menu

Tur gra do końca i nie patrzy na tabelę

26 maja 2011, 23:35 | Krzysztof Maciejewski / Głos Wielkopolski

Choć piłkarze Tura Turek nie mają już żadnych szans na poprawienie zajmowanej 15. pozycji w tabeli grupy zachodniej II ligi, starają się zakończyć sezon z jak najlepszym dorobkiem punktowym.

Elana Toruń podzieliła się punktami z Turem
Elana Toruń podzieliła się punktami z Turem
fot. Patryk Młynek / Wiadomości24.pl

Wczoraj podopieczni Pawła Kaczorowskiego i Wojciecha Wąsikiewicza odnieśli ósme (na boisku siódme) zwycięstwo w rozgrywkach, wygrywając na własnym stadionie z Elaną Toruń 3:2.

Mecz był bardzo interesujący, od początku toczony w szybkim tempie. Padło w sumie pięć bramek, a innych dogodnych sytuacji podbramkowych nie brakowało. Na prowadzenie wyprowadził gospodarzy Damian Sędziak, który w 34. minucie pokonał bramkarza Elany płaskim strzałem z linii pola karnego. Miejscowi prowadzić mogli zresztą już wcześniej, bo w 10. minucie. Filip Marciniak znalazł się sam na sam z Przemysławem Kryszakiem, ale niestety fatalnie spudłował.

Trzynaście minut po przerwie było już 2:0, a na listę strzelców wpisał się Igor Witczak, który strzałem do pustej bramki sfinalizował składną akcję zespołu Tura. Goście nie zamierzali jednak rezygnować i najpierw kontaktowego gola strzelił w 66. minucie Kelechi Zeal Iheanacho, a w 81. minucie był już remis. Wyrównał wprowadzony 10 minut wcześniej na murawę Mateusz Nowasielski, po katastrofalnym błędzie bramkarza Tura Gerarda Bieszczada. To trochę paradoks, bo wcześniej golkiper Tura spisywał się bardzo dobrze, między innymi już w pierwszej połowie wygrywając dwa pojedynki oko w oko z Grzegorzem Manią, a później jeszcze jeszcze wielokrotnie popisywał się skutecznymi interwencjami. Natomiast błąd przy wyrównującym golu dla gości tak zdeprymował młodego bramkarza, że tuż przed upływem regulaminowego czasu gry pomylił się raz jeszcze. Na szczęście Wiaczesław Zamara tego nie wykorzystał.

Od 82. minuty gospodarze grali z przewagą jednego zawodnika, bo kontuzji uległ bramkarz Elany, a chwilę wcześniej goście wyczerpali limit zmian. W bramce stanął więc obrońca Dawid Zamiatowski, ale nie zdołał uchronić swego zespołu przed porażką. Decydującego gola w szóstej minucie doliczonego czasu, tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra, uzyskał David Topolski, strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Obrońca Tura wszedł na murawę w 74. minucie po raz pierwszy po groźnej kontuzji i zapewnił drużynie z Turku komplet punktów. Tak się z tego cieszył, że za zdjęcie koszulki został ukarany żółtą kartką.


Polecamy