menu

U Fornalika młodzież pokazuje charakter

17 grudnia 2012, 12:24 | Hubert Zdankiewicz/Polska The Times

Co nam dają takie mecze jak piątkowy z Macedonią? - Dobre samopoczucie na koniec roku. To też się liczy - mówi Dariusz Dziekanowski. Faktycznie - atmosfera wokół naszej reprezentacji jest dziś zdecydowanie lepsza niż latem.

O wiele lepsza, niż mogłoby się wydawać zaraz po Euro 2012, gdy na własne życzenie nie wyszliśmy z najsłabszej grupy w całym turnieju.

Przede wszystkim, rzecz jasna, za sprawą w miarę udanego początku eliminacji do mistrzostw świata, ale takie sparingi również się przydają. Nawet jeśli się pamięta, że Macedonia to nie Chorwacja ani nawet Czarnogóra. Dla porównania - niemal równo rok temu, również w Turcji i także w krajowym składzie - pokonaliśmy 1:0 olimpijską reprezentację Bośni i Hercegowiny. Już sam wynik sugeruje zatem, że dublerom Lewandowskiego, Błaszczykowskiego i Piszczka jakby trochę bardziej zależy na pokazaniu się przed selekcjonerem, niż to miało miejsce za czasów jego poprzednika.

Być może dlatego, że Waldemar Fornalik nie jest - w przeciwieństwie do Franciszka Smudy - przywiązany kurczowo do pewnych nazwisk. Nawet w meczach o punkty, wystarczy przypomnieć sobie wystawienie Kamila Glika w rozpoczynającym eliminacje do mundialu w Brazylii meczu z Czarnogórą (2:2) albo Grzegorza Krychowiaka i Pawła Wszołka w spotkaniu z Anglią (1:1). U Smudy cała trójka mogłaby w takiej sytuacji pomarzyć co najwyżej o miejscu na ławce rezerwowych. Z graczy, którzy w grudniu 2011 r. pokonali Bośnię, w szerokiej kadrze na Euro znalazło się raptem trzech: Marcin Kamiński, Grzegorz Wojtkowiak i Tomasz Jodłowiec (na liście rezerwowej był jeszcze Arkadiusz Piech)...

Teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by partnerem Glika w wiosennych meczach eliminacyjnych z Ukrainą i San Marino był np. Artur Jędrzejczyk - w ciemno możemy odstawiać, że to właśnie m.in. jego miał na myśli Fornalik, mówiąc po meczu: - Kilku piłkarzy dało poważny sygnał, by im się przyglądać i z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Zawodnik Legii Warszawa na co dzień częściej występuje co prawda na prawej obronie, gdzie szanse na wygryzienie Piszczka ma na razie znikome. Nieobca jest mu jednak również gra w środku defensywy, gdzie z kolei Fornalik zaczyna mieć ból głowy w związku z problemami Marcina Wasilewskiego (od dłuższego czasu nie może wstać z ławki w Anderlechcie Bruksela) i Damiena Perquisa (w końcu zaczął grać w Betisie Sewilla, ale doznał kontuzji).

Z Mołdawią "Jędza" pokazał, że na pewno jest ciekawszą opcją niż np. Tomasz Jodłowiec (jego partner w tym meczu). Nie tylko dlatego, że strzelił (głową, po rzucie rożnym) jedną z bramek. Pokazał w piątek wszystko to, czym imponuje na co dzień w lidze - spokój, zdecydowanie i skuteczność w destrukcji.

Z dobrej strony pokazał się również Łukasz Broź. Kilka dobrych rajdów i podań, asysta przy golu Szymona Pawłowskiego - czego więcej wymagać od prawego obrońcy.

Klasę potwierdził także Arkadiusz Milik, który - jak podał na swojej stronie internetowej niemiecki "Kicker" - prosto z Turcji poleciał na testy medyczne do Bayeru Leverkusen i wszystko wskazuje na to, że opuści Górnika Zabrze (transfer ma opiewać na 2,6 mln euro). W piątek młody napastnik strzelił swojego pierwszego gola w reprezentacji, przytomnie dobijając piłkę po nieudanym rzucie karnym Pawłowskiego (jego strzał odbił bramkarz rywali).

Z dobrej strony pokazał się również Wszołek (choć zagrał tylko 45 minut), a także zbierający jesienią bardzo pochlebne recenzje w Legii Daniel Łukasik i Dominik Furman. Pierwszy świetnie spisywał się w destrukcji, a notę obniża mu tylko niepotrzebna żółta kartka (za faul taktyczny daleko od bramki). Drugi po wejściu na boisko rozruszał ofensywę. Asystował również przy golu Jędrzejczyka.

Zdecydowanie poniżej swoich możliwości wypadli za to Jakub Kosecki i bramkarz Łukasz Skorupski. Pierwszy jak zwykle szybko biegał, ale sprawiał wrażenie zagubionego, drugi miał kilka niepewnych interwencji, zaspał również przy strzale Blazevskiego.

Na koniec mała ciekawostka. Rok temu - na tym samym stadionie - pokonaliśmy Bośnię i Hercegowinę po golu Waldemara Soboty. W piątek piłkarz Śląska Wrocław wszedł na boisko w 46 minucie i... znów trafił do siatki (po dośrodkowaniu Tomasza Kupisza). Wniosek? Pół żartem, pół serio, ale może z San Marino też powinniśmy zagrać wiosną na Mardan Stadium. Z Sobotą w pierwszym składzie.

Polska The Times


Polecamy