Dwie bramki w trzy minuty. Sevilla bliższa finału po wygranej z Valencią (ZDJĘCIA)
Piłkarze Sevilli zrobili duży krok w kierunku finału Ligi Europy wygrywając na własnym boisku w pierwszym meczu półfinałowym z Valencią 2:0. Obie bramki padły w pierwszej połowie, a ich autorami byli Stephane M'Bia i Carlos Bacca.
Mecz Sevilli z Valencią zapowiadaliśmy jako pokaz piękniejszej twarzy hiszpańskiej piłki. Choć na boisko nie wybiegła żadna z drużyn z wielkiej trójki Primera Division, to biorąc pod uwagę ofensywny styl obu zespołów, starcie Andaluzyjczyków z "Nietoperzami" zapowiadało się bardzo ciekawie. I rzeczywiście, od pierwszej minuty na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan obserwowaliśmy niezwykle szybki mecz, w którym piłka nieustannie przenosiła się z jednego pola karnego pod drugie. Obu stronom brakowało jednak na początku klarownych okazji do objęcia prowadzenia.
Na pierwszą odważną próbę zdecydowali się goście z Walencji. W 17. minucie po jednym z kontrataków strzał zza pola karnego oddał Paco Alcacer, ale świetną interwencją popisał się Beto. To było wszystko, na co w pierwszej połowie gościom pozwoliła Sevilla, bo od tej pory to podopieczni Unaia Emery'ego zaczęli przejmować inicjatywę. Szczęścia szukali głównie za sprawą prostopadłych podań do Carlosa Bakki i stałych fragmentów gry. Pierwsze skrzypce w ataku gospodarzy grał niezawodny Ivan Rakitić, który dokładnymi i często niekonwencjonalnymi zagraniami szukał lepiej ustawionych partnerów.
Coraz mocniej napierająca Sevilla w końcu dopięła swego w 33. minucie. Wtedy to Rakitić wykonywał rzut wolny z lewej strony boiska, jego dośrodkowanie przedłużył Daniel Carrico, a piłka trafiła do Stephana M'Bii, który piętą zdołał skierować ją do siatki. Kibice gospodarzy początkowo świętowali zdobycie bramki niepewnie, bo sędzia Damir Skomina przez kilka sekund zastanawiał się, czy wskazać ręką na środek boiska. Po konsultacji z sędzią liniowym w końcu uznał gola, popełniając jednak ogromny błąd - przy zagraniu Carrico M'Bia był na dwumetrowym spalonym.
Taki obrót spraw podłamał Valencię, która cofnęła się zbyt głęboko i pozwoliła rywalom pójść za ciosem. Już trzy minuty później Sevilla podwyższyła prowadzenie, po tym, jak defensywę "Nietoperzy" rozklepali w akcji dwójkowej Vitolo i Bacca. Ten drugi w sytuacji sam na sam nie miał problemów ze skierowaniem piłki do siatki. Goście mogli schodzić do szatni z jeszcze większym bagażem goli, ale Federico Fazio w idealnej sytuacji główkował wprost w Vicente Guaitę.
Po zmianie stron na boisku nie było już tak ciekawie, bo Sevilla skupiła się głównie na obronie dostępu do własnej bramki, zaś Valencii często brakowało pomysłu, jak przełamać defensywę rywali. Goście mieli też jednak pecha, bo gospodarze nie ustrzegli się błędów. Po groźnych strzałach Jeremy'ego Mathieu i Eduardo Vargasa piłka minimalnie mijała słupek bramki Beto. Sporo ruchu po lewej stronie boiska zrobił wprowadzony w drugiej połowie rezerwowy Pablo Piatti - to po jego akcjach goście w samej końcówce powinni byli strzelić chociaż kontaktowego gola. Beto wybronił jednak uderzenie z bliskiej odległości Jonasa, a chwilę później uderzenie głową Vargasa zatrzymało się na poprzeczce.
W doliczonym czasie gry Sevilla mogła powiększyć swoją zaliczkę przed rewanżem, ale w doskonałej sytuacji spudłował Vicente Iborra. Podopieczni Unaia Emery'ego i tak nie mają powodów do narzekań - w meczu przed własną publicznością zachowali czyste konto i mimo nieco słabszej drugiej połowy zasłużenie pokonali Valencię. Na Estadio Mestalla nie pojadą jednak zrelaksowani, bo tam w ćwierćfinale z FC Basel piłkarze Juana Antonio Pizziego potrafili odrobić jeszcze większą stratę. Nie ma więc wątpliwości, że przed rewanżem sprawa awansu wciąż jest otwarta.