menu

Udany rewanż Lechii. Jagiellonia miała sporo okazji, ale nadziała się na kontry

8 października 2012, 20:24 | Mariusz Warda

W spotkaniu zamykającym 7. kolejkę Ekstraklasy, Jagiellonia Białystok przegrała przed własną publicznością z Lechią Gdańsk 0:2. Kluczem do zwycięstwa gości okazała się szczelna defensywa i zabójcze kontry.

Zobacz więcej zdjęć ze spotkania Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk!

Pierwszą dobrą akcję przeprowadzili Tomasz Frankowski z Rafałem Grzybem. W końcowej jej fazie Grzyb jednak zbyt mocno zagrał do Frankowskiego, a ten wyrzucony zbyt blisko linii końcowej strzelił wprost w bramkarza. W 8. minucie Jaga miała też rzut rożny, który okazał się przyczyną ich zguby. Po tym stałym fragmencie gry piłkę przejęli lechiści, a Mateusz Machaj w sposób niezwykle precyzyjny wykończył akcję strzelając piłką w krótki róg, którego nie upilnował Jakub Słowik. Tym samym strzelec bramki zrewanżował się za bezpardonowe faule, jakich doświadczył w środowym starciu obu ekip w ramach Pucharu Polski.

Po kwadransie gry Rafał Grzyb strzelił wysoko ponad bramką Lechii Gdańsk. Generalnie białostocczanie mieli ogromne problemy z przedarciem się przez środkową strefę boiska. Tymczasem Lechia odpowiadała świetnymi kontrami i znacznie większym polotem w akcjach ofensywnych. Mateusz Machaj i Abdou Razack Traore we dwójkę rozmontowywali obronę gospodarzy i wydawać się mogło, że kolejny gol dla gości jest tylko kwestią czasu.

Zaskakująca była konsekwencja Tomasza Hajty, który z jednej strony musi mieć świadomość, że jest coraz bliżej meczu o posadę, ale po raz kolejny sięga po Lukę Gusicia, który jak na razie pozwolił się poznać jako najsłabszy punkt białostockiej defensywy. W pewnym momencie pokazał on, że nawet proste podanie do partnera z defensywy może przerosnąć jego możliwości, za co został niemiłosiernie wygwizdany. Można było dojść do wniosku, że wystawianie go w pierwszym składzie jest w większym stopniu robieniem mu krzywdy, niż przysługi.

W drugiej części pierwszych czterdziestu pięciu minut, niespodziewanie do gry wrócili gospodarze. Jaga zaczęła atakować i onieśmieliło to ataki gdańszczan. Na szczególną uwagę zasługiwała gra Łukasza Tymińskiego, który nie tylko wygrywał większość pojedynków w środkowej strefie boiska, ale i popisał się znakomitym strzałem z około 30 metrów, który czubkami palców na rzut rożny sparował Bartosz Kaniecki. Na 5 minut przed końcem pierwszej połowy w ciągu 2 minut trzykrotnie mogli pokonać Bartosza Kanieckiego. Wynik jednak do przerwy nie uległ zmianie.

Drugą połowę rozpoczęła lepiej Lechia, kiedy o Mateusz Machaj strzelił ponad bramką po rykoszecie od jednego z obrońców. Później znakomitym strzałem popisał się Traore, ale piłkę zdołał wybić na rzut rożny Jakub Słowik. Później Jagiellonia przejęła inicjatywę, ale ich akcje były albo niedokładne albo kończyły się mało precyzyjnymi wrzutkami w pole karne. Najniebezpieczniejszy strzał został oddany głową przez Kupisza, ale Kaniecki znakomicie obronił ten strzał.

Na nieco ponad 20 minut przed końcem spotkania swoją dotychczasową nemezis, czyli Gusicia, Tomasz Hajto zastąpił Tomaszem Zahorskim, dla którego był to debiut w Jadze w meczu o punkty. Chwilę później strzał głową Tomasza Frankowskiego zatrzymał się na poprzeczce. Od tej pory dominowała Jagiellonia.

Pięknym strzałem minimalnie nad poprzeczką popisał się m.in. wprowadzony w drugiej połowie Maciej Gajos. Wiele udanych dryblingów zaliczył również Tomasz Kupisz, który powoli zaczynał przypominać siebie samego z początków gry na Podlasiu kiedy to został okrzyknięty wielkim odkryciem Ekstraklasy. Należy również pochwalić gracza gości Jarosława Bieniuka, który dwoił się i troił w obronie i wygrywał praktycznie wszystkie górne piłki.

Na niespełna dziesięć minut Traore wyszedł ze znakomitą kontrą i podał idealnie do Ricardinho, który tylko musiał dokonać dzieła zniszczenia gospodarzy. Pięć minut później Frankowski znowu trafił w poprzeczkę. Chwilę później Słowik wygrał pojedynek sam na sam z Traore i uchronił swój zespół przed jeszcze większą porażką.

Jak zareaguje zespół Jagi na tę porażkę i, co chyba jeszcze ważniejsze, jak prezes Cezary Kulesza zareaguje na kolejną wpadkę trenera Hajty? Przekonamy się już wkrótce, ale wydaje się, że nie nastąpią nerwowe ruchy przed dwoma trudnymi meczami wyjazdowymi z krakowską Wisłą i Lechem Poznań. Gdańszczanie z kolei mogą śmiało celebrować zwycięstwo, będące jednocześnie rewanżem za Puchar Polski.