazania się swojemu bramkarzowi. Próbowali z dystansu Sergio Canales, Xabi Prieto oraz szarżujący Imanol Agirretxe, ale żadne z nich nie znalazł sposobu na Brazylijczyka. Dopiero na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy Sergio Canales ucieszył blisko 25 000 kibiców biało-niebieskich. Sergio Canales popisał się znanym z... polskich boisk centrostrzałem z lewej strony pola karnego i piłka wpadła do siatki tuż przy prawym słupku Diego Alves tylko odprowadził piłkę wzrokiem.
Druga połowa była bardzo zbliżona do pierwszych trzech kwadransów – Real Sociedad atakował, ale nie mógł sforsować pomarańczowego muru. Baskijski napór następował co kilka minut i tylko wysoka dyspozycja defensorów Valencii wraz z (przede wszystkim) bramkarzem powodowała, że na tablicy wyników było dalej „1:1”. W 68. minucie chcieli odgryźć się goście, ale Paco Alcacerowi brakowało centymetrów by lepiej skierować piłkę... wślizgiem. Jednostajne ataki gospodarzy były wodą na młyn „Nietoperzy”, którzy bez wysiłku przerywali akcje rywala. Największe zagrożenie w całym spotkaniu, a głównie w pierwszej połowie, było ze strony Sergio Canalesa, który każdą akcję próbował kończyć strzałem. Na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry jego uderzenie zostało zablokowane ciałem przez Shkodrana Mustafiego i gdybu nie reprezentant Niemiec, to Real zwyszedłby na prowadzenie. . Pod koniec meczu nastąpiły wymiana piłek meczowych, z których nikt nic nie ugrał. Najpierw Paco Alcacer nie trafił w piłkę głową po centrze Lucasa Orbana, a w doliczonym czasie gry futbolówkę sprzed linii bramkowej wybił wcześniej wspomniany Mustafi.
Czternasty punkt dał piłkarzom Nuno Espirito Santo pozycję wicelidera, z takim samym dorobkiem co najbliższy rywal Valencii, Atletico Madryt. Real Sociedad uzbierał dopiero piąty punkcik i jest czternasty. Za tydzień zagra z Espanyolem Barcelona.