Udany debiut Wojciecha Pawłowskiego. Lechia tylko remisuje z GKS-em Bełchatów
Z Ivansem Lukjanovsem i chorym Razackiem Traore na ławce rezerwowych drużyna Lechii Gdańsk mierzyła się w piątek z ostatnim w tabeli GKS-em Bełchatów. Mecz choć nie stał na wysokim poziomie – kibicom mógł się podobać.
fot. Mikołaj Ratajczyk
Choć spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, to okazji do zdobycia bramki było przeszło dwadzieścia, ale żadna ze stron nie potrafiła przechylić szali na swoją korzyść.
Mecz aktywniej rozpoczęli goście z Bełchatowa. Już w 4. minucie Paweł Buzała znalazł się w dogodnej sytuacji strzeleckiej, jednak zamiast uderzać w kierunku bramki strzeżonej przez debiutującego Wojciecha Pawłowskiego, próbował wymusić rzut karny, co spotkało się z protestem sędziego Wojciecha Krztonia. Nie minęły dwie minuty, a trenerowi Kamilowi Kieresiowi przyszła pierwsza tego dnia migrena. W starciu z Fredem Bensonem kontuzji doznał Jacek Popek, którego na placu gry zastąpić musiał Filip Modelski.
Dziesięć minut później blisko osiemnastotysięcznej publiczności o swojej obecności przypomniał Tomasz Dawidowski. Na nieszczęście byłego zawodnika Wisły Kraków i Amiki Wronki, w bramce GKS-u stał dobrze dysponowany Łukasz Sapela, który sparował uderzenie napastnika Lechii na rzut rożny. Szybka strata piłki po rozegraniu futbolówki ze stałego fragmentu gry, mogła się na Lechistach zemścić, jednak tak jak i później się okazało w przypadku kolegów z zespołu, tak i Grzegorz Fonfara z kilku metrów nie potrafił umieścić piłki w siatce.
Dwie minuty później ponownie zaatakowali goście. Dwójkową akcję przeprowadzili Paweł Buzała i wspomniany Fonfara, jednak były napastnik Lecha Poznań znajdując się oko w oko z debiutującym w Ekstraklasie Wojciechem Pawłowskim nie potrafił zdobyć gola i po dwudziestu jeden minutach gry w Gdańsku w dalszym ciągu był bezbramkowy remis.
O tym, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, piłkarze spod szyldu Polskiej Grupy Energetycznej mogli przekonać się w 23. minucie spotkania, kiedy to piłkę po dośrodkowaniu Tomasza Dawidowskiego zgrywał Paweł Nowak, zaś Krzysztof Bąk z piątego metra od bramki GKS-u uderzył obok słupka bramki Sapeli. Pięć minut później szansę na zdobycia gola miał ponownie Buzała. Świetnym prostopadłym podaniem popisał się Miroslav Bożok, do piłki doszedł Paweł Buzała, jednak na drodze byłemu zawodnikowi Lechii Gdańsk po raz kolejny stanął Pawłowski, który bronił jak gdyby był w transie. W 30. minucie meczu kopię sytuacji bełchatowian, tylko, że w wykonaniu biało-zielonych, a konkretnie Piotra Wiśniewskiego i Tomasza Dawidowskiego oglądali kibice z Gdańska. Jednak tak jak w przypadku oryginału, tak i w tej sytuacji lepszy okazał się bramkarz, który obronił strzał napastnika Lechii.
Nie uda się raz, uda się drugim razem pomyśleli piłkarze Lechii i czekali, aż ich rywale popełnią błąd w defensywie. Na ten czekali do 36. minuty spotkania, kiedy to Mate Lacić stracił piłkę na rzecz Josipa Tadicia. Chorwacki napastnik Lechii po odebraniu piłki stoperowi GKS-u Bełchatów popędził w pole karne Łukasza Sapeli, stanął przed bramkarzem… postał jeszcze dłużej… i jeszcze dłużej…. po czym uderzył w słupek bramki, co spotkało się z jedną możliwą reakcją – gwizdami na trybunach. Do końca pierwszej części spotkania, nic godnego poza przepychankami pomiędzy Wojciechem Pawłowskim, a Pawłem Buzałą się nie wydarzyło i sędzia Wojciech Krztoń z Olsztyna zakończył pierwsze trzy kwadranse gry.
Druga połowa meczu rozpoczęła się od zmiany Ivansa Lukjanovsa, który zamienił na placu gry fatalnie grającego Freda Bensona. I choć łotewski zawodnik Lechii miał wprowadzić ożywienie w szeregach swoich kolegów, to ponownie do głosu doszli gracze drużyny gości. W 53. Minucie meczu 18-letni bramkarza biało-zielonych stanął naprzeciw Pawła Buzały i po raz kolejny górą okazał się być młody golkiper rodem z Koszalina, który najpierw obronił strzał swojego byłego klubowego kolegi, następnie zaś dobitkę lepiej spisującego się w drugiej połowie Tomasz Wróbla.
Najwięcej kontrowersji przyniosła jednak minuta 63. Wówczas to, w polu karnym Lechii ewidentnie sfaulowany został wspomniany przed momentem Wróbel, jednak arbiter ani nie ukarał Marcina Pietrowskiego kartką, ani nie odgwizdał stałego fragmentu, a raczej niemal pewnej bramki dla graczy z Bełchatowa. Trzy minuty później o swojej obecności przypomniał, rezerwowy w trakcie pierwszej części gry – Marcin Żewłakow, którego strzał Wojciech Pawłowski z dużą klasą wybił na rzut rożny. Młody bramkarz Lechii wykazać musiał się raz jeszcze w 84. minucie, kiedy to obronił groźne uderzenie Tomasza Wróbla z obrębu pola karnego. O tym, że piłka nożna to sport przewidywalny widzieliśmy, ale aby marnować tyle sytuacji strzeleckich? To tylko w Gdańsku. Pod koniec spotkania mimo przewagi bełchatowian, kropkę „nad i” postawić mógł Ivans Lukjanovs. Pomocnik Lechii Gdańsk otrzymał piłkę w okolicy osiemnastego metra, uderzył i trafił…. w słupek. Kilka minut później sędzia zakończył pierwszą część spotkania i ostatni w tabeli T-Mobile Ekstraklasa GKS Bełchatów po bezbramkowym remisie z Lechią Gdańsk podzielił się punktami.
Statystyki: Lechia – GKS Bełchatów
żółte kartki: 2-1
czerwone kartki: 0-0
faule: 10-13
spalone: 0-1
rzuty rożne: 3-5
auty: 15-13
strzały: 17-12
celne: 7-9
niecelne: 10-3
Oceny zawodników:
Lechia Gdańsk: Wojciech Pawłowski (10) – Rafał Janicki (7), Krzysztof Bąk (4), Luka Vućko (3), Marcin Pietrowski (2) – Łukasz Surma (3), Paweł Nowak (4), Fred Benson (1), Piotr Wiśniewski (4) – Josip Tadić (1), Tomasz Dawidowski (3). Gracze rezerwowi: Ivans Lukjanovs (4), Mateusz Machaj (4), Razack Traore (*).
GKS Bełchatów: Łukasz Sapela (8) – Zlatko Tanevski (3), Mate Lacić (1), Maciej Szmatiuk (3), Jacek Popek (*) – Tomasz Wróbel (6), Grzegorz Fonfara (4), Kamil Kosowski (5), Miroslav Bożok (7) – Paweł Buzała (2). Gracze rezerwowi: Marcin Żewłakow (3), Filip Modelski (3), Szymon Sawala (*).
Zawodnik meczu: Wojciech Pawłowski.
* - grali zbyt krótko, aby ocenić ich grę.